The Forgotten/ Życie którego nie było (2004)
Telly nie może pogodzić się ze śmiercią synka. Czternaście miesięcy temu w niewyjaśnionej katastrofie lotniczej ginie jej jedynak, Sam. Od tamtej pory kobieta pogrąża się w ustawicznej depresji. Godzinami przegląda pamiątki po synu, uczęszcza też do psychoterapeuty, który ma pomóc jej pogodzić się z tragedią.
Pewnego dnia ku rozpaczy Telly wszystkie rzeczy syna, zdjęcia, kasety itp zaczynają znikać, zaś terapeuta oświadcza jej, że celem ich spotkań wcale nie jest przepracowanie traumy, lecz zrozumienie, że jej jasnowłosy Sam nigdy nie istniał.
Joseph Ruben w swoim thrillerze znowu podejmuje temat rodzinnych więzi.
Jego twórczość powinna znać brać fanów dreszczowców. To bowiem on nakręcił „Ojczyma„, czy „Synalka„, dwa bardzo dobre thrillery, których tematyka pazurami trzyma się analizy systemu rodziny.
„Życie, którego nie było” nie opowiada o psychopatycznym ojczymie, czy wyrodnym synu. Tym razem główną bohaterką jest matka.Podobno pomysł na fabułę przyśnił się scenarzyście, czy to prawda, nie wiem.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że podobnie, jak wcześniejsi bohaterzy Rubena, cierpi ona na poważne problemy psychiczne. Jej terapeuta utrzymuje, że stworzyła fikcyjną wizję synka, który w rzeczywistości zmarł jeszcze w życiu płodowym.
Przez znaczną część filmu obserwujemy szarpiącą się Telly, której wszyscy na około wmawiają, że nigdy nie było żadnego dziecka. Sąsiedzi, jej terapeuta a nawet mąż. z gazet znikają wzmianki o katastrofie lotniczej. Jak to możliwe, że tylko ona go pamięta? Kobieta postanawia szukać odpowiedzi. Odnajduje mężczyznę, którego córka zginęła w ten sam sposób. Ash okazuje się być różnie odporny na wspomnienia jak reszta świata. Do czego to wszytko zmierza?
To co co zaczęło się jak mocny thriller psychologiczny odlatuje w rejony sci-fi. Wiem jak wiele osób było rozczarowanych takim rozwiązaniem. Ostatecznie gdybyśmy zostali 'na ziemi’, wszytko potoczyłoby się znanym tropem. Ruben wyskoczył ze swoim rozwiązaniem jak filip z konopi. Poniekąd mnie to cieszy. Lubię zaskakujące zwroty akcji. Nawet jeśli mogą wydawać się 'kosmiczne’, to chyba już wolę taki odlot niż kolejną płaską papkę o tym jak mamusi odpierdala po śmierci dziecka. Ile już było takich filmów?
Ruben jak zwykle zadbał o dobór doskonałej obsady. Na czele niej stoi Julianne Moore,w roli Telly. Podobnie jak w innych filmach tego twórcy dużą rolę odgrywa muzyka. Tym razem zaangażował do tego zadania Jamesa Hornera. Oscarowego twórce ścieżek dźwiękowych do takich obrazów jak „Alien”, „Titanic”, „Piękny umysł”, „Apocalypto”… i wiele wiele innych. W każdym bądź razie muzyka z „The Forgotten” jest naprawdę przepyszna.
Myślę, że mimo słabych opinii o tym filmie znajdą się wśród Was tacy, którym obraz przypadnie do gustu.
Moja ocena:
Straszność: 5
Fabuła:9
Klimat:8
Napięcie:8
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Oryginalność:7
To coś:7
Aktorstwo:7
Walory techniczne:8
72/100
W skali brutalności:0/10
Przecie ten film był megaprzeciętny (a zakończenie pozostawię bez komentarza:P). Jak szukasz połączenia dramatu z kinem grozy/thrillerem, to chyba lepiej w kinie koreańskim się rozejrzeć, jak hollywoodzkim, a już na pewno lepiej niż „The Forgotten”. Ten film jedno co ma dobre, to tytuł, bo pokazuje co się z nim dzieje i dziać powinno. ;P
Napisałam przecie, że ogarniam słowa niechęci kierowane wobec tego filmu, czyż nie? Mnie się mimo to podobał.
Już nie raz pisałam tu o thrillerach z Korei, więc chyba wiesz, że lubię. Ostatnio nawet oglądałam jeden nowy, ale nie bardzo chciało mi się o nim pisać. „Monster boy” taki nosi tytuł.