In her skin/ W jej skórze (2009)
Pewnego wieczoru, po zajęciach z tańca 15 letnia Rachel Barber nie wraca do domu. Jej rodzice szaleją z niepokoju. Z powodu opieszałości policji sami muszą podjąć działania, które pomogą odnaleźć ich córkę. – Sam początek filmu skupia się na staraniach rodziców. Na szczęście fabuła filmu szybko przechodzi do meritum i zamiast kolejnej ckliwej historii o poszukiwaniach zaginionej córy mamy do czynienia z pięknie, aczkolwiek nie do końca perfekcyjnie wyłożonym portretem psychologicznym sprawczyni uprowadzenia dziewczyny. Mogę Wam chyba coś zdradzić w tym temacie, bo „W jej skórze” nie jest thrillerem obfitującym z jakieś zabójcze zwroty akcji. Po nitce do kłębka ekspresowo poznajemy tożsamość zabójczyni i przebieg całego feralnego zajścia- to jest właśnie główna oś fabuły.
„W jej skórze” to obraz oparty na autentycznej historii, która wydarzyła się w Australii, bodajże w latach ’90. Historia morderstwa Rachel została również opowiedziana w książce „Perfect Victim”, napisaną przy współpracy z matką ofiary. Niestety nie słyszałam, żeby została wydana po polsku.
W filmie poznajemy Rachel jako młodą, śliczna i utalentowaną nastolatkę. Jej koleżanka z sąsiedztwa stanowi jej dokładne przeciwieństwo. Caroline, mogłaby wydawać się zwykłą zakompleksioną siksą, ale w jej głowie potrzeba społecznej aprobaty urosła do rangi psychotycznej obsesji.
Za wzór i wcielenie niedoścignionej doskonałości Caroline postrzega Rachel.
Obserwujemy początki zaburzenia Caroline, jego zaawansowany obraz aż w końcu eskalację, w której poprzez brutalne morderstwo Caroline w swojej głowie staje się Rachel.
Nie poznajemy tu dalszych losów zabójczyni jednak z lektury wcześniej wspomnianej książki dowiadujemy się, że Caroline poniekąd osiągnęła swój cel także w rzeczywistości: Żmudny proces sądowy i stres z nim związany sprawił, że schudła, a rozgłos jaki dało jej morderstwo nastolatki przysporzył jej wielu sympatyków, wśród więźniarek czuje się jak królowa, a więzienny system dał jej upragnioną stabilność;)
„W jej skórze” nie przypomina dokumentu mimo iż obrazuje autentyczne wydarzenia. Jest w nim jakiś mroczny, artystyczny duch, który nieco gryzie się z brutalnością tej historii.
Obsada aktorska nie powala, choć dwie główne postaci kobiece spisały się całkiem dobrze. Muzyka filmowa jest wręcz idealna. Oto próbka:
Całość jak najbardziej godna uwagi.
Moja ocena:
Straszność:5
Napięcie:6
Fabuła:8
Klimat:7
Zabawa:9
Walory techniczne:8
Oryginalność:8
To coś:9
Zaskoczenie:4
Aktorstwo:7
71/100
W skali brutalności:2/10
Gość: Patsi, *.ip.jarsat.pl napisał
Proszę o recenzję filmu „Martyrs. Skazani na strach” (2008)
ilsa333 napisał
Da się zrobić:)