Chodź ze mną – Konrad Możdzeń
Przedsiębiorca branży gastronomicznej Dariusz Drzewiecki postawia otworzyć we Wrocławiu swój druki lokal. Za cel obie budynek Nowej Giełdy, który stoi w zapomnieniu od niepamiętnych czasów. To tu ma mieścić się klub Golden Clalf. Już podczas prac remontowych Darek odczuwa coś niepokojącego w zionących pustką podziemnych przestrzeniach. Tuż po otwarciu przybytku para barmanów, Bartek Długi Długowski i Marzenia Janicka doświadczają na zapleczu lokalu zdarzenia, które kobieta jednoznacznie interpretuje jako zjawisko nadprzyrodzone. Atmosfera z dnia na dzień gęstnieje i wydaje się, że nikt z zainteresowanych nie wie z jak kolosalnym problemem przyjdzie im się zmierzyć.
Konrad Możdzeń zwołał wszystkich co jeszcze żywych fanów literackiego horroru słowami „Chodź ze mną”. Poszłam.
Mój początek z lekturą debiutanckiej powieści autora to nie był błysk. Bohaterzy nie wydali mi się szczególnie interesujący, bo prezentując ich sylwetki Konrad nadmiernie, moim zdaniem fiksował się wokół problemów około alkoholowych. Wszyscy tam albo właśnie pili, albo za chwilę pić będą, albo już nie piją, bo wcześniej pili za dużo. Myślę sobie, matko boska, ile to można o jednym i tym samym. W końcu gdy już pogodziłam się z taką, a nie inną wizją społeczeństwa;) skupiłam się na śledzeniu tego, po co tu przyszłam. A przyszłam po horror i horror dostałam, jak najbardziej.
Dostałam kompilację ghost story i gore, co raczej nie jest codziennym połączeniem. Zwykle nader plastyczne opisy zgniłego truchła, których w „Chodź ze mną” nie brakuje nie idą w parze z przemykającymi ciemnymi korytarzami zjawami. Konrad miał jednak bardzo konkretną wizje tego, co ma przerazić czytelnika i konsekwentnie ją realizował, przynajmniej takowe wrażenie odniosłam. Myślę, że kiedy twórca intuicyjnie czuje gatunek żadne jego prawidła nie będą dla niego wyznacznikiem tego jak sam ma tworzyć. I takiej intuicji życzę wszystkim autorom.
Bardzo mocnym punktem opowieści są właśnie opisy zjawisk nadnaturalnych. Niekiedy bardzo subtelne, jak słaby odgłos, szurniecie buta, echo kroków, innym wręcz bezwstydnie emanowanie ohydą i krańcowym zepsuciem. Autor zadbał by jego protagoniści doświadczali grozy wszystkimi zmysłami. Jej obraz mocno wgryza się w psychikę , czego konsekwencją są bardzo naturalnie opisane reakcje, czy to naszych barmanów, czy właściciela knajpy. Stosownie pochylił się nad ich przeżyciami i to z nich uczynił motor napędowy całej akcji. Nie gubił klimatu tylko konsekwentnie realizował plan, którego celem nadrzędnym było całkowita utrata kontroli nad postrzeganie rzeczywistości. W pewnym momencie wszystko się wymyka, grunt obsuwa się z pod nóg i zostaje tylko obłęd.
Nie wiem czemu, strasznie spodobał mi się też tytuł książki. Sam w sobie może nie robi szczególnej roboty, ale każdorazowe powtórzenie frazy „Chodź ze mną” w powieściowej narracji wzmacnia jego przekaz. Ciekawa tło historyczne, szczególnie zogniskowane wokół jednej konkretnej postaci sprawia, że opowieść nie jest osadzona w próżni i można ją traktować jako ukłon w stronę bardzo niedocenianych w naszym kraju urban legends.
Tak jak miałam problem z początkiem książki, tak miałam też problem z zakończeniem, albo nie tyle z zakończeniem co z epilogiem. W powieści pojawiają się retrospekcje sięgające XIX i początków XX wieku. W szczegóły wdawać się nie będę, by nie spoilerować, ale moim zdaniem należało te fragmenty pozostawić bez dodatkowego łopatologicznego tłumaczenia. Kto, gdzie, dlaczego -co ma miejsce w epilogu. Nie lubię takiego usilnego odzierania wszystkiego z tajemnicy, szczególnie w opowieściach pokroju „Chodź ze mną”. Dodatkowo nie jestem przekonana do takiego zamknięcia wątku Długiego. Jakieś takie to było jakby na siłę doklejone.
Całość bardzo dobra, rasowy, pełnokrwisty horror, który zadowoli zarówno fanów nastrojówek jak i miłośników ostrego cięcia. Może nie idealny, ale w końcu to debiut. I ta okładka. Dawno nie widziałam lepszej.
Moja ocena: 7+/10
Dziękuję wydawnictwu Vesper
Dodaj komentarz