Reazione a catena/ Krwawy obóz (1971)
W domu nad zatoką, gdzie niedawno rozkwitła nowa gałąź turystyki zostaje popełnione podwójne morderstwo. Hrabina Federica, inwalidka, zostaje powieszona przez swojego męża. Nim tajemniczy mężczyzna załatwi oprawcę Federicy i wrzuci jego zwłoki do wód zatoki, chciwy małżonek zdoła upozorować samobójstwo żony.
Sprawa wydaje się tajemnicza, lecz przez długi czas nikt nie poddaje w wątpliwość faktu, że kaleka kobieta sama targnęła się na swoje życie, a Paolo uciekł w siną dal.
U schyłku lata, gdy dom i przyległe do niego budynki- między innymi nocny klub Paola – wieją pustką, nad zatokę przybywa czwórka młodych ludzi. Podział ról w tym stadzie jest zapowiedzią schematu protagonistów jaki przetrwał po dziś dzień: Frajer, macho, dziwka i niewiniątko w zwiewnej haleczce i kokardą na kaskadzie blond włosów. Szybko padają oni ofiarami mordercy, być może tego samego osobnika, który załatwił Państwo Fosatti.
„Krwawy obóz”, włoskiego reżysera filmów giallo, doczekał się tytułu pierwszego slashera, a nawet pierwszego camp slashera, czyli prekursora dla takich obrazów jak „Piątek trzynastego”, „Uśpiony obóz” i wielu wielu innych filmów, których fabuła ogranicza się do rzezi dokonanej na uczestnikach letnich obozów.
W swoim 65 letnim życiu Mario Bava nakręcił ogromną ilość filmowego materiału. Obok Dario Argento jest jednym z najznamienitszych twórców nurtu giallo, czyli mówiąc skrótowo, wyjątkowo krwawego kryminału. Zmarł w roku osiemdziesiątym, toteż nie doczekał się slasherowego bumu nadciągającego zza oceanu w ślad za jego filmem.
Bardzo długo polowałam na ten film, bo choć w roku 2005 został wciągnięty na listę najlepszych horrorów wszechczasów, nie jest tak znany, jak jego amerykańscy naśladowcy -zazwyczaj, z resztą, dużo gorsi.
ŻADEN z amerykańskich slasherów nie posiada tak pięknie, wręcz epicko przedstawionych scen morderstw. Już sam początek, czyli śmierć hrabiny, robi duże wrażenie, ale kiedy nasz antybohater zabierze się za młode, ponętne ciałka obozowiczów jest jeszcze lepiej. Trzeba to po prostu zobaczyć!
Filmy takie jak „Piątek 13ego”, „Upiorne urodziny„, czy „Uśpiony obóz” wyróżniają się na tle innych slasherów, jak chociażby „Madman’a” bardziej przemyślaną fabułą, elementem zaskoczenia w finale, intrygą towarzyszącą odkrywaniu tożsamości mordercy. To ewidentna i bardzo widoczna spuścizna filmów giallo, gdzie wcale nie było tak łatwo dowiedzieć się kto tu grasuje i morduje – w końcu to istota kryminału.
Nie inaczej jest w pierwszym slasherze dziejów, czyli „Krwawym obozie”. Pierwsza połowa filmu to dość gęste nagromadzenie krwawych scen, ale też zaczątki intrygi, która odsłania się w drugiej połowie filmu, nadal nie wkładając kawy na ławę jeśli chodzi o tożsamość mordercy. Antybohaterów okazuje się być więcej niż jeden, każdy coś knuje.
Nie zabraknie nam podejrzanych, bohaterów, których spokojnie można by posądzić o szaleństwo i tym samym wypatrzeć nóż w ich kieszeniach.
Spokojnie mogę powiedzieć, że ten obraz nie ma w sobie nic z głupoty, czy naiwności średniej jakości slasherów. Dialogi są inteligentne, pojawia się odrobina wisielczego humoru, a mimo to dominującym elementem jest widmo czyhającej śmierci.
Naprawdę kawał dobrej roboty. Wszyscy rozmiłowani w slasherach, miłośnicy pojebów z piłami, siekierami i nożami, zdeformowanych, poparzonych, mściwych i chorych psychicznie powinni zapoznać się z „Krwawym obozem”, chociażby po to, by zobaczyć od czego to wszytko się zaczęło.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:7
Zabawa:7
Walory techniczne:9
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:8
76/100
W skali brutalności:4/10
Gość: Gosia K. Isil, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Dobrze wiedzieć od czego się zaczęło. Lubię slashery, więc na ten z pewnością się skuszę:)
Gość: vengigat, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Polecam Ci zerknąć na film The Damned 2013
ilsa333 napisał
Przed chwilą, dosłownie, oglądałam. Jutro będzie wpis.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Bava (za co go zresztą bardzo cenię) był ojcem chrzestnym włoskiego giallo, a bez jego zabaw kolorami w „Sei donne per l’assassino” pewnie nie byłoby „Suspirii”. 🙂 Niemniej tak tam, jak tu, jak i chyba w każdym filmie Bava pokazuje się przede wszystkim jako wyborny zdjęciowiec (którym de facto był), budowniczy klimatu, nastroju niż reżyser prowadzący aktorów i opowiadający historię. „Krwawy obóz” (nie wiem czemu polski czy angielski tytuł nie mógł trzymać się tej oryginalnej „Reakcji łańcuchowej”) mimo pomysłu, klimatu, niezłych zdjęć czy muzyki znów drażni prowadzeniem historii, która robi się w końcówce totalnie chaotyczna, oraz brakiem bohatera, któremu by się kibicowało. I ani widza ziębi, ani grzeje, kto kogo za chwilę zabije. Film dziś to głównie ciekawostka historyczna – ot, po części prekursor slasherów. I niewiele poza tym w sumie.
ilsa333 napisał
Myślę, że polski tytuł został tak, a nie inaczej sformułowany właśnie ze względu na to, że mamy tu do czynienia z prekursorem camp slashera, więc słowo 'obóz’ musiało się tu znaleźć.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Być może, tylko że… tu nie było żadnego „obozu”. 😀 To już lepiej by skorzystali z wersji angielskiej i zrobili „Krwawą zatokę”. 🙂
ilsa333 napisał
No, teoretycznie był. Mąż hrabiny założył jakiś turystyczny interes w zatoce, było tam kilka domków i klub:)