The Mirrors/ Lustra (2008) &
The Mirrors 2/ Lustra 2 (2010)
Po tym, jak z zadowoleniem odświeżyłam dobie thriller „Odbicie zła” naszła mnie chęć na kolejny film grozy z motywem lustra.
W tym miesiącu doczekaliśmy się polskiej premiery kinowej „Oculusa” (blisko dwa lata po premierze światowej- wstyd dystrybutorzy!), więc niech to będzie miesiąc pod znakiem zwierciadła. I tu apel do Was, jeśli kojarzycie jakieś tytuły z tym wątkiem, podzielcie się w komentarzu.
Dziś będzie więc o filmach bardzo spopularyzowanych, o dwóch częściach „Luster”.
Pierwszy z nich nakręcił Alexander Aja w dwa lata po sukcesie remake „Wzgórza mają oczy„. Tym razem wraz ze swoim wiernym scenarzystą, Gregory’m Levasseur’em, wziął na warsztat nie amerykański klasyk, lecz koreański film, który wyszedł w 2003 roku.
Nie bardzo pamiętam oryginał, na pewno go oglądałam i nie zdziwiłabym się, gdyby przypadł mi do gustu bardziej niż obraz Aji. W każdym bądź razie Gregory Levasseur przerobił scenariusz kładąc nacisk nie na wątki kryminalne, lecz te typowo horrorowe.
Powstała więc opowieść o byłym policjancie, który ma problemy z piciem. Ben, bo tak się zwie, podejmuje pracę jako nocny stróż w spalonym budynku, będącym niegdyś centrum handlowym Mayflower. Jego poprzednik zginął w dziwnych okolicznościach w czasie pracy, nikt jednak nie połączył jego śmierci z ogromnym lustrem w holu budynku, które jak wkrótce odkryje Ben, posiada niezwykłe i jednocześnie mordercze właściwości.
Film Aji obfituje w brutalność, jej przyrost jest nader bogaty jak na film z pod gatunku ghost story, ale krew to już chyba znak rozpoznawczy Francuza.
Ja osobiście nie do końca kupuje jego pomysł na filmową realizację motywu luster, choć muszę przyznać, że sam motyw luster w kinie grozy jest ciekawy. Mogą one stanowić wrota do innej rzeczywistości, mogą funkcjonować, jako swoiści obserwatorzy, którzy widzą nasz świat, pochłaniają go wraz tym co dobre i złe. Patrząc w lustro widzimy rzeczywistość identyczną, a jednak odwróconą, więc kaleką. W filmie Aji mamy to wszytko.
Lustro z Mayflower kryje w sobie zło, które ma zdolność wpływania na osoby, które mają z nim styczność. Lustro emituje obraz śmierci bohatera, jednak nie jest to złudzenie, bo po chwili po drugiej stronie, w rzeczywistości widzimy już zimnego trupa, który uczynił sobie to, co zrobiło jego lustrzane odbicie.
Tu reżyser ma szanse by dać upust swojemu rozmiłowaniu w makabresce. Już pierwsze sceny nie oszczędzają widza.
W pierwszej połowie filmu tropimy tajemnicę. Ben chce dowiedzieć się co skrywa lustro, jak się tego pozbyć by móc ochronić siebie i innych. Mamy tu do czynienia z wieloma dobrymi efektami, robiącymi wrażenie, mogącymi przestraszyć.
Tempo akcji jest szybkie i o zgrozo w drugiej połowie filmu jeszcze bardziej się rozpędza. Nagromadzenie wątków jest coraz większe i jak dla mnie mamy tu niezły bajzel. Jak wspomniałam nie do końca to kupuje, bo jednak najbardziej cenię sobie minimalizm, swobodę interpretacji. Tu tego nie ma.
Moim zdaniem najmocniejszym punktem filmu jest zakończenie. To w zasadzie jedyna rzecz, którą zapamiętałam do tej pory po pierwszym seansie z filmem. teraz, odświeżając go miałam w pamięci w zasadzie tylko finał, cała reszta jakoś mi umknęła, więc film oglądałam z uwagą, a mimo to czekałam już tylko na ten mocny finał.
Druga część filmu to w założeniu sequel, choć początkowo miałam wrażenie, że mam tu do czynienia z prequelem, takim nie do końca zgrywającym się ze starszym filmem, ale jednak prequelem. Dlaczego? Ano w „Lustrach 2” zaczynamy od otwarcia galerii handlowej i jeśli czegoś nie pokręciłam, sklep nazywa się Myflower. Jego właścicielem jest ojciec głównego bohatera.
Znowu mamy tu postać borykającego się z problemami i nałogiem faceta, który podejmuje pracę nocnego stróża w budynku z przeklętym lustrem. Jego poprzednik, który w przeciwieństwie do poprzednika Bena uszedł z życiem bardzo źle wspomina swoją pracę.
Nasz bohater, Max widzi w lustrzanym odbiciu niepokojące rzeczy. Podobnie jak to było w „Lustrach” zwierciadło kryje w sobie czyjąś duszę. Tym razem nie ma ona demonicznego rodowodu, jednak stanowi zagrożenie dla osób, które mają z nią styczność.
Fabuła rozwija się prostym torem wzdłuż, którego składane są kolejne ofiary lustra. Scen makabrycznych nie zabraknie po raz kolejny.
O ile Aja komplikował sprawę o tyle Victor Garcia nadmiernie wszystko uprasza. Jego historia jest boleśnie przewidywalna i praktycznie jeszcze nim przewinie się połowa filmowej taśmy seans możemy zakończyć, bo wszytko jest już jasne. Ci, którzy zostaną przed ekranami zostaną uraczeni sentymentalnym i durnym finałem, całkowicie przeczącym temu, co prezentowała pierwsza odsłona „Luster”. Jeśli miałbym określić „Lustra 2” jednym słowem, użyłabym określenia: naiwny.
Słowem podsumowania mogę spokojnie powiedzieć, że nie szaleję na punkcie tej serii. Podoba mi się wyjściowy pomysł, ale jego poprowadzenie już nie do końca.
Moja ocena:
Lustra: 6/10
Lustra 2:4/10
W skali brutalności:4/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Seria średnia, choć ciekawy pomysł z lustrami (szczególnie w pierwszym filmie), dwójka na pewno bardziej krwawa. Drugi film nieco słabszy, ale można zobaczyć 🙂