Ptaki – Daphne Du Maurier
O angielskiej pisarce, której twórczość docenił sam Alfred Hichcock słyszałam wiele dobrego. Oglądałam dwie ekranizacje jej twórczości, „Rebekę” i właśnie „Ptaki„. Miałam ogromną ochotę zapoznać się z oryginalnymi wersjami tych historii i tak szczęśliwie się złożyło, że jakiś czas temu weszłam w posiadanie „Ptaków”. Książka odleżała swoje na półce aż wreszcie przyszedł na nią czas.
Nie miałam pojęcia, że „Ptaki” to tylko krótkie opowiadanie, a na cały zbiór wydany pod tym tytułem składa się jeszcze kilka innych historii moim zdaniem dużo lepszych niż to, które zainspirowało Hitchcocka.
„Ptaki” widnieją w zbiorze na pierwszej pozycji. Tu doznałam kolejnego szoku, bo okazało się, że ze słynnym dreszczowcem Alfreda łączy je tylko tytuł i wątek oszalałych ptaków. Wszytko inne to wyłączna wizja mistrza suspensu.
Autorka opowiadania na miejsce akcji wybrała wybrzeże Wielkiej Brytanii. Tam w niewielkim miasteczku żył pewien farmer wraz z żoną i dwójką dzieci. To oni są głównymi i w zasadzie jedynymi bohaterami opowiadania. w tej króciutkiej historii poznajemy relacje z kilku dni, w których z niewiadomych przyczyn ptactwo oszalało i zaczęło bez litości atakować ludność.
Jest to bardzo krótka opowieść w zasadzie bez wyraźnego zakończenia, ale i tak w mojej ocenie lepsze niż filmowe „Ptaki”. Nie wiem czemu, ale ten film nigdy mnie nie zachwycił. Autorka wersji literackiej tej opowieści znacznie lepiej zbudowała klimat grozy i wzbudziła we mnie poczcie izolacji i zagrożenia.
Tak więc już po pierwszej lekturze wiedziałam, że mam do czynienia z pisarka dużego formatu.
Moja ocena:8/10
Kolejne opowiadanie to już pełen zachwyt. Nosi tytuł „Monte Verita”, a jego narratorem jest biznesmen i alpinista amator. Mężczyzna opowiada o swojej przyjaźni z Viktorem, podobnie jak on zakochanym w górach. Na ich drodze staje pełna uroku Anna. Zakochuje się w Wiktorze choć to z narratorem opowieści zdaje się ją łączyć jakaś przedziwna więź. Pewnego dnia, jednego ze szczęśliwych małżeńskich dni, Anna i Wiktor wybierają się w góry, a za cel, za namowa Anny obierają 'górę prawdy’, czyli Monte Verita.
Anna nigdy stamtąd nie powraca, a jej mąż pogrąża się w szaleństwie przekonany, że została na górze gdzie mieści się klasztor. Jest teraz nieśmiertelną kapłanką i nigdy już do niego nie wróci.
Po latach mężczyźni znowu się spotykają, a przed naszym główny bohaterem otwierają się bramy klasztoru.
„Monte Verita” to bardzo nastrojowa opowieść.Niemal da się wyczuć górskie powietrze unoszące się wokół kart opowieści. Ma w sobie coś z buddyjskich legend. Oczarowało mnie totalnie.
Moja ocena:10/10
„Jabłonka” to trzecie z opowiadań. Traktuje o świeżo owdowiałym mężczyźnie, który trawiony wyrzutami sumienia odnośnie śmierci żony popada w obsesje na punkcie starej jabłoni w swoim ogrodzie. W jakiś sposób utożsamia na wpół martwe drzewo ze swoją zmęczoną życiem żoną. Wspomina lata z nią spędzone, pełne wstrętu do jej umęczonego oblicza.
To bardzo smutna opowieść i mimo iż czuć w niej ducha ghost story to dopiero jego finał daje naprawdę czytelny znak o co tak naprawdę chodziło. Świetna rzecz.
Moja ocena:10/10
„Prowincjonalny fotograf” to horror i romans w jednym. Ale nie taki z pod znaku „Zmierzchu”. To historia romansu między markizą, a prowincjonalnym fotografem z Francuskiej Riviery zakończony morderstwem. Bardzo ciekawa rzecz, aczkolwiek na tle reszty opowiadań ze zbioru wypada blado, niczym lico głównej bohaterki.
Moja ocena:8/10
„Pocałuj mnie jeszcze raz” to historia młodego mechanika i weterana wojennego, który pewnego dnia w kinie zakochuje się w rudowłosej bileterce. Spędza z nią tylko jeden wieczór by zakochać się na zabój i następnego dnia poznać brutalną prawdę na temat tożsamości ukochanej.
Jak w każdym z opowiada Du Maurier mamy tu niezwykle zgrabnie skonstruowane postaci. Autorka ma niebywały talent do budowania charakterystyk swoich bohaterów w sposób niezwykle lekki, a jednocześnie precyzyjny. Nigdy nie zdradza nam wszystkiego przez co zawsze należy spodziewać się niespodzianek.
Moja ocena:9/10
Ostanie opowiadanie zatytułowane „Stary” wbiło mnie w podłogę. A że podłogę w pracy ma twardą do długo się z niej zbierałam.
Nie da się go opisać w superlatywach nie zdradzając głównego, piorunującego zamysłu. Mogę Wam powiedzieć, że opiera się na grze pozorów i jest skonstruowane na zasadzie monologu.
Pewien mężczyzna opowiada o rodzinie mieszkającej nad jeziorem. Jest to rodzina cokolwiek niezwyczajna.
Ostatnie opowiadanie jest moim zdaniem najlepsze, choć nie da się ukryć, że gdyby je rozbudować przyjemność z czytania była by jeszcze większa.
Moja ocena:10!/10
Daphne Du Maurier ląduje na mojej top liście ulubionych autorów.
Mam wyjątkowego pecha, bo wszyscy pisarze horrorów jakich naprawę cenię od dawna nie żyją.
Ta drobna angielka, o podobno homoseksualnych ciągotach absolutnie mnie kupiła. Nie tylko wspaniałym wyczuciem klimatu grozy, ale także talentem do łączenia wątków psychologicznych z fantastycznymi. Dla mnie to absolutny strzał w dziesiątkę. Żałuję, że tak długo zwlekałam z zapoznaniem się z jej twórczością. Shame on me!
Moja ocena:10/-10
„Oglądałam dwie ekranizacje jej twórczości, „Rebekę” i właśnie „Ptaki”. ”
To szczerze polecam „Nie oglądaj się teraz” i film i opowiadanie. Nie pożałujesz, na pewno;)
Eee… Ten film widziałam i bardzo mi się podobał. Opowiadania oczywiście nie znam ale nadrobię. Ostatnio samą klasykę horroru czytam więc będzie pasować.