Turistas/ Turyści (2006)
Grupa amerykanów podróżuje po Brazylii. Feralny wypadek autobusu sprawia, że lądują na wybrzeżu z dala od kurortów. Wędrując trafiają do wioski przy plaży, gdzie poznają pogodnych tubylców.
Wesoła zabawa kończy się o świcie, gdy półprzytomni orientują się, że brazylijscy towarzysze imprezy okradli ich niemal do majtów. Z pomocą jedynego pozytywnie nastawionego miejscowego przemierzają dżunglę by bezpiecznie dotrzeć do cywilizacji. Niestety miejscowi kradną nie tylko fanty…
„Turistas” to film utrzymany w konwencji survival horroru. Akcja toczy się w malowniczych i niebezpiecznych rejonach Ameryki Południowej.
Grupa młodych turystów nastawiona na dobra zabawę zostaje postawiona w sytuacji, w której muszą walczyć o życie. Dziesięciokilometrowe marsze przez leśną gęstwinę to nic w porównaniu z zagrożeniem jakie stanowią dla nich miejscowi.
Jak na survival, a tym bardziej jak na horror, film jest dość lekki. Przez większa część czasu nic strasznego się nie dzieje. Ot młodzi spotkali się z nieprzyjemnym przyjęciem, zostają wykorzystani i pozostawieni na pastwę losu.
Akcja horrorowa rozpoczyna się w punkcie, w którym młodzi docierają do pustego domu po środku lasu. To tu nastąpi spotkanie z właściwymi oprawcami.
Tu mamy zastosowany bardzo tani chwyt. Bardzo tani i bardzo niedopracowany. Filmów z tego rodzaju antagonistami mamy gro i „Turyści” z pewnością nie zaliczają się do grona tych lepszych.
Film ma swoje plusy, ale są raczej dalekie od tego, co czyni kino grozy kinem grozy. Ładne zdjęcia, przepiękne plenery, dużo zbliżeń na trzęsące się pośladki młodych brazylijek, sympatyczni bohaterowie – takie walory można by przypiąć do każdego filmu.
Jeśli chodzi to co ma straszyć, jest raczej licho. Finałowe sceny, gdzie dochodzi do bardziej gwałtownych akcji prezentują się marnie. Po pierwsze sam motyw agresorów, jak wspomniałam wypada blado. Przemowy argumentujące atak na młodych turystów są słabiutkie i toporne, a wizualizacja zamachu na ich życie naszpikowana jest błędami.
Na dodatek wyjątkowo słabe oświetlenie jakim zostają potraktowane finałowe sceny plenerowe rozgrywające się pod osłoną nocy, sprawia, że niewiele możemy zobaczyć. Jest jakiś chaos i zamieszanie i niewiele z tego wynika.
Z epilogu dowiadujemy się, że kluczowym postaciom włos z głowy nie spadł więc wszytko mieści się w ramach happy endu.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś:5
56/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz