Sublime/Śmiertelna kuracja (2007)
George dzień po swoich czterdziestych urodzinach – które z resztą spędził dość miło w gronie rodziny i przyjaciół- udaje się do szpitala na rutynowe choć niekoniecznie przyjemne badanie, kolonoskopię.
Budzi się po zabiegu i wie, że coś jest nie tak. Coś jest cholernie nie tak! Od tego momentu śledzimy surrealistycznie opowiedzianą historię człowieka, który we własnym mniemaniu padł ofiarą lekarskiej pomyłki, lub jeszcze lepiej, perfidnie zaplanowanej „egzekucji”.
Reżyser za nic ma zasadę trzech jedności. Ani widz, ani bohater nie bardzo orientuje się gdzie jest, ile czasu tam przebywa ani dokąd zmierzają wydarzenia.
Nie oglądałam żadnego filmu tego twórcy, ale zwiedziałam się, że będzie on producentem (czyli często gęsto osobą ważniejszą dla kształtu filmu od reżysera i scenarzysty) serialu „Dracula” na który, o tak, bardzo czekam. Jeśli wykorzysta w nim dość mroczną i schizolską estetykę „Śmiertelnej kuracji” to szykuje się kawał dobrego serialu:)
Wracając do filmu: Ma on tyle samo zwolenników co przeciwników. Wiele osób zarzuca filmowi zbyt dużą niejasność. Cóż, można się pogubić w ciągłych przeskokach. Jakby bieżące wydarzenia nie były wystarczająco „odjechane” to wciąż mamy w nie wplatane retrospekcje z dnia poprzedniego. Rozmowy Georga z rodziną i przyjaciółmi. Mają one kolosalne znaczenie dla rozumienia fabuły, choć początkowo widz nie połączy ich tak sprawnie jak powinno się to odbyć.
Wokół prezentowanych zdarzeń budowana jest potężna, naprawdę tęga metaforyka. Twórcy wykorzystali w scenariuszu potęgę procesów nieświadomych. Nie chcę tu za bardzo sprawy zagmatwać, więc mogę pospoilerować lekko… W gruncie rzeczy chodzi o to, że George przeżywa w czasie tego, że tak nieprecyzyjnie powiem „odlotu” wszystkie swoje nieświadome obawy jako coś realne i faktycznego. Podczas tego snu, czy cokolwiek to było, jego przedświadomość szeroko otwiera drzwi i wszystkie złe przeczucia: zdrada żony, fiksacja syna na temat chirurgicznych egzorcyzmów, homoseksualność córki wchodzą do jego świadomości i zaczynają istnieć faktycznie.
Prawie do samego końca nie wiemy, co tak naprawdę się dzieje, z czym mamy do czynienia. Grunt spod nóg obsuwa nam się coraz bardziej. Kiedy już w ostatnich 20 minutach filmu dojdziemy do sedna spray wcale nie odetchniemy z ulgą. Rozwiązanie zrodzi nowe pytania. Może nawet natury etycznej. SPOILER: Bowiem dowiadujemy się, że śledzimy wydarzenia z perspektywy człowieka trwającego od długiego czasu w stanie wegetatywnym. Człowieka, który mimo iż nie ma wpływu na świt zewnętrzny to ten świat nadal na niego wpływa i zadaje mu ból- co materializuje się w postaci sadystycznego pielęgniarza. KONIE SPOILERA.
Film warto obejrzeć, jeśli macie ochotę na coś cięższego.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabula:7
Klimat:7
Aktorstwo:6
Zdjęcia:8
Zaskoczenie:9
Zabawa:6
Dialogi:10
Oryginalność:9
To „coś”:9
75/100