Trupia otucha – Dan Simmons
Podczas drugiej wojny światowej Saul Laski jako młody chłopak trafia do obozu zagłady. Tam mierzy się z okrucieństwem, tam kształtuje w sobie jedyny imperatyw jaki zdaje się wówczas ważny- chęć przetrwania. Tam spotyka Obersta, którego od innych esesmanów odróżnia Talent – zdolność wnikania w w drugiego człowieka i przejmowania nad nim kontroli. To doświadczenie, ten gwałt na psychice, z którego chyba tylko cudem zdołał się wyzwolić determinuje jego dalsze życie. Zostaje psychiatrą, chcącym zrozumieć istotę przemocy. A może wtedy zdoła zrozumieć to co spotkało go w Chełmnie?
Wiele lat później nadal szukając odpowiedzi jak możliwym było to wręcz paranormalne doświadczenie z młodości trafia na trop swojego nemezisa. Co więcej gdy jego drogi krzyżują się z podrążoną w żałobie po tragicznej śmierci ojca Natalie dowiaduje się, że takich osób jak jego Oberst jest więcej – obdarzonych Talentem psychicznych wampirów.
„Trupia otucha” okazała się prawdziwym czytelniczym wyzwaniem, przyprawiającym z racji swoich rozmiarów o ból nadgarstków i towarzyszącym mi przez całe lato. Jeśli uważacie, że „Terror”, czy „Drood” to wielkie tomiszcze, weźcie w dłonie „Trupią otuchę”. Nią spokojnie można zabijać. Piękne jest to vesperowskie wydanie, nie powiem, ale e book byłby jednak wygodniejszy;)
Jak wiecie, na czele moich ulubionych powieści Simmonsa nieodmiennie stoi „Drood”, niedaleko za nim „Terror”, a jak się okazało „Trupia otucha” może ich nad nimi górować tylko rozmiarem. Nie zostanie moją ulubioną książką, ale uważam ją za lepszą od chociażby „Dzieci nocy”.
To powieść przebogata, nie sposób przywołać tu nawet najistotniejszych elementów akcji, gdyż ta jest do prawdy wartka. Podróżujemy między kontynentami, odbywamy podróże w czasie przenoszą się do wspomnień z młodości naszych bohaterów i antybohaterów. Śledzimy potyczki z agentami, współprace z izraelskim Mosadem, dowiadujemy się dlaczego zginął chociażby John Lenon. Intryga goni intrygę, a na każdym kroku czeka podstęp. Mamy tu do czynienia z kompilacją gatunków od sensacji aż do horroru z czego proporcje tego ostatniego są tu chyba najmniejsze.
Głównym tematem powieści – uwaga, bo tu będzie wielkie zaskoczenie – jest walka ze złem;) Pozwoliłam sobie na tą małą ironię, ale to nie znaczy, że uważam Simmonsowe podejście do tematu za banalne. On chyba nigdy nie jest banalny. Na kanwie powieści wampirycznych buduje postać współczesnego krwiopijcy, który choć łaknie krwi i potrzebuje jej by przedłużyć swoje życie, to ma zupełnie innym sposób konsumpcji. Wampiry Simmonsa, mam tu ma myśli zarówno Obersta jak i Ninę, Melanie i członków 'klubu wyspiarskiego’ nie brudzą sobie rąk (ani zębów;). Energię czerpią z samego aktu zmuszenia kogoś do przemocy, żerowaniem jest więc samo przejecie kontroli nad jakimś niewinnym człowiekiem i popchniecie go do zbrodni, lub samobójstwa. Ale nie tylko, są tu tacy co wolą siłą umysłu ściągać laskom majtki z dupy i to im wystarcza.
Mamy tu do czynienia z całą watahą ciekawych charakterów. Weźmy chociażby Saula Laskiego, żydowskiego psychiatrę, który pchany własnym PTSD wypowiada wojnę 'utalentowanym mordercom’. Dzięki postaci Saula Simmons ma dobry pretekst do snucia iście psychoanalitycznych rozważań na temat istoty przemocy. Jego obsesyjna pogoń za Oberstem to też dobry temat do osobnej analizy.
Zdarza mi się autentycznie popadać w rozpacz, tonąć w tej bezdennej otchłani bez przyszłości, którą Hopkins nazwał trupią otuchą.
Profile psychologiczne dwóch leciwych już dam Niny i Melanie okazały się bardzo zajmujące. Mniej intryguje Oberst, psychopata ot co, wiele więcej tu nie znajdziecie, choć ma on swoje specyficzne zainteresowania na które warto zwrócić uwagę. Macza on swoje palce w większości scen mogących wywołać dreszcz niepokoju. Na pewno nie ma tu miejsca na nudę, jednak jest to powieść, która zje sporo Waszego czasu i na to musicie się mentalnie przygotować.
Moja ocena: 8/10
Współpraca wydawnictwo Vesper
Dodaj komentarz