The hills have eyes/ Wzgórza mają oczy (1977)
vs
The hills have eyes/ Wzgórza mają oczy (2006)
Mutaki z amerykańskich bezdroży po raz pierwszy wyłoniły się zza pustynnych wzgórz w 1977 za sprawa (znowuż) Wesa Cravena. Film miał być (podobno) odpowiedzią Cravena na Hopperową „Teksańską masakrę piłą mechaniczną”. Nie sądzę jednak by Wes faktycznie potrzebował takiej inspiracji, gdyż już na początku lat siedemdziesiątych nakręcił swój pierwszy film z pod znaku gwałtu i emocji (exporation camp) „Ostatni dom po lewej” posługując się formułą rape and revenge. Wykorzystał co prawda motyw kanibalizmu i przemocy oraz umieścił miejsce akcji na odludziu, ale na tym w zasadzie podobieństwa się kończą. Jedni to właśnie Wesa uważają za ojca wszelakich „Dróg bez powrotu” i innych masowo produkowanych filmów z bliźniaczym wątkiem, inni za takowego uważają jednak Hoppera.
Zarówno oryginalny film jak i jego remake opowiadają o rodzinie Carterów, którzy w drodze do Kaliforni postanawiają odwiedzić starą kopalnie srebra.
W oryginale zostają ostrzeżeni przed tym przez starego pracownika stacji, w remake są przez niego z premedytacją skierowani w niebezpiecznym kierunku. W oryginale stary jest ojcem 'dowódcy’ watahy sodomitów. Kiedy jego nieudaczny synuś podrósł został przez niego przegnany na pustynie, gdzie założył swój klan wraz uprowadzoną prostytutką. Stary jest wrogo nastawiony do ludzi ze wzgórz.
W remeke mamy do czynienia z bardziej futurystyczną wizją, nawiązująca do testów nuklearnych, których ofiarami padają górnicy i ich rodziny – promieniowanie było dla nich katastroficzne w skutkach toteż obecnie żyją w odosobnieniu i rozmnażają się sprowadzając na świat coraz to bardziej odjechane mutaciątka. Pracownik stacji wspiera ich kanibalistyczne zapędy.
Po za tym dość zasadniczym, ale nie bardzo wpływającym na dalszy przebieg akcji wątkiem początku ludzi ze wzgórz obydwa filmy nie różnią się pod względem fabuły praktycznie wcale.
Charakterystyka rodziny Carterów: Patriarchalny Duży Bob, jego rozmodlona małżonka, dwójka nastoletnich dzieci- śliczna Brenda i ciapowaty Mały Bob, oraz dorosła córka z mężem i niemowlęciem u piersi, również jest identyczna z tym, że w remake twórca nieco bardziej rozwinął wątki rodzinnych relacji.
Kiedy już rodzinka wyląduje w zepsutym aucie i klaustrofobicznej przyczepie na bezludziu zaczyna się polowanie. Ojciec rodziny wraz z mężem córki udają się w poszukiwaniu pomocy, znika jeden pies. Wzrasta nastrój zagrożenia, aż w końcu sodomici wpadają do przyczepy. Jest gwałt, jest morderstwo, uprowadzenie niemowlęcia w celach konsumpcyjnych.
W remake wszystko pokazane jest bardziej dosadnie. Szczególnie makabryczny wydaje się stos, na którym zapłonie ojciec rodziny. Mocnym elementem jest również wycieczka po włościach dawnych górników i spotkanie z resztą chalastry mutantów.
Zarówno film Cravena jak i remake francuskiego reżysera nie są obrazami przyjemnymi w odbiorze. Sodomia jest wszechobecna, zagrożenie nieustannie depcze po piętach.
Sama lokalizacja miejsca akcji przyprawia o dreszcze.
Jeżeli miałabym wybrać, którą wersję tej historii wolę nie potrafiłabym się zdecydować. Każda ma swój urok. W oryginale mamy cudowny klimat lat 70, ale od strony technicznej nowsze wzgórze prezentują się lepiej.
Moja ocena:
Wzgórza mają oczy 1977: 7/10
Wzgórza mają oczy 2006: 7+/10
W skali brutalności:
Wzgórza mają oczy 1977: 7/10
Wzgórza mają oczy 2006:9/10
Gość: kayuzo, *.zory.vectranet.pl napisał
Wydaje mi się, że remaki są zawsze lepsze w przypadku Cravena. W oryginałach jest on oszczędny w dialogi i relację między postaciami (jak w przypadku WMO ciężko jest dojść do tego kto kim dla kogo jest). Ale, żeby nie było Craven i tak wymiata!
Gość: funny bear, *.icpnet.pl napisał
Wzgórza mają oczy (2006) – 5/10 w porywach 6/10 .
w porywach 6/10 ze względu na możliwe autentyczne zatuszowane zdarzenia .
ilsa333 napisał
Kayuzo,myślę, że masz rację. Jak sobie przypomnę np. postać Marie z „Ostatniego domu…” w wersji Cravenowskiej to wydaje mi się ona strasznie… bezpłciowa. Za to w remake, pisałam chyba nawet o tym, miała jakieś cechy osobowe po za tym, że jest młoda i ładna. Może Craven traktował swoich bohaterów trochę jak 'rekwizyty’, które miały mu pomóc w zaprezentowaniu swoich makabresek. Trochę tak ich 'używał’ a nie tworzył, stad takie wrażenie.
Gość: kayuzo, *.zory.vectranet.pl napisał
Ilsa „Ostani dom po lewej” to najlepszy przykład. W remaku wszyscy bohaterowie są ludzcy, szczególnie rodzice. Motani sprzecznymi uczuciami, boją się, ale muszą zabić aby córkę ratować. Jednak nie robią tego z uśmiechem na twarzy. A u Wessa pełen luz 😉 Pomimo zapewnień na opakowaniu DVD, iż TO TYLKO FILM! czułem się jakbym oglądał komedię w iście monty pythonowskim stylu. I tak muzyczka w tle podczas ucieczki i gwałtu tej dziewczyny, coś jak z Królika Buggsa. Plus mało rozwinięci policjanci.
ilsa333 napisał
Tak, też odniosłam podobne wrażenia, dlatego pomimo całego szacunku jaki mam do twórczości Cravena to po jego „Ostatnim domu…” lekko się przejechałam;)
Ale… ale… remake jego „Koszmaru…” wzbudził we mnie bardzo niesympatyczne uczucia. Nie czepiam się aktorstwa, efektów, bo wszystko było niby ok, ale, że z Fred’a zrobili pedofila to mnie po prostu zatkało. I co jeszcze, akurat w jego „Koszmarze…” bohaterzy wyjątkowo nie są tacy nijacy.
Gość: kayuzo, *.zory.vectranet.pl napisał
Jestem wielkim fanem Cravena i uwielbiam jego film. Masz rację nie wszystkie jego filmy są „gorsze” od remaku. „Koszmar” wymiata choć i tak wolę Jasona H. z „Piątku 13tego” 😉
ilsa333 napisał
i na niego przyjdzie czas, mam w planach, choć przeraża mnie perspektywa pisania o tyyylu częściach jego przygód;)
Gość: kayuzo, *.zory.vectranet.pl napisał
Haha ja dotrwałem do 9 części. Wszystkie takie same, tak samo głupie i tak samo płytkie, że aż mega wciągające. Największy sentyment mam do tej serii. Od niej zaczęła się moja fascynacja horrorami. Każda kolejna część leciała na TVP1 w nocy w piątki i tak co tydzień z kuzynem oglądaliśmy… Dawno temu.
Gość: funny bear, *.icpnet.pl napisał
@Gość: kayuzo
2013/11/04 22:38:02
6 , 8 , Jason X , Jason kontra Freddy i najlepsza część Piątek 13-go (2009)
pozostałe są słabsze – jedynka najsłabsza , aż dziw jak ten pomysł ewoluował do kapitalnego filmu jakim jest Piątek 13-go (2009).
Jason i Pinhead rządzą , chociaż facio z FRITT VILT też jest niezły ;-D
Gość: funny bear, *.icpnet.pl napisał
@Gość: kayuzo
2013/11/04 22:38:02
9 – jest najbardziej absurdalna przez te wcielenia – nie podoba się mi ten pomysł , bo za mało Jasona w tym ;-( jednak SUPER SHARK (2011) przebił nawet 9 część Jasona pod względem absurdu ;-D w tej kategorii nikt nie ma szans ;-D TO ARCYDZIEŁO !
ilsa333 napisał
Kayuzo, ja chyba obejrzałam z pięć części, może sześć, nie więcej.
Ma ta seria swój urok. Choć z takich starych dobrych slasherów wolę serię „Uśpiony obóz”. „Podpalenie” też jest niezłe. Natomiast do takiego „Halloween” w ogóle nie mogę się przekonać, choć Myers jest całkiem interesującą postacią.
Gość: kayuzo, *.zory.vectranet.pl napisał
Również „Halloween” mnie nie kręci. Nie wiem czemu. „Uśpiony obóz” jeszcze dziś obejrzę bo nie widziałem.
ilsa333 napisał
Pierwsza część „Uśpionego…” jest zaskakująca. Pozostałe to już typowa kontynuacja, ale też warto. Mam nadzieję, że podzielisz się wrażeniami;)
Gość: Lololo, *.dynamic.chello.pl napisał
Jaka, u diaska, sodomia? Oglądałyśmy inny film?
ilsa333 napisał
Sodomia w języku polskim termin określający zoofilię lub homoseksualizm. Zgodnie z regułami języka polskiego rzeczownik sodomici oznacza mieszkańców Sodomy, biblijnego miasta leżącego nad morzem Martwym. Od średniowiecza określenie to oznacza również perwersyjne zachowania seksualne. „Sodomia” jako określenie perwersji seksualnej wprowadził średniowieczny pisarz Piotr Damiani