Aż do śmierci/ Till Death (2021)
Mąż Emmy, Mark z okazji rocznicy ślubu zabiera ją do domu nad jeziorem, gdzie w otoczeniu zimowego krajobrazu mają celebrować swoją miłość. Problem w tym, że miłości między nimi nie ma. Ze strony Pana Webstera jest to tylko chęć posiadania żony na własność jak drogiego, efektownego gadżetu, Pani Webster zaś marzy tylko o ucieczce od małżonka. Nie mniej jednak oboje robią dobrą minę do złej gry do czasu, gdy o poranku Mark Webster przykuwa rękę żony do swojej i strzela sobie w łeb. Nawet śmierć nie rozłączyła tych dwojga.
Dawno niewidziana na dużym ekranie Megan Fox wyswobodziwszy się z okowów małżeństwa powraca w filmie debiutującego w długi metrażu S. K. Dale’a traktującym o tym jak trudno uwolnić się z toksycznej relacji 😉
Melodramatyczny początek historii w której czarnowłosa piękność porzuca dobrze rokującego kochanka by podjąć próbę ratowania swojego beznadziejnego małżeństwa to wstęp do thrillera o zabarwieniu survivalowym.
Wiele osób zarzuca scenariuszowi Jason Carvey’a mocne inspirowanie się „Grą Geralda„ Stephena Kinga. Czasem myślę, że nie ma takiej fabuły, której King by nie wykorzystał w swojej niezwykle płodnej twórczej pracy. Cała reszta ma przez to przejebane. Faktem jest, że sytuacja w jakiej znajduje się Emma bardzo przypomina położenie pani Geraldowej. Z tą różnicą, że tamta została przykuta do łóżka obok martwego współmałżonka. Emma łóżko może opuścić. Ba, może opuścić nawet pokój, dom, czy planetę jeśli zechce. Ale tylko z mężem u boku.
Choć u boku nie jest zbyt fortunnym określeniem i w żadnym stopniu nie oddaje tragikomicznej sytuacji, w której nasza piękność musi targać za sobą zwłoki męża, bo jest do niego przykuta. Klucza do kajdanek nigdzie nie ma, wiadomka. Mark zadbał też by kobieta nie mogła wezwać pomocy, ani wykorzystać domowych sprzętów do uwolnienia się od nadbagażu. Jej mąż jak rasowy psychopata wszystko sobie zaplanował i wygląda na to, że właśnie toczy zza grobu jakąś dziwną grę ze swoją połowicą. To oczywiście nie koniec zmartwień Emmy, bo scenarzysta przewidział dla niej cały szereg atrakcji, o których wolę nie wspominać coby nie psuć Wam uciechy.
Film nie unika potknięć typowych dla swojego podgatunku w myśl zasady, że widz ma zawsze lepszy pomysł na przetrwanie niż bohater/bohaterka. Faktem jest, że dałoby się pewne kwestie rozwiązać inaczej, sprawniej, szybciej, ale Emma jest zbyt skupiona na swoim wkurwieniu na męża by na te rozwiązania wpaść. Nie mniej jednak nie skreśla to całego zamysłu i nie kładzie się długim cieniem na całej produkcji. Ot, kanapowy trener może sobie pomarudzić i oglądać dalej ciesząc się całkiem angażującym spektaklem. Mnie ten film kupił i choć daleka jestem do zachwytu to mogę go polecić.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:8
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:6
60/100
W skali brutalności: 2/10
W tym roku tak trudno znaleźć dobry horror czy thriller, że aż go ku*wa muszę wyszukać i obejrzeć. Dzięki!
UWAGA, PONIŻEJ NIEWIELKI SPOILER W MOIM KOMENTARZU, ZA CO PRZEPRASZAM (ZAPOMNIAŁAM POINFORMOWAĆ).
No i po seansie. Całkiem przyzwoity film. Ten mróz między małżonkami przeszył mnie bardziej niż b. zimne powietrze z klimatyzacji. Brrrr…!
Pewnie dlatego (między innymi), produkcję oceniam na plus. Szybko wkręciłam się w emocje głównych (do pewnego momentu LICZBA MNOGA, hehe) bohaterów.
P.S. Gdybym kiedykolwiek miała zaznać takiego chłodu w małżeństwie, to… :/
A później trochę się pośmiałam. Sami sobie odpowiedzcie, dlaczego. Pozdrawiam. 🙂
Zgadzam się z tym co napisałaś:)
To miłe, zważywszy na fakt bycia moim „horrorowym autorytetem”. Dzięki Tobie wiem, co warto obejrzeć, a czego raczej unikać. 😉
Pozdrawiam i czekam na kolejne inspiracje. 🙂