Vilage of the damned/ Wioska przeklętych (1960)
W małym angielskim miasteczku, Midwich pewnego dnia dochodzi do osobliwego zdarzenia. Wszyscy mieszkańcy miejscowości, wliczając w to zwierzęta w jednej chwili tracą przytomność. Trwają tak przez dłuższy czas po czym budzą się i wracają do normalnego funkcjonowania.
Niebawem okazuje się, że wszystkie mieszkanki miasteczka są w ciąży. W tym także żona profesora Gordona Zellaby, który to w pewnym sensie obejmuje przywództwo nad badaniem tego dziwnego zajścia. Po kilku miesiącach na świat przychodzi kilkoro niezwykłych dzieci. Wyróżniają się przenikliwymi spojrzeniami, białymi jak śnieg włosami oraz niebagatelnie szybkim rozwojem intelektualnym. Wkrótce okaże się, że dzieci te stanowią zagrożenie dla mieszkańców Midwich i być może dla całej ludzkości. Jak mała społeczność ma poradzić sobie z takim problemem?
Dzieci i niewinne słodkie bardzo często dla potrzeb horroru zmieniają się w niebezpiecznych manipulatorów, a nawet morderców. Jak widać koncepcja ta istniała już w latach ’60.Powieść Johna Wyndhama „The Midwich Cuckoos” – „Kukułcze jaja z Midwich” doczekała się dwóch ekranizacji. W 1960 roku niemiecki reżyser Wolf Rila stworzył pierwszą ekranizację, która do tej pory uważana jest za najlepszą.
„Wioska przeklętych” to horror sci-fi, jednak z uwagi na rok produkcji nie należy spodziewać się efektów specjalnych- bynajmniej nie jakiś oszołamiających. Tu sprawa wygląda podobnie jak to było w przypadku „Inwazji porywaczy ciał„. Nie mniej zdjęcia wykonane są bardzo solidnie i nikt nie powinien kręcić nosem na realizację.
Z pośród całej obsady prym wiodą oczywiście dzieci. Nie wiem na ile to kwestia zdolności młodzieży, a na ile sprawne dopasowanie aktorów do ról, ale efekt jest doskonały, a dzieci wyglądają i zachowują się tak jak należy tego oczekiwać- niebezpiecznie. Zaraz za nimi kroczy ich przewodnik i oprawca profesor Zellaby, w tej roli George Sanders, którego możecie kojarzyć chociażby z „Rebeki” Hitchcocka.
Najmocniejszym elementem filmu jest fabuła. Jak na historie sci- fi nie jest jakoś kosmicznie odrealniona. Najeźdźcy z kosmosu to nie zielone potworki plujące kwasem. Główne założenie ich działalności jest podobne do tego, co zamierzali obcy z „Inwazji porywaczy ciał” – poprawić nasz gatunek, zastąpić własnym. W „Inwazji porywaczy ciał” chodziło głównie o wyzbycie się sfery emocjonalnej, tu dodatkowo dzieci posiadały zdolności telepatyczne i inne pomniejsze fajniackie umiejętności.
Krótko mówiąc historia jest bardzo dobra, a jej przełożenie na srebrny ekran bardzo udane.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:9
Klimat:7
Zdjęcia:8
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Dialogi:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:7
73/100
Gość: piotrek, *.adsl.inetia.pl napisał
Ponoć książka jest super 🙂
Gość: natalia choung, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Nominuję twojego bloga do „The Versatile Blogger Award”.Po Więcej informacji zapraszam na blog szpilkiwsniegu.blogspot.com/