It’s in the Blood (2012)
Młody mężczyzna o imieniu October wraca w rodzinne strony by spotkać się z ojcem.
W opisie filmu wspominali coś o demonach przeszłości i można to traktować bardzo dosłownie, bo wspólna wyprawa do lasu kończy się spotkaniem z czymś co można określić mianem demonów.
Nie zostało to. co prawda dosadnie wyłożone, ale może mieć to związek z tragedią z przeszłości jaka rozegrała się w domu Rusella, Octobera i… Irys.
Zastanawiałam się, czy w ogóle pisać o tym filmie, bo było w nim nader sporo elementów zupełnie dla mnie niejasnych. Wcale nie przeszkodziło mi to w jego pozytywnym odbiorze.
Jest to obraz debiutancki, niskobudżetowy.
Bardzo widoczne w nim są spore ambicje twórcy, może nie wszytko udało się w stu procentach, ale wolę już wysoko postawioną poprzeczkę niż pójście na łatwiznę.
Scooter Downey wymyślił sobie film w dużej mierze oparty na retrospekcji. Rodzinna tragedia, która wydarzyła się lata temu nadal siedzi w głowie naszego głównego bohatera.
Bieżące filmowe wydarzenia przeplatane są migawkami wspomnień. Muszę przyznać, że to się najbardziej udało. Wprowadzają one spore zamieszanie, ale budują też nastrój paranoi i zagrożenia. Pojawiają się znienacka i są ciekawie zmontowane. O tym, co się wtedy wydarzyło nie będę wspominać, bo stopniowy wyjaśniająca się kwestia przykuwa uwagę widza. Nie jest to może jakaś zaskakująca, kosmiczna opowieść, ale daje radę.
Drugą sprawą jest bieżąca akcja, czyli wyprawa Octobera i Russela. Padają oni ofiarą jakiegoś dziwacznego zjawiska. Widzą dziwne postaci czające się za drzewem. Podejmują walkę z nimi.
Jedna z finałowych scen może sugerować w jaki sposób można połączyć ten element z przeszłością naszych bohaterów, ale to tylko moja interpretacja. Dla innego widza może to być jedynie zlepek nonsensownych scen.
Nie gwarantuje, że ta opowieść spodoba się każdemu. W wymowie jest oszczędna, bo nie stara się nic tłumaczyć na siłę, ale i forma jest minimalistyczna. Znowuż mamy teatr dwóch aktorów. Dodam, dobrych aktorów. I leśną scenerię. Wszystko to obleczone w ramy nadprzyrodzonego zjawiska, które depcze bohaterom po piętach i sugestywny wątek traumy jaką przeżył October.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:6
Aktorstwo:8
Walory techniczne:8
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności:2/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Nie słyszałam o tym filmie, ale twoja opinia mnie zaciekawiła i z chęcią go obejrzę. Brzmi ciekawie. Jak widać nie jest to typowa „rąbanka”, której ostatnio dość dużo. Pozdrawiam 🙂
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Obejrzałbym… tylko jakoś ostatnio filmy z Henriksen’em źle mi się kojarzą. Zaczęło się od Screemers 2, potem Alone in the dark 2 i jeszcze jakiś jeden gniot z tym aktorem. Cholernie go lubię za rolę Bishopa w Obcym, ale jakoś do horrorów facet nie ma szczęścia. Skoro jednak piszesz, że tym razem jest ok to chyba zaryzykuję film z Lance’m i… oczywiście napiszę ci ładnie tu co o tym sądze 😀
ilsa333 napisał
Ja mam do niego za tą rolę ogromny sentyment, lubię tą postać. A co co „It’s in the blood” to obydwaj panowie dają radę i film jest całkiem niezły, przynajmniej taka jest moja opinia. Czekam teraz na Twoją.