Devoured (2012)
Lourdes przyjeżdża z Salvadoru do NY by pracować. Tyra dniami i nocami we francuskim bistro by uzbierać na operacje chorego synka. Ogarnia ją coraz większa desperacja, bo pieniędzy wciąż jest za mało, a Oliver jest ciężko chory. Kobieta nie cofnie się przed niczym by uzbierać odpowiednią kwotę. Jest bardzo osamotniona w swojej walce, bo współpracownicy traktują imigrantkę jak ścierwo. W dodatku Lourdes w czasie samotnych nocy na zmywaku zaczyna widzieć niepokojące rzeczy. Zaczyna wierzyć, że budynek knajpy jest nawiedzony. Teraz już tylko telefoniczne rozmowy z synkiem są w stanie podnieść ją na duchu.
Ani reżyser ani scenarzysta powyższego twór nie mają zbyt imponującego dorobku w filmografii, aż dziw, że tak dobrze udało im się wyczuć co sprzyja klimatowi grozy.
Atmosfery grozy i szaleństwa jak występuje w „Devourded” nie powstydziłby się nie jeden doświadczony twórca.
Wiem, że z opisu filmu wynika, że będzie to historia banalna, ale w istocie wcale tak nie jest. Zakończenie filmu, czyli finalne rozwiązanie zagadki może nie ścina z nóg, ale nie można mu odmówić pomysłowości. Nawet jeśli niektórzy z Was wyczują sprawę – a tak poniekąd było w moim przypadku – nie powinni być rozczarowani.
Początek filmu to konfrontacja ze smutną egzystencją bohaterki. A raczej jej końcem. Wiemy, że pewnego ranka zostanie znaleziona martwa. Teraz musimy prześledzić jej losy, by dowiedzieć się jak do tego doszło.
Widzimy skromny pokoik, w którym przebywa, gdy nie pracuje, słyszymy pełne desperacji obietnice jakie składa choremu dziecku i wreszcie warunki jej pracy. No, nie jest to kołchoz, ale szykany i poczucie zaszczucia jest przygnębiające dla widza.
Nasza dzielna Lourdes się nie poddaje, jest gotowa obciągać po kiblach by dorobić do pensji, aż pewnego wieczora przychodzi pierwsze załamanie… Żarówka and jej głową w magazynku win przepala się a z ciemnych zakamarków zaczynają wypełzać wrogie istoty.
Zastanawiamy się, czy czasem nie chodzi o klasyczne nawiedzenie, ale po chwili twórcy zaczynają wysyłać do nas sygnały sugerujące, że może z naszą wojowniczką jest coś nie tak. Ma omamy?
Wszystko jest zbudowane na tyle zgrabnie by uniknąć ewidentnego przesądzenia sprawy. Z resztą gdy pojawiają się sceny z udziałem zmór przestajemy badać kondycje psychiczną kobiety, bo paranormalna atmosfera gęstnieje.
Jeśli idzie o użyte efekty to nie zachwycają, są raczej standardowe, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, bo były użyte tak jak należało. Napięcie jest dobrze stopniowane i w odpowiednim momencie zwieńczone czymś mocniejszym.
Nie mamy tu wielu bohaterów, po planie nie kręci się więc banda statystów odciągających uwagę od głównej bohaterki i jej jakby nie patrzeć, bardzo dobrej aktorskiej kreacji.
Zdjęcia utrzymane w brudnej kolorystyce, oświetlenie nie za ostre choć od czasu do czasu coś nam błyśnie w oczy. I muzyka, doskonale w komponowana w atmosferę.
Muszę orzec, że jak na kino współczesne, amerykańskie ,to jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. W reszcie coś miłego, wychodzącego po za średnią.
Moja ocena:
Straszność: 6
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:7
Aktorstwo:8
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Oryginalność:7
To coś:8
75/100
W skali brutalności:2/10
Gość: vengigat, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Hej, Ilsa!
Coś, co może cię zainteresować 😉
polakpotrafi.pl/projekt/matnia
ilsa333 napisał
Czy zainteresowalo to nie wiem… Ale ciesze sie ze ktokolwiek wykazuje inicjatywe zeby rozruszac polskie kino grozy.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Jak dla mnie zbyt przewidywalny, po 10 minutach niemal wszystko było już jasne, co w połączeniu ze ślimaczym tempem sprawiło, że niestety ale trochę mnie to wynudziło…
savio-mask napisał
Wygląda to całkiem nieźle 🙂 Moją specjalnością jest druk wielkoformatowy a nie horrory ale czemu by nie spróbować? Powinienem się bać?