Puszczyk – Jan Grzegorczyk
Stanisław Madej, aspirujący pisarz i redaktor Poznańskiego wydawnictwa przed paroma miesiącami przeprowadził się do wsi Witalnik w malownicze okolice jezior, lasów i jak się okazało intrygujących lokalnych legend.
Tu zaprzyjaźnił się z miejscowym proboszczem, z którego miał nadzieję wyciągnąć informacje mogące wyjaśnić niezwykłe wydarzenia, którym świadkował tuż po przybyciu do Witalnika. Niestety gdy ksiądz zdecydował się w końcu na szczerą rozmowę, zginął w jakby się wydawało nieszczęśliwym wypadku. Zamiast rozwiązać jedną zagadkę, Stanisław stanął przed perspektywą zmierzenia się z kolejną.
Jak się okazało „Puszczyk” stanowi kontynuację przygód neurotycznego starego kawalera, którego poznajemy w powieści „Chaszcze„. Nigdzie nie zostało to zasygnalizowane, w związku z czym obawiam się, że niektórzy czytelnicy mogą wpaść w niemałą konsternację, jeśli chwycą po „Puszczyka” nie znając „Chaszczy”.
Akcja „Puszczyka” rozgrywa się bezpośrednio po wydarzeniach z „Chaszczy”. Czytając poprzednia powieść Jana Grzegorczyka miałam pewien niedosyt, bo wiele wątków nie zostało zakończonych, a wysnute w trakcie lektury teorie nie znalazły ostatecznego potwierdzenia. Uznałam jednak, że takie urok tej historii i nie urągałam takie rozwiązanie – zwłaszcza, że książka podobała mi się szalenie.
Tych samych powodów do pochwał dostarczyła mi kolejna powieść autora. Klimat Rojnar,a właściwie Witalnika, wsi rzuconej gdzieś w okolicach Poznania jest ujmujący. Zdecydowanie są to moje klimaty. Zazdrość o ten prywatny raj walczyła we mnie z zachwytem nad książką. Odniosłam wrażenie, że jej nastrój ma w sobie coś kojącego. Jeśli macie ochotę jesienne wieczory spędzić w okolicach lasów, jezior, obserwując koniki, żurawie i sójki, to zapraszam do siedliska Pana Madeja:)
Nie zapominajmy jednak, że mamy tu do czynienia z kryminałem. Pewne fakty zdołaliśmy już poznać latem – tak się złożyło, że moje pory czytania odpowiadają porom roku, w których rozgrywa się akcja powieści.
Te fakty jednak miały w sobie dużo niedopowiedzeń, co pociągało kolejne pytania skrupulatnie odnotowane przez naszego narratora. W „Puszczyku” wiele z nich znajduje odpowiedzi, ale coś czuję, że na tym nie koniec.
I obym się nie myliła, bo powieściowy świat Grzegorczyka jest dla mnie bardzo pociągający. Uwielbiam jego dygresje. Nawiązania do innych nieznanych mi zazwyczaj lektur, odwołania do lokalnych opowieści, nawet duża dawka wątków religijnych mi nie przeszkadzała. Ot, można powiedzieć idealnie w mój gust.
Moja ocena:8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Zysk i s-ka
Dodaj komentarz