Children of the Damned/ Dzieci przeklętych (1963)
Naukowcy pracujący dla organizacji Unesco prowadzą szeroko zakrojone badania nad dziećmi, ich rozwojem i inteligencją. W toku eksperymentów przeprowadzanych na dzieciakach w wieku szkolnym udaje im się wyłonić pięcioro dzieci wyróżniających się niezwykle rozwiniętą inteligencją. Dzieci mieszkają w różnych zakątkach świata, wszystkie wychowywane są przez samotne matki i nieznane jest pochodzenie ich ojców.
Gdy na polecenie badaczy dzieci sprowadzone zostają do Londynu w celu dalszych badań okazuje się, że łączy znacznie więcej niż wysokie wskaźniki IQ.
Nie wiem czym tak naprawdę są „Dzieci przeklętych”. Czy jest to sequel „Wioski przeklętych„, czy może readaptacja „Kukułczych jaj z Midvich”?
Film powstał w trzy lata po sukcesie obrazu Wolfa Rilla „Wioska przeklętych” traktującego o grupie dziwnych dzieci jakie przyszyły na świat w pewnym małym amerykańskim miasteczku. Okoliczności poczęcia dzieci są co najmniej niezwykłe, a zdolności jakie posiadają wskazując na ich pozaziemski rodowód. Dzieci budzą fascynacje i lęk, co ostatecznie doprowadza do ich eksterminacji.
W przypadku „Dzieci przeklętych” mamy do czynienia z bliźniaczą historią opowiedzianą 'na większą skalę’.
Niezwykłe dzieci nie rodzą się w jednym miasteczku, lecz są rozrzucone po świecie od Chin, przez Rosję, do Nigerii i dalej do Ameryki północnej.
Grupa badaczy, w tym genetyk i psycholog są pod ogromnym wrażeniem wyników jakie owe dzieci osiągają w testach inteligencji. Co więcej okazuje się, że bystrość umysłu to nic w porównaniu z innymi zdolnościami jakie posiadają dziwne dzieci. Potrafią wpływać na innych ludzi, kierując ich działaniem siłą umysłu. Potrafią także porozumiewać się ze sobą telepatycznie, choć bliższym prawdy byłoby stwierdzenie, że mają 'wspólną świadomość’.
Fabuła filmu rozważa przypadek dzieci pod podobnymi aspektami co 'pierwowzór’. Czy te dzieci należy podziwiać czy się ich obawiać. Efekt tych rozważań w obydwu przypadkach jest taki sam. Ludzkość niezmiennie obawia się nieznanego.
Zmiany następują na poziomie przyczyn całego zamieszania. W „Wiosce przeklętych” ewidentnie mieliśmy do czynienia z ingerencją z kosmosu. Kobiety zaszły w ciąże jednocześnie, w jakiś magiczny nienaturalny sposób i urodziły dzieci podobne do siebie także pod względem fizycznym: jasne fosforyzujące oczy i białe włosy. Dzieciaki są po prostu kosmitami.
W przypadku „Dzieci przeklętych” nie mamy mowy o ingerencji przybyszy z kosmosu. Zdolności dzieci są tłumaczone jako wynik nagłej genetycznej mutacji, która sprawiła ze ich organizmy przeskoczyły kilka stopni ewolucji, która poszła w kierunku wykształcenia się takich właśnie umiejętności. Zastanawiający jest jednak watek 'ojców’. Jest raczej mało prawdopodobne by wszystkie te dzieci miały takiego samego pecha względem tatusiów. Więc, może jednak ich poczęciu towarzyszyło coś nie z tej ziemi? Identyczne są też właściwości oczu dzieci w obydwu filmach. W chwili zagrożenia zapalają się jak lasery i dzięki temu dzieciaki mogą uczynić człowiekowi najróżniejsze krzywdy.
Obydwa filmy traktujące o 'przeklętych dzieciach’ poruszają te same wątki, w bardzo zbliżony sposób. Obydwa filmy dzieli zaledwie trzy letnia różnica więc poziom realizacji i użyte tu technologie są praktycznie identyczne. Obydwa filmy są czarno-białe.
Przedstawiona w „Dzieciach przeklętych” historia jest prosta, ale opowiedziane w interesujący sposób i nie chodzi mi tu jakieś szczególne uatrakcyjnienia akcji, raczej o sposób narracji, dialogi, charakterystykę postaci etc. Jeśli pozbawić film tych przymiotów byłoby kiepsko. W pewnym momencie oglądanie i tak zaczyna się dłużyć.
Z pewnością osoby, które nie widziały „Wioski przeklętych” odnajdą większą satysfakcje w śledzeniu fabuły tego filmu, będzie to dla nich coś nowego. Niestety porównując film z jego poprzednikiem nie uświadczymy tu nic ciekawego.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła: 6
klimat:7
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:3
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:3
To coś:5
50/100
W skali brutalności: 0/10
Dodaj komentarz