Oculus (2013)
Kaylie i Tim nie mieli łatwego dzieciństwa. Dziesięciolatek i dwunastolatka byli świadkami makabrycznego mordu, jakiego ich własny ojciec dokonał na swojej żonie, ich matce. Tim trafił do szpitala psychiatrycznego skąd wypuszczono go po jedenastu latach hospitalizacji, bowiem chłopiec był przekonany, że nie ojciec, a zabytkowe lustro z jego gabinetu było przyczyną rodzinnej tragedii. Jego siostra wychowywałam się w sierocińcu gdzie pielęgnowała przekonanie, z którego skutecznie wyleczono jej brata. Dorosłe już rodzeństwo ponownie sprowadzi do rodzinnego domu przeklęty w przekonaniu Kaylie przedmiot by ukarać go za los, jaki im zgotował.
Nie paliłam się szczególnie do seansu z „Oculusem”, gdyż już trailery zapowiadały, że będzie to obraz skrajnie inny od wcześniejszego tworu Mik’e Flanagena, mianowicie „Absentii„.
Film z 2011 roku miał dużo mniejszy budżet a i sam pomysł na scenariusz był mniej komercyjny niż wątek nawiedzonego lustra.
Ciekawość tego, czy reżyser cofnął się w rozwoju na rzecz szerokiej dystrybucji, czy też rozwinął skrzydła dzięki większym możliwościom finansowym zwyciężyła i przysiadłam do „Oculusa”.
Muszę powiedzieć, że film mile mnie zaskoczył. Nie wiem jednak, czy jest to kwestia moich niskich oczekiwań wobec filmu, czy faktycznie zrobił coś dobrego.
Zaskoczył mnie już sam pomysł na poprowadzenie fabuły. W „Oculusie” przeszłość miesza się z teraźniejszością. Widzimy dwójkę dorosłych już ofiar rodzinnej katastrofy, które ponownie stają przed potencjalnym winowajcom.
Śledzimy poczynania zapalczywej Kaylie, która nie inaczej, jak kradnie lustro, żeby przywieść je do domu. Instaluje je tam, gdzie niegdyś opętało jej ojca. Ustawia kamery, alarmy, czujniki, recytuje bratu treść zgromadzonych materiałów by ten przypomniał sobie to, co wyparł jako urojenie.
W między czasie obserwujemy migawki wspomnień jej i Tima, które powracają może to za sprawą złowrogiej siły, a może dlatego, że brat ostatecznie chce wierzyć w niewinność ojca mordercy.
Płynnie przechodzimy od retrospekcji do czasu rzeczywistego tak, jak przechodzi się z jednego pomieszczenia do drugiej. Ten zabieg robi bardzo pozytywne wrażenie, co jest z pewnością zasługa przemyślanego scenariusza, jak i sprawnego montażu.
Dla fanów klasycznych strasznych momentów z nagle materializującymi się na ekranie zjawami również znajdzie się sporo dobrego. Upiory wychodzące z lustra gromadzą się coraz gęściej w miarę jak postępuje fabuła.
Widz ma też szansę zobaczyć jak przedstawiona w fabule iluzja miesza się z rzeczywistością. Tu powstaje spore zawieszanie i łatwo zbaranieć. Jabłko okazuje się żarówką gdy Kaylie próbuje je zjeść. Przedmioty, których nie ma mogą być skutecznym narzędziem zbrodni, a leżący przed bohaterką trup może dzwonić do niej na komórkę. Antyczne zwierciadło zdolne jest wypaczać rzeczywistość każdemu, kto znajdzie się w jego okolicy.
Warsztat aktorski robi całkiem dobre wrażenie, choć osobiście nie wyróżniłabym tu szczególnie nikogo z obsady.
Najbardziej udanymi scenami są retrospekcje z matką rodzeństwa, gdy ta ogarnięta szaleństwem biega po domu z silną potrzebą pozbawienia kogoś życia.
Warto wspomnieć o muzyce, bo choć ścieżka nie jest szczególnie wyszukana pod względem linii melodycznej to sprawdza się całkiem dobrze.
Ostatecznie obraz okazał się dużo bardziej wart uwagi niż przewidziałam.
Moja ocena:
Straszność: 8
Fabuła:7
Klimat: 8
Napięcie: 7
Zaskoczenie:6
Zabawa:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
Walory techniczne:8
72/100
W skali brutalności: 2/10
O, czyli warto obejrzeć 😉
Warto, ale też nie spodziewaj się bóg wie czego:)
szczerze wyczekiwałam tej recenzji, raz napotkałam ten film,ale miałam mieszane uczucia,ostatnio kiedy chcę obejrzeć horror to trafiam na mocny dramat oczywiście przypisany jako horror . Ten wątek mordu i retrospekcji przemawiał właśnie za tą tezą, po twojej opinii jestem bardziej na tak niż na nie 😉
Wydaje mi się, że horror jako gatunek wykiełkował właśnie na żyznej ziemi dramatu. Ja też często spotykam horrory, której bardziej przypominają dramaty, ale to działa też w drugą stronę, niektóre dramaty spokojnie można podciągnąć pod horror.
Oglądnąłem dzisiaj ten film, i nie powiem aby był zły. Jednak to kolejny film, jak ja to określam „o to chodzi, żeby nie wiadomo miało być o co chodzi”. Tu od razu powiem, że jestem fanem filmów z niedomówieniem, ale tego typu obrazy powinno budować się prze oniryczne i surrealistyczne sceny, które widz może złożyć w pewną całość oraz różnie interpretować. Niestety tu jest kompletny chaos i tyle.
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz odnośnie logiki filmu. Ten cały Tim, będąc w dodatku dzieckiem , jakim cudem trafił po zabiciu swojego ojca, który to (ojciec) został oskarżony o torturowanie swojej żony i zabicie jej, do zamkniętego psychiatryka (?) I jeszcze brak logiki w głównej fabule filmu. Rodzeństwo przyrzekło sobie, że zniszczy lustro, ale mam wrażenie, że nie palili się do tego. Siostra Tima, niby studiowała te wszystkie wypadki z lustrem znała rzekomo jego działanie, ale zamiast je po prostu zniszczyć to chciała je sprowokować? Był nawet taki tekst w filmie- że ustawiła mechanizm zegarowy, żeby „lustro się zorientowało” i zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Gdzie tu logika?
Efes, postaram się jakoś rozwiać Twoje wątpliwości, ale to jest tylko moja interpretacja:
„jakim cudem trafił po zabiciu swojego ojca, który to (ojciec) został oskarżony o torturowanie swojej żony i zabicie jej, do zamkniętego psychiatryka (?)”
Nie trafił do psychiatryka za zabicie ojca- to była obrona konieczna jakby nie patrzeć, do psychiatryka trafił ponieważ utrzymywał, że to nie ojciec, a lustro było winne całej zbrodni. Trudno się dziwić, że z takimi zeznaniami trafił na oddział. Natomiast zgodzę się, że dziwnym jest, że trzymano go tam tak długo- musiał być wyjątkowo opornym pacjentem.
„Rodzeństwo przyrzekło sobie, że zniszczy lustro, ale mam wrażenie, że nie palili się do tego. Siostra Tima, niby studiowała te wszystkie wypadki z lustrem znała rzekomo jego działanie, ale zamiast je po prostu zniszczyć to chciała je sprowokować?”
Prowokowanie lustra nie było na pewno szczytem rozsądności, jeśli uważała je za opętane, fakt, ale jej celem po za zemstą i zniszczeniem przedmiotu było udokumentowanie, udowodnienie tego, że przedmiot faktycznie posiada moc. Cały czas powtarzała, że gdy tak się stanie nikt już nie będzie uważał ją za dziwaczkę, a jej ojca za chorego mordercę.
Ja to widzę w ten sposób.
Fabuły filmów w większości opierają się na naciąganej logice, bo w końcu mamy tu do czynienia z czyjąś tam wizją, fikcją, scenarzysta widział to tak i tak sobie to uzasadnia. Dodatkowo w gatunkach opierających się na fantastyce, jak horror, do logiki twórcy przywiązują jeszcze mniejszą wagę, im nie chodzi o rzetelność, czy wiarygodność tylko o to żeby wzbudzić popłoch.
Oczywiście co do głównego wątku nie będę polemizował, ale z tym wątkiem psychiatryka to grubo przegięli. Na początku jest , że zebrała się komisja lekarska, i coś tam mówili, że kończy mu się wyrok, czy coś w tym stylu.W czasie tych chaotycznych retrospekcji pod koniec filmu jest jak wiozą 8 czy 10 letnie dziecko radiowozem.
A to co napisałaś z naciąganą logiką w fantastyce jako takiej, to fakt. Niestety fantastyka w szczególności naukowa, a horror to już w ogóle nie jest zbyt szanowanym gatunkiem. Częstokroć zajmują się nim podrzędni scenarzyści i reżyserzy, ze swoją „drobnomieszczańską” wyobraźnią i kończy się na tandecie na jedno kopyto: duchy, demony, kosmici, mordercy a i jeszcze takie „ambitniejsze” że w ogóle nie wiadomo o co chodzi. No ale w końcu spełniają oczekiwania odbiorców. A dla mnie horror to nie „strach” bo coś wyskoczy z tej przysłowiowej szafy, tylko historia, która budzi niepokój i refleksje w nadprzyrodzonej otoczce. I dlatego od filmów lepsze są książki, ale i te dobre ciężko znaleźć.
Widzę, że mamy podobne zapatrywania. Dodałabym jeszcze, że horrory kiedyś, przed latami ’70 czy ’80, były zupełnie inne. Chociażby kino ekspresjonistyczne, czy horrory nazywane 'metafizycznymi’ z lat 60. Później groza poszła bardziej w stronę groteski, co oczywiście nie jest złym rozwiązaniem, bo w końcu kino z założenia miało być rozrywką i powiem Ci, że podobają mi się też horrory, które nie koniecznie wzbudzają głębokie refleksje. Oczywiście zdarza, się, że jakiś późniejszy twórca odwołuje się do tych starych klimatów, ale skutek bywa różny.
Może polecisz mi jakiś film, albo książkę, które wybitnie przypadły Ci do gustu?
Film nie jest zły. Ale też nie powala na kolana.
Generalnie to ja bym prosił abyś poleciła mi jakieś dobre książki (byle nie Kinga). Ja coś tam z literatury polecić teoretycznie też bym mógł, ale nie chcę robić offtopu.
offtopu? Proszę Cię, u mnie na blogu jest wolna amerykanka, póki nikt jadem nie pluje;)
Nie lubisz King’a, czy już wszytko przeczytałeś?
Ja bardzo lubię Jacka Ketchuma, jeśli chodzi o współczesną, amerykańską literaturę grozy. Wybitnie podobał mi się też „Drood” Dana Simmonsa. Ale raczej czytam albo starocie jak „Dziecko Rosemary”, czy „Piknik pod wiszącą skałą”, albo debiuty, szczególnie polskie, bo takie książki głównie dostaję. Proponuję Ci żebyś przejrzał listę zrecenzowanych tu książek, myślę, że znajdziesz coś dla siebie.
Osobiście głównie „przerzucam” literaturę sf, ale i tu czasem trafi się coś z pogranicza grozy.
Polecam „Pamiętnik znaleziony w wannie” Stanisława Lema. Może nikomu Lem z grozą się nie kojarzy, ale akurat ta książka to nie jest fantastyka naukowa, tylko bardzo ciężki thriller psychologiczny. Czytałem to książkę ładne parę lat temu ale ciężko ją zapomnieć. Aha i gdybyś zdecydowała się przeczytać to nie wystrasz się prologu, gdyż jest on pisany takim wymyślonym, zdeformowanym językiem, potem jest oczywiście pisana normalnie.
Znacznie lżejszym tytułem i bliższym horrorowi w klasycznym ramach tego słowa, jest „Metro 2033”. Powiem, że byłem delikatnie powiedziawszy sceptyczny wobec tej książki, ale pozytywnie się rozczarowałem. Generalnie odwlekałem czytanie, gdyż słyszałem jaki to hit wśród nastolatków, w Rosji to w ogóle okrutnie poczytne „czytadło” i jeszcze na podstawie tej książki zrealizowano grę komputerową, w którą sam grałem więc nie wiedziałem co tam może mnie zaskoczyć. Ale trzeba oddać autorowi to że stworzył niesamowicie klimatyczne opisy, bardzo plastyczne. Ogólnie dla mnie rewelacją było nadanie w tym post apokaliptycznym świecie ogólnie nowego,dziwnego mistycyzmu, pokręconych ideologii, które wykiełkowały z zupełnej dla nas powszedniości.
A co do Kinga to nie czytałem ani jednaj jego książki, jestem w jakiś dziwny sposób uprzedzony, że jak ktoś robi czegoś dużo to nie jest to najlepszej jakości.
Do Lema nigdy nie robiłam podejścia. Przeraża mnie jego wskaźnik IQ. Obawiam się, że nic z tego nie zrozumiem:)
Co do Kinga to się zgodzę, część jego twórczości, w mojej ocenie nie jest w ogóle warta zachodu, ale napisał też wiele dobrego i gdybyś miał kiedyś ochotę coś przeczytać to polecam „Misery” i „Smętarz dla zwierzaków”, natomiast odradzam „Lśnienie”, które teoretycznie ma być jego najlepszą książką.
Wczoraj wreszcie obejrzałem i mam mieszane uczucia odnośnie „Oculus”. Tzn. niewątpliwie jest to film niezły, wyróżniający się na tle horrorowej szarzyzny z USA i widać, że reżyser ma coś ciekawego w gatunku do powiedzenia, próbuje nieco innej tematyki, niż ciągle te same duchy albo found footage. Wydaje mi się jednak, że „Oculus” nie wykorzystuje potencjału na naprawdę świetny horror. Był tu pomysł, a i realizacyjnie wygląda to niby nieźle (spory krok do przodu po chałupniczo nakręconej „Absentii”) ale czuć, że mogło być lepiej. Że te wszystkie kombinacje z montażem dwóch planów czasowych czasem są zbyteczne i służą jedynie pokręceniu fabuły niźli cokolwiek do niej wnoszą. Że nie wykorzystano tu potencjału samego lustra – zwierciadła, pewnych cech jakie ten przedmiot posiada (druga strona lustra, odbicia etc.) i tak naprawdę mogłaby to być równie dobrze nawiedzona pufa. 😉 Że fabuła ma trochę luk etc. etc. Trochę więc szkoda, aczkolwiek film i tak trzeba ocenić pozytywnie, no i Flanagan zrobił tu jakiś krok do przodu w swoim filmowym rozwoju. Aha. Film jest rozwinięciem 30-minutowej, amatorskiej krótkometrażówki Flanagana z 2006r.: http://www.youtube.com/watch?v=rxZuop1d3hc
PS: Co do dyskusji wcześniejszej, to horror generalnie po mojemu wziął się z baśni, ludowych podań i legend. 🙂
Muszę Ci przyznać rację z tym lustrem z „Oculusa” nie wykorzystali właściwości tego przedmiotu, ot po prostu nawiedzona rzecz.
Ad. wcześniejszej dyskusji. Jeśli chodzi o wątki i motywy jakie funkcjonują w horrorach to owszem lwa część zaczerpnięta jest z przeróżnych legend, mitologi i baśni, masz rację ale mnie chodziło o co innego: nie o temat a o formę. Kino grozy zrodziło się z dramatów, filmy, które uważa się za jedne z pierwszych horrorów w swoim czasie najczęściej określane były jako dramaty, np. Gabinet dr. Caligari.
O ile pamiętam z polskiego to w starożytnym teatrze były albo tragedie, albo komedie. U Szekspira też albo dramaty albo komedie. No to jak potem powstało kino, czerpiące w sumie z tego teatru z początku zwłaszcza sporo, i z czegoś ten horror musiał się wykształcić no to faktycznie bardziej z dramatu jak komedii. ;):)
Wile horrorów ma w sobie więcej komedii niż tragedii;) Czytałam też gdzieś, że pierwsze filmy grozy wykwitły na bazie pokazów iluzjonistów, dlatego w kinie niemym są takie zajebiste efekty, gra świateł itp.
A to prawda, bo przecież z początku kino nie służyło do opowiadania skomplikowanych historii, było rozrywką dla ludu, pierwsze filmy to w sumie jakieś, przy całym historycznym szacunku, bzdety pokroju „Wyjście robotników z fabryki” czy „Wjazd pociągu na stację”, co już robiło wówczas wielkie wrażenie. Potem pojawiły się właśnie pierwsze triki z montażem, grą świateł etc., kinematografem zainteresowali się iluzjoniści i możesz mieć słuszność, że przynajmniej od strony kreowania nastroju czy „efektów specjalnych” to były pierwsze kroki w gatunek horroru. 🙂
W sumie dziwie się, że akurat „Oculus” stał się przyczynkiem do dyskusji w takim temacie. 🙂
Fakt, już prędzej przy „Babadooku” taka dyskusja była by adekwatna, on bardzo stara się nawiązać do kina ekspresjonistycznego – jeśli w ogóle należy doszukiwać się takich śladów w kinie współczesnym.
Zmieniając temat, mam dużą chrapkę na „Zbaw nas ode złego”, ale do kina się nie wybiorę, a Ty Koprze? (albo ktokolwiek, był widział, podzieli się wrażeniami).
Jeśli pod filmem jako producent podpisuje się Jerry Bruckheimer to nie liczyłbym na dobry horror, ale raczej na efekciarską papkę dla szerokiej publiczności i z mniej więcej takimi opiniami o tym filmie się spotkałem, że zaczyna się nieźle, ale im dalej tym więcje strzelanin, pościgów etc., a horroru tu niewiele. Ja spokojnie poczekam aż to wyjdzie na DVD/BR/do sieci. 🙂
W necie już jest dostępny
Nie spotkałem się jeszcze. Na pewno ten, bo jest kilka filmów o takim lub podobnym tytule…?
Ja nie spotkałam innych filmów o podobnym tytule, z resztą zazwyczaj masz podane info na temat roku produkcji i twórców, można się upewnić. Jest dostępny już od dawna. Pojawił się wkrótce po premierze, ale bez napisów, z napisami pokazał się chyba ze dwa dni przed tym wpisem. Szukaj a znajdziesz.