Wierzby – Algernon Blackwood
Dwóch przyjaciół podróżuje w dół rzeki Dunaj. Stopniowo ich zachwyt pięknem natury ustępuje lękowi przed tym co zdolna jest skrywać.
Skromny opis, bo i dzieło skromne. Wydawnictwo IX postawiło na samodzielną publikację jednego tylko opowiadania będącego klejnotem w koronie twórczości Algernona Blackwooda. To właśnie „Wierzby” są najbardziej znanym, obok „Wendigo” utworem Brytyjczyka i właśnie doczekały się stosownej oprawy. Książeczka wygląda pięknie i choć niewielka to ma potężną siłę rażenia.
Blackwooda pokochałam za jego „Drzewa go kochały” i chyba nawet „Wierzby” nie są zdolne strącić tego utworu z mojego osobistego piedestału. Algernon Blackwood kochał naturę i mistycyzm i obydwu tym miłościom daje wyraz w weirdowych „Wierzbach”.
Fabułę utworu stanowi zapis relacji z podróży, spływu w dół rzeki Dunaj, jej najbardziej dzikiego i odosobnionego odcinka. Dwóch mężczyzn, zaprawionych w podróżach, ani myśli zwracać uwagę na niejasne sygnały jakoby ich spływ był kiepskim pomysłem. Niestety wszelkie znaki krzyża czynione przez świadków ich wyprawy okazują się jak najbardziej uzasadnione.
Wszystko zaczyna się od złych przeczuć, dziwnych wrażeń i nieufnych spojrzeń ku brzegowi wysepki. Mężczyźni zauważają coś w wodzie, ale ich pobieżne badanie sprawy sprawia, że bagatelizują problem. Nie mniej jednak dziwne odczucia pozostają, a oni coraz podejrzliwiej przyglądają się tytułowym karłowatym „Wierzbom”, które zdominowały nadbrzeżny teren i leżące na rzece wysepki. Drzewa patrzą, czują, oddychają i przeklinają naszych podróżników. Te drzewa nie mogą być tylko drzewami. Kolejne niepozorne zdawałoby się wydarzenia sprowadzają bohaterów na skraj obłędu.
Nastrój, nastrój i jeszcze raz nastrój. Absolutnie przejmujące wdzierające się do wnętrza, sugestywne poczucie pustki i osaczenia jednocześnie.
Moja ocena: 9/10
Dodaj komentarz