Jest krew – Stephen King
Stephen King słynie zarówno z opasłych dzieł, jak i mini powieści, czy opowiadań. „Cztery pory roku”, „Czwarta po północy”, „Czarna bezgwiezdna noc” te zbiory zawierają krótsze utwory Kinga. W tym roku do tego zestawu dołączył „Jest krew”.
Średniej grubości książka zawiera w sobie cztery utwory. Najdłuższy z nich – tytułowy „Jest krew” nawiązuje do niedawno wydanego „Outsidera„, oraz trylogii zapoczątkowanej powieścią „Pan Mercedes”. Jak przyznaje sam autor, narodziła się z tęsknoty za postacią Holly Gibney występującej we wspomnianych dziełach. Szczęśliwie Holly jest postacią, którą sama bardzo polubiłam i mimo, że same wymienione wyżej dzieła nie wywarły na mnie rewelacyjnego wrażenia ten powrót bohaterki przyjęłam z zaciekawieniem. Fabuła mini powieści odwołuje się do znanego dziennikarskiego powiedzenia: Jest krew są czołówki, a głównym antybohaterem, z którym przyjdzie zmierzyć się Holly jest właśnie dziennikarz- wyjątkowo złakniony krwi.
Jeśli chodzi o ramy czasowe, jest kontynuacją wydarzeń z „Outsidera”. Można powiedzieć, że autor postanowił sprawdzić jak Holly radzi sobie po traumatycznych wydarzeniach w Teksasie. Stawia na jej drodze kolejne zawodowe wyzwanie i każe się konfrontować z tym co zadawało się jest już za nią. Czytelnicy, którzy podobnie jak ja są dość świeżo po lekturze „Outsidera” mogą tę historię odczytać jako 'dodatkowy rozdział’, albo 'epilog’. King nie pokazał tu jednak wiele nowego, raczej pełnił pewne informacje, dodał pięć groszy i zafundował czytelnikowi mały flash back wydarzeń z „Outsidera”. Wyszło okej, ale ponownie bez rewelacji. Moja ocena: 6/10
Zaczęłam od środka i co teraz? Pierwszą historią zawartą w zbiorze stanowi „Telefon Pana Harrigana”. Opowieść bardzo w stylu Kinga. Traktuje o znajomości dorastającego Craiga z sędziwym biznesemenem przebywającym na emeryturze w dobrze znanym fanom między innymi „Ciała” – Harlow. Chłopak można rzec zaprzyjaźnia się ze staruszkiem, dla którego pracował. Przez większą część historii nie dzieje się nic wielkiego. Przełomem jest pojawienie się na tapecie tytułowego telefonu. Nowoczesny gadżet staje się ogniwem nadnaturalnych wydarzeń do jakich dochodzi po śmierci tytułowego Pana Harrigana. Bardzo przyjemna historia, przypominająca 'dawnego Kinga’. Groza jest tu dość subtelnie przemycona. Mój numer dwa w zbiorze. Moja ocena: 7/10
„Życie Chucka”, to druga z min powieści i jak dla mnie najsłabsza. Mimo świetnego motywu głównego, jakoś nie mogłam się w tę historię zaangażować. Błądziłam po stronach, zastanawiając się czy ta historia w ogóle dokądś zmierza, aż w końcu dotarłam tam, gdzie prowadził mnie autor. Do tajemniczego pokoju na strychu domu dziadka głównego bohatera. Oceniając sam pomysł zdecydowanie postawiłabym „Życie Chucka” na podium. Pointa tej opowieści jest doprawdy miażdżąca, ale sama droga prowadząca do jej odkrycia nie przyniosła mi już takiej satysfakcji. Moja ocena: 5/10
Ostatnia minipowieść to czarny koń zbioru. „Szczur” podobnie jak „Telefon…” budzi skojarzenie ze złotym okresem w twórczości autora. Powraca jeden z ulubionych typów bohaterów Kinga – pisarz. Co więcej pisarz ogarnięty pisarską niemocą. Nie jest w stanie dokończyć żadnej powieści, a jako znawca literatury, wykładowca akademicki wierzy, że żadne krótsze formy nie zapewnią mu takiej pozycji jak powieść. Znajdziemy tu przestrzeń na rozliczne dywagacje na temat tego jak przebiega twórczy proces powstawania książki, które zaserwowane są w iście analitycznym stylu. King nawiązuje tu do kilku utworów, przemyca znane motywy, choćby te baśniowe, okraszając to psychozą podobną doświadczeniom Jacka Torrance’a w hotelu Panorama. Myślę, że „Szczur” jest metaforą kosztów jakie musi ponieść każdy kto chce coś stworzyć. Top topów w „Jest krew”. Moja ocena: 8/10
Jestem zadowolona. Ten zbiór Kingowskich miniatur przypomniał mi za co lubię tego autora. Było sentymentalnie, melancholijnie, ze szczyptą grozy. Mimo, że nadal czekam na powrót mistrza w wielkim stylu, to zdecydowanie mogę uznać tę pozycję za pewien przedsmak tego co jeszcze mam nadzieję przeczytać.
Moja ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Prószyński i s-ka
Dodaj komentarz