Nowy księżyc na wodzie – Mort Castle
Zbiory grozowych opowiadań, mam wrażenie, że tym ostatnio żyję 😉 A oto i kolejny, długo wyczekiwany na polskim rynku „Nowy księżyc na wodzie” od Morta Castle’a, za którego przekład odpowiada Dawid Kain, albo Marcin Kiszela, jak kto woli – mój mistrz bizarro. W zbiorze znajdziemy aż dwadzieścia dziewięć opowiadań dlatego jest to wymarzona oferta dla osób chcących wyrobić sobie jakieś pojęcie o stylu autora nim sięgną po jego powieści. Osobiście mam już za sobą dwie toteż wiedziałam mniej więcej czego mogę się spodziewać i w jakich obszarach grozy porusza się Mort Castle.
A są to obszary dobrze znane fanom gatunku. Możecie powiedzieć, że nie jest przez to zbyt oryginalny, ale możecie też stwierdzić, że doskonale zna gatunek i wie co powinno się w nim ująć. Z resztą, zajrzyjcie do wstępu, tam autor wykłada swoje poglądy na temat literackiego horroru. „Horror znaczy: A CO, GDYBY? Przede wszystkim zapomnijmy o metafizycznych bredniach, horror to niemożliwe do opanowania cierpienie, które sami sobie zadajemy.”
Mort Castle jest wierny swoim postulatom dlatego nie używa zbędnych słów, a grozę potrafi wprowadzić jednym zdaniem i jest to zwykle groza codzienności.
Autor ulubił sobie wątki związane z przemocą wobec dzieci i eksploatuje ten temat wielokrotnie. Znajdziemy go w mocnym „Dla Twojej wiadomości”, „Pora na przyjęcie” i w mniejszym stopniu także w „Miłość, nienawiść i piękne morze na wysypisku”. Od czasów „Przeklęte bądź dziecię” będzie mi się kojarzył głównie z tym. Wyżej wymienione opowiadania są zresztą jednymi z najlepszych w zbiorze.
Zakres wątków jest jednak dużo większy i nie ma co się temu dziwić skoro mamy do czynienia z 29 historiami. W oko wpadł mi „Tatko to niezły bystrzak” gdzie skupiamy się na opowieści chłopca, w którym młodszy brat budzi zupełnie nie braterskie uczucia. Finał tej historii jaki sugeruje autor jest potworny. Jeśli już o braciach mowa warto wspomnieć o „Galopujący koń, wysoki biały dźwięk” rozgrywającym się w czarnej dzielnicy dramacie pełnym bezcelowych śmierci.
Mroczne tony znajdziecie też w opowiadaniu tytułowym „Nowy księżyc na wodzie”, które traktuje o grupie muzyków, którzy pewnej nocy zauważają wyłaniającą się z morskiej toni kobietę. Kobieta przynosi zgubę, bo jakże by inaczej.
Ciekawy choć znany motyw telefonu z zaświatów mamy w opowiadaniu „Zadzwonię do Ciebie”. Moją uwagę zwróciły też „Więzi” stanowiące przykład rodzinnej satyry w grozowym ujęciu. Jest też kot:) Warte wspomnienia tytułem jest też „Jaś, Małgosia i czarownica: Listy do artystki” czyli pewna wariacja na temat znanej baśni o Jasiu i Małgosi.
Niestety trafiły się też opowiadania, które zupełnie nie trafiły w mój gust, wydały mi się krańcowo niedbale napisane i bez wyraźnego konceptu, przez to nie mogę mówić o równowadze w zbiorze, mogę natomiast powiedzieć, że za jego sprawą poznacie pióro Morta Castle od różnych stron.
Moja ocena: 5/10
Dziękuję wydawnictwu Videograf
Dodaj komentarz