Incarnate (2015)
Doktor Ember jest nietypowym pogromcą demonów. Nie uznaje ani doktryn religijnych, ani żadnej ze znanych formuł rytuału egzorcyzmów. Nie mniej jednak z dużą skutecznością pozbywa się z ciał opętanych duchowych pasożytów. Czyni to dzięki zdolnościom, można rzec telepatycznych, które pozwalają mu na wnikanie w umysł ofiary i eksmitowanie z niego złego lokatora. Swoja pracę wykonuje od czasu, gdy tragiczny wypadek uśmiercił jego bliskich, a jego samego usadził na wózku inwalidzkim. To wtedy po raz pierwszy na jego drodze stanął demon, z którym walczy do dziś.
„Incarnate” pewnie odstraszył część z Was niskimi ocenami i kiepskimi recenzjami, więc dziś dla odmiany poczytacie o pochwałach, bo debiutancki horror Brada Peytona przypadł mi do gustu.
Tak, jest to kolejny film o opętaniu, a więc kolejny amerykański horror religijny, a jednak wyróżnia się na tle tego, do czego zdążyliśmy przywyknąć, choć… paradoksalnie silnie nawiązuje do klasycznego filmu „Egzorcysta„. Nawiązuje w sposób bardzo swobodny wcale nie wypierając się schematu, którym podąża. Wręcz przeciwnie, reżyser wykłada karty na stół, pokazując, że ma dystans do podobieństw między swoją produkcją a starym horrorem.
Drugim filmem z którym z pewnością „Incarnate” Wam się skojarzy jest seria „Naznaczony” Jamesa Wana. Punktem wspólnym jest oczywiście motywy oniryczne, wnikanie w umysł nieświadomego niczego człowieka w czasie snu. Tak jak w przypadku Wana była to oryginalna recept na nawiedzenie tak w przypadku „Incarnate” użyto zbliżonej formuły dla opętania i egzorcyzmu. Wierzcie mi, to miła odmiana od recytacji rytuału rzymskiego, lania święconą wodą i powykrzywianych twarzy ludzi przywiązanych do łóżka. Tu zarówno samo opętanie jak i egzorcyzm ma inny przebieg. Nie myślcie tylko, że jest to wybitnie ambitne podejście do tematu, które zwali Was z nóg – uważam po prostu, że to miła odmiana.
Do gustu przypadła mi też sama postać 'egzorcysty’. Nie jest księdzem, ma podejście bardziej naukowe, a sam egzorcyzm opiera się na perswazji. Demony są tu bardziej podstępne, nie katują opętanego lecz 'usypiają go’ wysyłając w krainę ułudy zbudowanej z marzeń opętanego. Z resztą nasz Doktor nie jest skłonny wiązać ich, z którąkolwiek z religii, traktując duchowych pasożytów raczej jako uniwersalne zło, które zagraża ludziom. W tej roli dobrze aktorsko spisał się Aron Eckhart, choć cała obsada daje rade w mojej ocenie.
Może dlatego, że ostatnio ciężko utrafić sensowy film z motywem opętania, ten całkiem przyzwoity twór, tak mile mnie zaskoczył.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
63/100
W skali brutalności:1/10
Ciężko trafić na dobry film z Eckahrtem 🙂 Sam pomysł podobał mi się ale trochę kulało wykonanie. Spodziewałem się paranormalnej Incepcji i trochę się zawiodłem. Jednak faktycznie świeży powiew w temacie opętania i egzorcyzmów. Dla mnie na plus.
Wspaniały, na miarę Egzorcyty!
G….. o tam…
Z tym 'na miarę „Egzorcysty”’ to bym się tak nie zapędzała;)