Territories/ Terytorium (2010)
Pięcioro młodych amerykanów wkrótce ma przekroczyć granicę Kanady w drodze powrotnej z wesela. Mimo iż obierają trasę mniej uczęszczaną natrafiają na dwóch funkcjonariuszy straży granicznej. To co wydaje się być rutynową kontrolą szybko przeradza się w bezprawne zatrzymanie i uprowadzenie. Dlaczego? Ano dlatego, że dwóch gości w mundurach to byli weterani wojny w Iraku (tej pierwszej) i ani myślą wpuścić do swej ojczyzny kogokolwiek kto wydaje im się podejrzany.
Wszyscy boją się muzułmanów. Każdy kogo powierzchowność może kojarzyć się mieszkańcami bliskiego wschodu od razu budzi lęk. Nie oszukujmy się, amerykańskie działania wojenne, jak i działania fanatycznych wyznawców islamu zrobiły swoje i piętnem odcisnęły się na świadomości wielu ludzi na świecie. Największego świra na temat zagrożenia jaki niesie każdy o imieniu Abdul mają amerykanie. Można się temu dziwić, a można to przyjąć jako realną konsekwencje wydarzeń.
Wspominam o tym tylko dlatego, że temat ten zainspirował twórców filmu „Territories”.
Rzecz jest o patrze podstarzałych weteranów, którzy zdrowie fizyczne i psychiczne zostawili na drugim końcu świata. Pech chce, że pewnej nocy na ich terytorium wkraczają przyjezdni. Pięcioro młodych ludzi w tym urodzony w Bostonie obywatel Ameryki o nazwisku Kahlid, jego narzeczona Żydówka jej astmatyczny brat i para przyjaciół.
Ogarnięci obsesją przywracania honoru Ameryce i wyładowaniu własnych frustracji postanawiają zająć się nieproszonymi gośćmi.
Pierwsze minuty filmu to bardzo szybka akcja. Fanatycy szukają zaczepki i udaje im się ją znaleźć. Posądzają grupę o posiadanie i przemyt narkotyków i z minuty na minutę coraz bardziej nakręcają się w tym przekonaniu.
Najbardziej mają jednak na oku pokojowo nastawionego Jalii’a. Facet o niewątpliwie wschodniej urodzie i nazwisku z automatu staje się terrorystą, oczywiście w przekonaniu naszych samozwańczych obrońców ameryki. Dochodzi do bardzo nieprzyjemnych sytuacji i co szokujące, nasi bohaterzy poddają się im bez większego sprzeciwu. Lęk przed władza? Zapewne, a może stara dobra chęć uniknięcia większych problemów? Jest coś takiego w każdym człowieku, że gdy widzi mundurowych od razu czuje się zagrożony. Nie zależnie od tego czy faktycznie ma coś na sumieniu;) Druga rzecz, kolejne zjawisko, każdy kto jest niewinny wierzy, że jego czyste sumienie zapewni mu wybawienie. Często nie zdając sobie sprawy z tego, że w tej potyczce wcale nie chodzi o to by dociec prawdy, tylko o to by udowodnić wcześniej założone stwierdzenie. W tym przypadku celem jest dowiedzenie, że przekraczający granicę ludzie są zagrożeniem dla ameryki. Czy nasi antybohaterowie naprawdę w to wierzą? Kolejne filmowe wydarzenia pokazują, że tak. Wierzą jak cholera i nie cofną się przed niczym by skłonić podejrzanych do przyznania się do winy.
O tym co wojna robi z psychiką żołnierzy krążą już legendy. Filmowcy wielokrotnie sięgają po ten wątek prześcigając się w coraz to brutalniejszych wizjach psychicznej dezintegracji ludzi, którzy walczyli na froncie. Często pojawia się tu przemyślenie, z którego wynika iż człowiek, który raz trafił do piekła cały czas nosi je w sobie. Osadza się ono ja jego duszy jak proch strzelniczy na rękach i nawet jeśli dokładnie się go zmyje dłoń i tak będzie poszukiwać spustu pistoletu. Tak też jest w przypadku naszych antybohaterów. Oni już nie umieją inaczej. Poświęcili wszytko dla kraju i nie godzą się na odsuniecie od jego spraw. Walczą dalej na własną rękę.
Nie zabranie tu mocnych scen, choć bardziej bije po oczach brutalność psychologiczna- przesłuchania, niż fizyczna- głodzenie, pobicie, zamykanie w klatkach. Dlatego mimo iż można by ten film zakwalifikować do nurtu exploration to nie do końca mi tu pasuje.
Ze względu na dużą uwagę jaka został poświęcona motywom sprawców i zaprezentowaniu postaw ofiar skłoniłabym się raczej do brutalniejszego thrillera psychologicznego.
Pierwsze sceny w filmie są bardzo dynamiczne, dlatego niektórych widzów może rozczarować wycofanie się z takiego tempa akcji na rzecz zapoznania ze sprawcami i ofiarami. Zazwyczaj w filmowym planie najpierw mamy wieczorek zapoznawczy a później mordobicie. Tu jest na odwrót. Mnie to nie przeszkadza, zwolnienie tempa akcji i przyrostu przemocy fizycznej wcale nie zmniejsza napięcia ani psychicznego dyskomfortu jaki powoduje śledzenie rozwoju sytuacji. Jest ciekawie.
Jeśli chodzi o walory estetyczne filmu to dominuje tu brudna kolorystyka, i ucieczki 'kamera z miejsca zbrodni’. Jedna z końcowych scen filmu tylko sygnalizuje w jakim położeniu po kilku tygodniach przetrzymywania znajdują się nasi bohaterzy. Ta migawka mówi więcej niż tysiąc słów.
Aktorstwo jest nie do pogardzenia, choć nie wyróżniłabym tu nikogo z obsady. Każdy w swej roli daje radę.
„Teritorries” to ewidentnie film wart uwagi.
Jego wymowa nie spodoba się każdemu, bo zahacza o dość kontrowersyjną tematykę i może kolidować ze światopoglądem niektórych widzów. Ja podeszłam do niego jak do produktu i nic ponad to. Wywołał u mnie bardzo nieprzyjemne emocje i przemyślenia dalekie od cenzuralnych.
Polecam.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:8
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności:4/10
Gość: John John, *.net.hawetelekom.pl napisał
Dobry film. Nawet powiedziałbym bardzo dobry. Wyjątkowo zmusił mnie do przemyśleń, co rzadko się mi zdarza po seansie, bo zazwyczaj nie ma nad czym myśleć.
W ciekawy sposób zostali ukazani antybohaterowie. Ta cała otoczka z wojną, Guantanamo, kapitalnie tu wyszła. Motyw z żołnierzami po wojnie, jak to wygląda… Niby schemat powielany, ale przedstawiony w jakiś intrygujący sposób. I ten prywatny detektyw na koniec, daje szanse na dobre zakończenie by po chwili stłamsić je do zera, pozostawić niedosyt. Wydaje się nudne te zamieszanie z detekt. ale patrząc z innej strony…
Wart uwagi. Zdecydowanie
Gość: Marta, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Obejrzałam go chyba rok temu, ale moja wersja miała ucięte 20-25 minut końcówki. Dzisiaj dokończyłam oglądanie go i powiem tak – cholernie niepokojący. Scena, w której SPOILER detektyw zagląda do środka szopy (?) KONIEC SPOILERA wyraża więcej niż 1000 słów. Po prostu szok. Dodatkowo historia jest wiarygodna, a takie są dla mnie najstraszniejsze. Naprawdę dobry film. „Muzyka” na końcu chyba nie da mi dzisiaj spać.
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Przekładałam ten film wielokrotnie, ale zachęciłaś mnie do nadrobienia zaległości. Na pewno obejrzę.