Przeklęte bądź dziecię – Mort Castle
Pisarz w kryzysie z problemem alkoholowym, jego żona i dziesięcioletnia córka wprowadzają się do nowego – starego domu. Domu gdzie przed laty zabite zostało dziecko. Zabite, to zresztą mało powiedziane. Mała Lisette została wręcz zakatowana przez swojego wuja zwyrodnialca i zboczeńca. Śmierć w takich okolicznościach i wielka wola życia sprawiają, że dusza dziewczynki nie jest wstanie zaznać spokoju. Zostaje gdzieś pomiędzy silnie zdeterminowana by móc się odrodzić.
Mort Castle i jego twórczość były mi całkowicie obce. Podobnie jak to było w przypadku Ramseya Campbella dopiero polskie wydanie od Phantom Books zwróciło na niego moją uwagę. Oczywiście książka „Przeklęte bądź dziecię” była już wcześniej dostępna na polskim rynku, bodaj od 1992 roku więc przypuszczam, że ktoś z Was mógł już o niej słyszeć.
Fabuła powieści skupia się na historii rodziny pewnego pisarza, który chcąc zażegnać kryzys twórczy i rodzinny zmienia miejsce zamieszkania. Niestety, nie mógł trafić gorzej, bo dom, który wybrał ma już lokatora. Jest nim mała dziewczynka. Mała, martwa dziewczynka.
Opis agonii dziecka, zwyrodnialstwo wuja i rzec można trauma jakiej do ostatnich chwil życia doświadcza Lisette to cios w potylicę dla wrażliwców. Współczujemy dziecku, może nawet ronimy nad nim łzy, jednak Lisette nie jest przyjaznym duszkiem. To co zrobił jej wuj wtłoczyło w nią pokłady okrucieństwa, którym po śmierci epatuje jej dusza. Śmierć nie uczyniła z niej przeciwniczki życia, wręcz przeciwnie, dziewczynka bardzo chce wrócić, jedyną drogą ku temu jest pozyskanie nowego siedliska dla swojej duszy.
Tu z pomocą przychodzi jej nowa lokatorka, mała Missy, córka pisarza. Każdy fan horroru wie jak może skończyć się przyjaźń z duchem. Nie spodziewamy się niczego wesołego i mamy rację. Sceny rozmów pomiędzy dziewczynkami mogą wywołać gęsią skórkę. Co ciekawe doświadczenia Lisette za życia, wspomniana trauma przemocy rzutuje na jej oddziaływania w dość bezpośredni sposób. Zupełnie tak, jak dzieje się to w przypadku osób, które ze swoich tragicznych doświadczeń uszli z życiem. Lisette sama zdaje się stosować to co stosowano wobec niej, włącznie z przemocą seksualną.
Nie zbrakło tu dramaturgii i dbałości o szczegóły. Ciekawie prezentują się bohaterzy drugoplanowi jak kaznodzieja z kryzysem wiary, psycholog dziecięca o romskim pochodzeniu, czy pozbawiony empatii fotograf.
Zamiast bazować jedynie na katolickim postrzeganiu duchowości Castle posiłkuje się cygańskim wierzeniami i jest to w moim odczuciu strzał w dziesiątkę.
To czego mnie osobiście w tej historii zabrakło to mocniejszego finału. Ten okazał się cokolwiek średni. Mimo wszystko książkę bardzo polecam zwłaszcza osobom, które nie znają pióra Brytyjczyka.
Moja ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Phantom Books
Dodaj komentarz