You’re next/ Następny jesteś Ty (2011)
Rzęsiste brawa, achy i ochy wszelkiej maści na temat produkcji Adama Wingarda rozbrzmiewają już od miesiąca, mimo iż do polskich kin film ma dopiero wejść 6 września. Bardzo sugestywna i skuteczna w większości przypadków reklama głosiła, że będziemy mieć do czynienia z filmem: niesztampowym, podejmującym walkę ze schematami jakimi jesteśmy od lat karmieni, inteligentnym i strasznym. Podeszłam do tego z przymrużeniem oka, skutkiem czego wyszłam z seansu bardziej zadowolona niż się spodziewałam.
Rodzina Davisonów spotyka się w rezydencji na odludziu, aby celebrować trzydziestą piątą rocznicę ślubu Aubrey i Paula. Przybywają ich trzej synowe z partnerkami i córka z partnerem. Z tego grona na pierwszy plan szybko wyłania się Erin narzeczona Crispiana. Po mniej więcej dziesięciu minutach wiemy, że oto przed nami stoi final girl.
W czasie rodzinnej kolacji dochodzi do kilku niesmacznych scysji. Wtedy przez okno w jadalni wpadają pierwsze strzały raniące pierwsze ofiary. Ktoś próbuje uśmiercić rodzinę Davisonów.
„Następny jesteś Ty” to klasyczny przykład thrillera z podgatunku home invasion. Grupa bezwzględnych morderców atakuje bohaterów w ich domu, tak jak to było w „Nieznajomych”, „Funny games”, czy „Ils„.
Włamywacze są niezwykle brutalni. Machają siekierami, maczetami, strzelają do ofiar z kuszy. Takie nieco staromodne środki zagłady nasuwają skojarzenie ze starszymi przedstawicielami horrorów typu slasher.
Scenografia, czyli pokaźnych rozmiarów dom urządzony w stylu Tudoriańskim również może kojarzyć się posuniętymi już w latach produkcjami- Dla kontrastu mamy takie filmy jak „Noc oczyszczenie„, czy „Napaść„.
Nie mamy tu do czynienia z żadnymi technicznymi nowinkami. Erin, nasza final girl, łapie wszystko co ma pod ręką dla obrony. Jej zachowanie może jednak budzić w widzu wątpliwości. Z jednej strony cieszymy się, że nie mamy do czynienia z kolejną pierdołą, której tylko cudem i fartem udaje się ujść z życiem, ale z drugiej strony jej zagrywki w stylu Lary Craft czy McGywera mogą rozśmieszyć.
A powiem szczerze, że scen mogących wzbudzić w widzu śmiech jest sporo. Dialogi, szczególnie w końcowej części obrazu kojarzą się bardziej z pastiszem niż filmem, który ma przerazić.
Reżyser filmu chciał stworzyć bardziej klasyczny obraz z motywem włamania, jednak scenarzysta zapragnął innowacji, toteż w połowie filmu zastępuje zwrot akcji, nie jest on jednak tak zaskakujący jak chcieli by tego twórcy.
Druga część filmu, kiedy już poznajemy zamiary i przyczyny, przeradza się niejako w film z podgatunku revenge. Kilka scen silnie skojarzyło mi się z „Ostatnim domem po lewej„. Fragment z blenderem jest niewątpliwie… interesujący:)
Klimat obrazu tak jak wspominałam kojarzy się ze starszymi przedstawicielami gatunku. Nie tylko ze względu na scenografię. Rękę do takiego efektu na pewno przyłożyła filmowa muzyka stylizowana na soundtrack ze starego dobrego slashera. Grze aktorskiej nie mam nic do zarzucenia, podobnie jak zdjęciom.
Flm należy oglądać z lekkim przymrużeniem oka mimo iż napięcie budowane jest całkiem na serio, a krwi będzie sporo.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:9
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś:6
Zaskoczenie:6
70/100
W skali brutalności:7/10
Za zaproszenie na pokaz filmu dziękuję M2 Films:
Dodaj komentarz