Patient seven (2016)
Psychiatra, doktor Daniel Marcus przybywa do szpitala Spring Valley szukając materiałów do nowej publikacji. Inspiracją mają być historie sześciu pacjentów placówki, którzy wedle teorii lekarza wcale nie są obłąkani a psychoza jest mechanizmem obronnym przed traumą i poczuciem winy. Doktor Marcus przesłuchuje kolejnych pacjentów śmiało udowadniając swoje przekonania.
Na fabułę „Patient seven” składają się właśnie owe opowieści obłąkanych bohaterów.
Na pierwszy ogień idzie Jil i jej opowieść o obłąkanej matce. W segmencie „Visitant” mamy do czynienia z dość klasyczną opowieścią o potworze, który czai się w domu pewnej samotnej matki. Problem w tym, że potwora widzi tylko mamusia, a walka z nim w pewnym momencie zmusza córkę do zamordowania mamy. Fabularnie jak najbardziej spoko, ale trochę tu przegięli z charakterystyką maminego widziadła. Moja ocena: 6/10
„Body„, historia drugiego pacjenta, to mój zdecydowany faworyt w tej antologii. Wszytko zaczyna się od pacjenta i jego lęki przed…folią. Skąd się wziął? Tu przechodzimy do sceny zbrodni. Morderca uśmierciwszy swoją ofiarę owija ją w folię i rusza z trupem w miasto. Akurat jest Halloween, toteż widok umazanego krwią gościa nikogo nie dziwi, zaś posiadany przez niego rekwizyt w postaci zafoliowanych zwłok budzi powszechny entuzjazm – sama nie wymyśliłabym lepszego stroju na Halloween. Historia mocno trąci czarnym humorem i jest najbardziej pomysłowa ze wszystkich tu przedstawionych. Moja ocena:8/10
„Undying love” to historia pacjentki oskarżonej o zabójstwo nowej dziewczyny swojego chłopaka. Co ciekawe kiedy przechodzimy do retrospekcji z tych wydarzeń wątek przewodni w zasadzie znika. Jakby ten film był na siłę doklejony do antologii. Nie podobał mi się: zombie, nuda, zombie nuda. Plusa mogę dać za miejsce akcji, klimatyczną Islandię. Moja ocena: 3/10
„Sleeping plot” to druga już historia nieletniej morderczyni. Jej bohaterka została oskarżona o zabicie kumpeli. Podobał mi się sposób narracji tego segmentu. Duży plus za skupienie się na perspektywie głównej bohaterki. Wszyscy po za nią znajdują się poza kadrem. Niczym w świecie rasowego psychopaty, są nieistotni. Historia z nieco makabrycznym humorem. Moja ocena: 7/10
„Banshing” to rzecz o starym, dobrym opętaniu przez demona. Opowieść więc bardzo klasyczna, ale mocno nadrabiająca formą. Na plus. Moja ocena:6/10
„Dead scenes” na odwrót – słaby technicznie, ciekawy fabularnie. Jej bohaterem jest pacjent, który wierzy w wampiry. Za samą wiarę w nie, nie trafiłby do psychiatryka, jednakże stało się tak, że owa wiara pchnęła go do roli pogromcy wampirów.
Wcielający się w tę rolę aktor wypadł bardzo przekonująco, jednak segmentowi zaszkodziły słabe efekty, a konkretniej charakteryzacja wampirycznych bohaterów – wyglądali jak z serialu „Buffy postrach wampirów”, czyli dziadowo. Moja ocena:6/10
I na koniec siódmy pacjent, czyli rzekoma niespodzianka, która wcale wielką niespodzianką nie nie jest. Segment nosi tytuł „Evaded” ponownie porusza wątek zaczerpnięty z zombie movie. Ma fajny, zimowy klimat, ale fabularnie jest strasznie chaotyczny. Na siłę chciano tu namieszać widzowi w głowie. Moja ocena:4/10
Podsumowując, mamy tu więc dość zróżnicowany poziom, ale tak to jest kiedy jeden film ma kilkunastu twórców. Pomysł z historiami pacjentów psychiatryka jako klamry scalającej antologię jest dobry, ale mam poczucie, że niektóre segmenty znalazły się tu bardzo przypadkiem i to zepsuło całość.
Moja ocena:
Całość: 5+/10
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz