The last will and testament of Rosalind Leigh (2012)
Po śmierci matki, jej dorosły już syn, Leon, przybywa do odziedziczonego po zmarłej domu. Po co? Początkowo może się wydawać, że tylko po to by sprzedać przez lata gromadzone przez matkę zabytkowe ozdoby. Tak naprawdę chodzi o coś jeszcze. Można to nazwać próbą poradzenia sobie z przeszłością.
Narratorką opowieści jest zmarła Rosalind, która snuje historię swojego samotnego życia. Kobieta zmarła w opuszczeniu, otoczona przez rozliczne przedmioty mające ją chronić przed mrokiem, piszczałki organów (nie wiem jak je powinnam nazwać), dzwoneczki i przede wszystkim anioły. Wszystkie te przedmioty zdobią wnętrze domu, do którego przybywa bohater.
Dużą część filmu stanowią powolne przejazdy kamery po domostwie, które może zachwycać i jednocześnie przytłaczać swoim wystrojem. Za tak klimatyczną scenografię należą się duże brawa twórcy. Podobnie jak operatorowi, który precyzyjnie ukazał nastrój obecny w poszczególnych pomieszczeniach. Po za atmosferą grozy nie ma bowiem w tym filmie wiele więcej.
Mistrz tworzenia klimatu nie skupił się już tak bardzo na fabule. Zbudował ją na lichych podstawach, rzucił kilka szczątkowych informacji, zasiał ziarnko strachu, ale cały ciężar filmu oparł na tylko sobie znanej interpretacji. Owszem, widz może mieć własne teorie, ale szczerze mówiąc nie bardzo ma na czym je oprzeć. Efekt jest taki, że mamy bardzo ładnie zrobiony film o niczym.
Pojawia się wątek religijnego fanatyzmu, który bez wątpienia ogarnął matkę Leona i który doprowadził do tego, że została ona sama. Dewocja zawsze budzi grozę, przynajmniej we mnie. Twórca filmu opowiada o tym szaleństwie w bardzo poetycki sposób, jednocześnie jest w tym bardzo asekurancki, tak jakby bał się zdradzić zbyt wiele. Tak samo jak swój bohater, jest już gotowy do otwarcia drzwi, ale odwraca się na pięcie i wycofuje. Jest bardzo niekonsekwentny w straszeniu.
Pojawiają się tu potencjalnie bardzo interesujące elementy, jak pukający do drzwi przyjaciel matki członek religijnej społeczności, w której działała, stwór grasujący w ogrodzie, czy ręka wyłaniająca się zza winkla. Niestety przyjaciel nie pojawia się już więcej, stwór wpadł jedynie na gościnny występ, a ręka pozostaje tylko ręką, innych części zmory brak.
Nie chcę żeby to brzmiało tak, jakby film mi się nie podobał. O nie, tak nie było. Oglądałam go jak urzeczona. Pod względem realizacji jest rewelacyjny, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt iż jest debiutem kanadyjskiego reżysera, który do tej pory obracał się w kręgach krótkometrażówek. Tym razem wygrzebał skądś dobrego operatora i scenografa i przekonał do udziału w projekcie dobrą obsadę. Mam tu szczególnie na myśli Vanesse Redgrave, moją ulubioną aktorkę, jeśli chodzi o starsze pokolenie. Użycza ona głosu narratorce i w dużej mierze jej zasługą jest nastrój filmu. Całkiem dobrze spisał się także odtwórca roli Leona, którego pamiętam z „Zabójczych piosenek małego miasta”.
„Ostatnia wola i testament R.L.” jest skierowany do widzów przedkładających klimat nad fabułę. Nie oczekujących szczególnych wrażeń po za tymi wizualnymi. Na pewno jest to coś nowego, ale ostrzegam, nie każdemu się to spodoba i trudno mieć o to pretensje.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:5
Klimat:10
Napięcie:6
Zaskoczenie:4
Zabawa:8
Walory techniczne:10
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:7
71/100
W skali brutalności:0/10
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Ilsa dziś krótko – mam ten film na komputerze ale ni jak idzie zdobyć mi napisów do niego aby ze ślubną oglądnąć. Jeśli masz napisy do „The last will….” to daj link, cholernie chcieliśmy ten film obejrzeć 🙂 Z góry dzięki.
ilsa333 napisał
Ja zgarnęłam wersje z wtopionymi napisami. Sprawdź na napi project tam powinny być.
Gość: oxy, *.bialystok.vectranet.pl napisał
Na Peb.pl jest z wtopionymi
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Dzięki. Niestety nawet mistrzowie tłumaczeń z napiproject nie dali rady temu filmowi. Próbowałem już nie raz. Ale zasysam już z wtopionymi i czekam z niecierpliwością na ten film (mam wolne łącze dlatego czekam). Jakoś kanadyjskie kino przemawia do mnie ostatnimi czasy. Może dlatego, że niby też Ameryka ale nie holiłód? Zobaczym