GirlHouse (2015)
Tytułowy „GirlHouse” to portal internetowy umożliwiający użytkownikom sieci na praktycznie nieograniczone podglądanie w czasie rzeczywistym poczynań grupy młodych dziewcząt zamieszkujących w jednym domu. Właściciel portalu werbuje dziewczyny będące w finansowym dołku kusząc je dużym wynagrodzeniem i pełną swobodą w internetowym kontakcie z klientami.
Tak do GirlHouse trafia studentka, Kylie. Skromna acz urodziwa dziewczyna nie musi posuwać się do perwersyjnych zagrywek by zgromadzić przed monitorami rzeszę fanów jej wdzięku. Jej fanem jest też średnio atrakcyjny i średnio zdrowy psychicznie informatyk ukrywający się pod nickiem 'kochaś’.
Już w pierwszych scenach filmu poświęconym jego dzieciństwu poznajemy przyczynę jego niezdrowych zapędów, a może raczej chwilę w której po raz pierwszy dały one o sobie znać. Wiemy zatem do czego jest zdolny, wiemy też, że prędzej, czy później jego ofiarami staną się dziewczyny z GirlHouse.
Kanadyjski debiut reżyserski to slasher wykorzystujący motyw internetu, po raz kolejny służącemu filmowcom, jako swoisty przykład siedliska zła. Tym razem zamiast zwykłego chatu wykorzystana jest strona porno. Dość niezwykła, bo dająca szansę na poznanie kobiet nie tylko w roli seks maskotek, ale także podglądanie ich w czasie codziennych czynności.
Przez lwią część filmu śledzimy poczynania bohaterów bez większych ekscesów z pod znaku horroru. Zapoznajemy się ze stylem życia dziewcząt ze strony porno. Widzimy fascynację 'Kochasia’ śliczną Kylie i czekamy aż nastąpi coś, co popchnie fabułę naprzód. Czyli mamy przestój akcji na samym początku.
W jakiś sposób się to sprawdza, choć niecierpliwcy pewno będą znudzeni. Punkt kulminacyjny następuje w chwili, gdy naszemu 'Kochasiowi’ puszczają nerwy i postanawia wtargnąć do pilnie strzeżonego domu, którego adres jest trzymany w ścisłej tajemnicy.
Wprowadzeni na plan w pierwszej części filmu bohaterzy będą musieli stoczyć walkę z psycholem i od tego momentu, można rzecz, zaczyna się właściwa akcja. Pędzi na łeb na szyję, bo filmowej taśmy już wiele nie zostało, toteż w pewnym momencie trup ścieli się na tyle gęsto i z pomysłem, że powinno to zadowolić fanów współczesnych slasherów. Nie obejdzie się bez sztucznie podtrzymywanego napięcia, czyli całkowitego braku pomyślunku, który mógłby szybko i skutecznie zakończyć akcje porażką antybohatera. Nie zabraknie też odrobiny humoru, nagości, no i krwi, ale tylko troszkę – kamera często odwraca swoje szklane oko w bardziej makabrycznych momentach.
Suma summarum otrzymujemy film średni, w miarę udany, ale bez szału. Sama obejrzałam go pod wpływem chwili, bez większych oczekiwań, jakoś tak 'z braku laku’. Na brak 'laku’ jest w sam raz.
Moja ocena:
Straszność: 5
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:3
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:6
54/100
W skali brutalności:3/10
Dodaj komentarz