Haunting of Winchester House/ Nawiedzony dom Winchesterów (2009)
Małżeństwo Susan i Drake, wraz z nastoletnią córką Haley przeprowadzają się do rezydencji w Kalifornii cieszącej się sławą nawiedzonego domu. Szybko dochodzi do dziwnych wydarzeń, których owocem jest uprowadzenie najmłodszej członkini rodziny przez zamieszkujące dom istoty z zaświatów. Para musi stawić czoła opętanemu miejscu z pomocą 'detektywa paranormalnego’, Harrisona.
525 South Winchester Boulevard w San Jose to adres dobrze znany badaczom zjawisk paranormalnym, albo tym, którzy za takowych chcieliby uchodzić.
Rozległa posiadłość, dziwny architektoniczny twór należała niegdyś do Sary Winchester. Nazwisko powinno wam się skojarzyć z bronią palną, bo to właśnie teść Sary był twórcą słynnego Winchestera.
Sara była dość dziwną kobietą, za śmierć swojej córki, męża i teścia winiła duchy osób, które zmarły w wyniku postrzału z broni, której zawdzięczała fortunę. Sara za radą swojego medium postanowiła zbudować dom dla siebie i dla duchów zabitych z tej broni. Nigdy nie skoczyła jego budowy, bo według medium miało to sprowadzić na nią śmierć. Wyposażyła ogromny budynek w osobliwe ozdoby, które to miały strzec ją przed złymi mocami.
Historia nawiedzonego domu z San Jose zainspirowała naczelnego reżysera wytwórni Asylum do zmajstrowania tego oto… filmu.
Jeśli napiszę, że oglądanie go było dla mnie męką i gdy kurtyna napisów końcowych wreszcie litościwie opadła odetchnęłam z ulga, to nie przesadzę.
Wszystko w tym filmie było złe. No, może po za finałem, i nie chodzi mi tu oto, że z radością przyjęłam koniec, lecz o sposób w jaki ożywiono scenariusz w finałowej scenie. Oczywiście potrzeba było do tego truchła innych produkcji z podobnym zakończeniem, których mamy od groma, ale szczerze, jak na taki gniot to twist był przedni;)
Fabuła obrazu była… schematyczna? Nie wiem, czy to dobre określenie, bo gdyby ograny schemat przedstawiono poprawnie, to nie byłoby takiej katastrofy jaką zastałam w domu Winchesterów.
Napiszę zatem, że film starał się wykorzystać wszystkie podstawowe chwyty jakie znajdziemy w ghost story:
Nawiedzone medium, które wyłania się zza krzaka i proponuje pomoc, mściwy duch szantażysta i kidnaper, który porywa dziecinę do szafy ku utrapieniu rodziców. Dużo przeróżnych jump scen skonstruowanych dzięki dobrodziejstwu efektów komputerowych – niestety tych najtańszych. Ckliwa historia nieszczęśliwego ducha i of course wykład uczonego na temat teorii nawiedzenia.
Wszytko to, mamy w „Nawiedzonym domu Winchesterów”.
Mamy też TRAGICZNE aktorstwo, które już całkowicie zrujnowało liche fundamenty produkcji. Najbardziej do pasji szewskiej doprowadzała mnie najmłodsza aktorka/bohaterka, Haley. Snuła się po chałupie z dziwnym usztywnieniem kręgosłupa i niedowładem górnych kończyn, które w dziwnym braku koordynacji majtały jej się wokół tułowia. Jej twarz, na którą operator lubił strzelać zbliżenia wyrażała nicość. Żadnego szoku, czy przerażenia. Dziwny opad dolnej szczęki, który utrzymywała się nie zależnie od sytuacji i puste spojrzenie okrągłych oczu.
Ciekawą sprawa była sama konstrukcja jej postaci, która zrodziła się w umyślę scenarzysty. Panna na oko 13letnia, a zachowywała się, i tak też była traktowana przez rodziców, jakby miała, nie wiem, sześć lat? Osiem to maksimum. Może w grę wchodzi jakieś upośledzenie, ale nie zostało ono w porę wykryte by jakoś uzasadnić tą kreację.
Z rodzicami i panem medium nie jest wile lepiej, amatorskość na całej linii. Obsada z ulicznej łapanki.
Jedyny interesujący motyw w filmie, mianowicie historia domu, została wypluta w czasie jednej chaotycznej kwestii wygłoszonej przez Susan.
Mam nadzieję, że lepiej wykorzystacie tę godzinę dwadzieścia sześć minut, które ja straciłam bezpowrotnie oglądając tej horror.
Natomiast tych, którzy znają historię sławetnego domu z innego, bardziej sensownego obrazu uprzejmie proszę o podrzucenie tytułu, chętnie obejrzę.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:2
Klimat:2
Napięcie:3
Zaskoczenie:6
Zabawa:1
Aktorstwo:3
Oryginalność:5
To coś:1
Walory techniczne:4
29/100
W skali brutalności:1/10
Hej
Powinnaś spojrzeć na film Haunt 2013 r. Może być ciekawy…
Dziś wieczorem będzie wpis o nim.
Cześć, mogłabyś zrecenzować film pt. „Czerwona róża” na podstawie scenariusza Stephena Kinga ? Bardzo jestem ciekaw twojej opinii o nim.
Ciekawie zapowiada się film Patrick 2013
„Czerwona róża” to ten mini serial? Oglądałam, kiedyś, pewno niebawem zerknę raz jeszcze.
„Patric’a” już organizuję.
*POZA!!!
Ciągle popełniasz ten sam błąd pisząc „po za”. Ktoś tu chyba nie uważał na polskim. Nie tłumacz się tą swoją dysleksją. Ta „przypadłość” to tylko durna wymówka dla kretynów.
idź nie być kretynem gdzie indziej