Haxan/ Czarownice (1922)
„Czarownice” niemy film Bejamina Christensena o kilkadziesiąt lat wyprzedził swoją epokę. W swoich czasach nie spotkał się z uznaniem widzów, natrafił na protesty krwiożerczych katolików, aż w końcu wbito w niego sztylet cenzury. Spokojnie można powiedzieć, że mamy tu do czynienia chyba z pierwszym horrorem- dokumentem. Nie jest to nic w stylu „Paranormal Activity” of course. Trochę przypomina współczesne fabularyzowane dokumenty o zjawiskach paranormalnych, gdzie najpierw wprowadzamy widza w konsternacje, lekki szok, a na koniec stwierdzamy, że to wszystko bujda podając naukowe wytłumaczenie tych zjawisk. W przypadku czarownic- ich dziwnego zachowania i szeroko w filmie zobrazowanych objawów mamy do czynienia z uzasadnieniem medycznym, ściślej psychiatrycznym. Nic innego drodzy państwo a histeria trawi biedne kobiety:)- tak modna w zeszłym stuleciu.
Film zaczyna się od wykładu wprowadzającego dzięki, któremu poznajemy dzieje wszelkiego zababobonu. Wszytko to przy użyciu „ciekawych” prezentacji. Ciekawych z tego względu, że włożono w nie dużo wysiłku, widzimy makiety świata oczami starożytnych pod kątem ich wierzeń, żadne tam komputerowe wykresiki, wszytko ręcznie odmalowane i posklejane.
Kiedy już zapoznamy się z tą przyznam odważną tezą przechodzimy do fabuły właściwej. Christensen nakręcił swój film w oparciu o książkę „Malleus Maleficarum” napisana w XXIV wieku, która jest niczym innym jak przewodnikiem dla inkwizytorów.
Aktorzy odgrywają tu role kapłanów inkwizycji, czarownic i ich ofiar.
Poznamy kilka bardzo interesujących historii o czarownicach, ich domniemanej działalności i o tym w jaki sposób się z nimi rozprawiano- przyznam, że w tamtych czasach obraz ten musiał budzić szok.
Od strony technicznej nie budzi moich zastrzeżeń- wręcz przeciwnie- mam słabość do witrażowych zdjęć.
Kilka, a nawet kilkanaście nakładanych na siebie negatywów robi lepsze wrażenie niż współczesne efekty komputerowe. Do tego dobrze znane z „Furmana śmierci” oświetlenie punktowe dodaje obrazowi niesamowitego klimatu.
Duże wrażenie robi również scenografia, szkoda że mało, który współczesny twórca ma tyle zapału, żeby z taką starannie klecić miniatury gotyckich kościołów a nawet całych średniowiecznych miast. Film z resztą bardzo dużo kosztował, nie tylko jak na tamte czasy. Efekt jest wspaniały i nadal uważam, że gdyby współczesnym twórcom zabrać kopmy to wreszcie zaczęli by robić porządne filmy:)
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:9
Klimat:10
Zdjęcia:10
Zabawa:7
Dialogi:5
Oryginalność:10
To coś:10
Aktorstwo:7
Zaskoczenie:5
80/100
Gość: , 217.96.23.* napisał
Warto dodać, że przez wiele lat był to jeden z najdroższych filmów w historii kinematografii, a sam obraz oparto o zapiski z niemieckiego podręcznika służącego do… rozpoznawania czarownic. Dla mnie ten film to nie tylko prekursor filmów z gatunku mockumentary, lecz także dowód na to, że każda epoka ma swoje „czarownice”, ludzi, których skazuje się na śmierć z powodu braku wiedzy i chęci zrozumienia.
ilsa333 napisał
Wspominam o tej kwestii we wpisie…