Backtrack/ Poprzednie życie (2015)
Peter, w wyniku nieszczęśliwego wypadku stracił córkę. Jego małżonka pogrąża się w depresji, a on próbuje poskładać fragmenty tego zdarzenia niestety nie jest w stanie przypomnieć sobie co sprawiło, że na chwilę spuścił z oka swoje dziecko. Coś mu podpowiada, że ma to związek z niejasnym wspomnieniem z jego dzieciństwa. Peter postanawia wrócić w rodzinne strony by przywołać przeszłość – jaka by nie była.
„Poprzednie życie” to bardzo typowy thriller. Jego twórca ma na koncie sporo udanych produkcji jednak nie celuje on w innowacyjnych rozwiązaniach fabularnych. Tak też jest w przypadku „Poprzedniego życia”, jednak nie nazwałabym go do bólu przewidywalnych, choć…
Znaczna część filmu jest dość niejasna. Widzimy mężczyznę w średnim wieku- w tej roli jeden z moich ulubieńców Adrien Brody – który boryka się z bolesną stratą. Pewnego dnia w czasie spaceru z córką odwraca na chwilę wzrok, a jego latorośl pakuje się pod samochód.
Tym co nie daje mu spokoju jest ten ułamek minuty, w której jego wzrok skierował go na sklepową wystawę. Być może dlatego, że sam zawodowo zajmuje się psychoanalizą zaczyna doszukiwać się w tym drugiego dna. Co było na tej przeklętej wystawie, co miało tak wielkie znaczenie?
Jakby tego było mało w życiu Petera pojawiają się inne przesłanki, wskazówki. W jego gabinecie pojawiają się pacjenci, którzy w jakiś sposób wiążą się z przeszłością Petera. Szereg dziwnych zdarzeń szczególnie bardzo niepokojące emanacje z udziałem młodej dziewczyny popychają bohatera do poszukiwań. Mężczyzna wraca do domu rodzinnego, spotyka się ze staruszkiem ojcem, spotyka kumpla z dzieciństwa i znajduje wycinek z gazety, starej gazety gdzie opisano katastrof pociągu w rodzinnym mieście Petera.
Kilka minut później wydaje nam się, że wszytko jest już jasne, ale jak wspomniałam mimo typowości fabuła filmu nie jest aż tak do bólu przewidywalna.
Pomysł jest zrealizowany całkowicie poprawni i nie ma się tu do czego przyczepić. Strapiona mina Brody’ego – w każdym filmie ujmuje mnie ta jego twarz zbitego psa – towarzyszy nam nieprzerwanie i przynajmniej w moim przypadku działa to na rzecz udzielającego się nastroju przygnębienia. Niejasne przebłyski, dziwne zdarzenia i jeszcze dziwniejsze rozmowy Petera z jego pacjentami i superwizorem popychają fabułę w rejony psychologicznej zagadki, jej stopniowe rozwiązywanie będzie jak sądzę stanowić całkiem dobrą rozrywkę. Mamy więc film całkiem niezły, ale czy zapadnie on w pamięć? Raczej nie. Przypuszczam, ze szybko wywietrzeje mi z głowy.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:6
Aktorstwo:8
Oryginalność:4
To coś:6
57/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Film nie taki zły jak go niektórzy malują, ale też nie tak dobry jak chciałby być. Niezła obsada aktorska i bardzo klimatyczne zdjęcia oraz solidna oprawa muzyczna, ale całość nawet mimo tego, że w końcu pojawi się nieco mniej przewidywalny element, zbudowana jednak z wielokrotnie przerabianych klisz. Na dodatek wszystko tak się posuwa do przodu w trochę nieokreślonym kierunku i w niezbyt imponującym tempie, że trudno jest jakoś bardziej wciągnąć się w całą historię. Na dodatek niektóre rzeczy wydają się być wrzucone bez pomysłu na ich wyjaśnienie/rozwinięcie: ot, choćby wątek żony czy mentora głównego bohatera. Pomysł był, ale scenarzyści nie potrafili ubrać go w naprawdę interesującą opowieść. A szkoda.