Don’t look now/ Nie oglądaj się teraz (1973)
Nicolas Roeg zasłynął jako reżyser biorący się za adaptację zarówno popularnych jak i niszowych dzieł literackich. Przeniósł na ekran między innymi „Doktora Żywago”. W przypadku „Nie oglądaj się teraz” miał do czynienia z niezbyt znanym utworem Daphne Du Maurier. Jej opowieści z dreszczykiem mimo iż niezbyt poczytne inspirowały już takich reżyserów jak Hitchcock („Ptaki”, „Rebeca”).
John i Laura to małżeństwo, które niedawno w tragicznych okolicznościach straciło córeczkę. Teraz postanawiają przenieść się na jakiś czas z Londynu do Wenecji gdzie John ma pracować przy renowacji zabytkowego kościoła. Pierwszą rzeczą jaka uderzyła mnie w tym filmie to obraz żałoby dwojga rodziców. John i Laura wydają się funkcjonować normalnie. Nie obrzucają się wzajemnie oskarżeniami, nie ryczą przez pół filmu. Zdziwiło mnie to bo biorąc pod uwagę tragedie jaka ich spotkała spodziewałam się innej reakcji- może to tez kwestia tego jak taka sytuacja prezentowana jest w innych horrorach psychologicznych. Ucieszyło mnie to bardzo, bo nie lubię jak twórca filmu nachalnie zmusza mnie do współczucia wobec bohaterów.
W Wenecji Laura poznaje dwie osobliwe starsze panie, siostry. szczególnie jedna z nich robi mocne wrażenie. Niewidoma jasnowidząca. W swojej powierzchowności ma coś złowrogiego, nawet w jej uśmiechu jest jakaś groźba. Starsza pani opowiada Laurze iż widziała jej zmarłą córeczkę, która chce ostrzec rodziców twierdząc iż w Wenecji grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo…
Wenecja w obrazie Roeg’a nie ma w sobie nic romantycznego. Na ulicach grasuje nieznany morderca, a nasi bohaterowie John i Laura wydają się być nieco zagubieni w tym miejscu. Film ma w sobie coś z klasycznego Giallo. Może też wywołać skojarzenia z Hitchcock’owskim suspensem. Napięcie w filmie zdaje się nie opuszczać widza ani na moment. Zdarzenia paranormalne jakich początkowo się spodziewaliśmy są niczym wobec zamętu jaki wprowadzają wątki kryminalne. Obraz wydaje się być spokojny i stonowany, ale to tylko pozory bo co i rusz do widza docierają niepokojące sygnały, nad bohaterami wisi jakieś widmowe nie do końca wypowiedziane zagrożenie. Co więcej logika nakazuje uciekać bohaterom przed owym zagrożeniem. Jednak cierpienie i dotkliwa strata jakiej doznali pacha ich w kierunku śmierci.
To na prawdę dobre kino, ale wymaga też pewnej cierpliwości i skupienia. Nagrodzone one będą świetnym finałem filmu, który niejednego widza śmiertelnie przeraził. Warto docenić aktorstwo Donalda Sutherlanda i Julie Christie. Mnie w tym wszystkim najbardziej urzekł mroczny obraz Wenecji, który w połączeniu z doskonale skomponowaną muzyką (raz spokojną raz pełna niepokoju) tworzy niezapomniany klimat.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:8
Klimat:10
Aktorstwo:9
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Dialogi:7
Zdjęcia:10
Oryginalność:9
To coś:10
81/100
Gość: asia, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Też oglądałam ten film jakiś czas temu. Miałam wobec niego wysokie oczekiwania i, niestety, bardzo się rozczarowałam. Wynudził mnie niemiłosiernie. Jedyny plus to Wenecja 🙂
ilsa333 napisał
Nie jesteś pierwszą osobą od, której słyszę taką opinię o tym filmie. Mnie osobiście (jak widać) bardzo się podobał, ale trzeba przyznać, że akcja nie należy do specjalnie wartkich i napięcie bardziej budowane jest przez klimat. Jeśli nie wczujesz się w klimat to niestety film może nudzić:)