Recenzja może zawierać spoilery dotyczące pierwszego tomu trylogii
Srebrne skrzydła – Camilla Lackberg
Faye Adelheim dokonała zemsty. Nie można powiedzieć, że krwawej, wszak nikt nie zginął, a krwi upuściła tylko tyle odpowiednim osobom wydało się, że jest inaczej. Wtrąciła do więzienia niegodziwego ex małżonka, a sama rozpoczęła idylliczne życie na południu Europy. Piłka jednak nadal jest w grze. Idąc na szczyt, budując firmę kosmetyczną Revenge, strąciła z piedestału wiele osób. Ktoś postanawił wrócić na swoje miejsce.
Camilla Lackberg jest znana głównie z sagi o Fjalbace, której główną bohaterką jest żona policjanta, która pomaga mu rozwiązywać kryminalne zagadki. Tak sobie myślę, że autorka musiała sporo osłuchać się na temat tego, że z czołowej kobiecej postaci uczyniła tylko żonę przy mężu, przez większość czasu lamentującą nad trudami życia kury domowej. Lackberg w końcu porzuciła Erikę i tym samym zakręciła dochodowe źródełko. Stanęła w kontrze do wcześniejszej literackiej kreacji i stworzyła Faye Adelheim , która jak zauważyła część czytelników – we wręcz nadnaturalny sposób rozgromiła swoich wrogów – czytaj samców – i osiągnęła finansowy sukces o jakim nawet nie śmiała marzyć. Jeśli ktoś zada sobie trochę trudu i pogrzebie dotrze do informacji na temat genezy przedsięwzięcia Lackberg. Otóż sama autorka deklaruje, że jej założeniem było stworzenie powieści feministycznej wzorem „Diabolicy” autorstwa, uwaga, Fay Weldon. Sami więc widzicie, że chodziło o coś więcej niż tylko poprawienie sobie samopoczucia i znękanie rodzaju męskiego;)
Lackberg chciała pokazać kobietom ich siłę, szkoda tylko, że ta siła w przypadku „Srebrnych skrzydeł” sprowadziła się do grania w damsko męską gierkę z kobiecą seksualnością w roli oręża. Może i bym łyknęła te górnolotne deklaracje o feminizmie, gdyby atrakcyjna bohaterka powieści w raz ze swoją strażą przyboczną w osobach równie atrakcyjnych kobiet nie posunęła się do bardzo niskiej i słabej zakrywki pt. „Użyj dupy by udowodnić, że umiesz używać mózgu”. Wszystko sprowadza się więc do tego, że nasza Faye nie byłaby tak skuteczna, gdyby wsadzić ją w ciało dajmy na to Kathy Bates. Smuteczek, drogie Pani, możecie być silnymi i niezależnymi kobietami, ale pamiętajcie, że gdy przyjdzie krach należy wytężyć mięśnie kegla zamiast zwojów mózgowych. A jak już wyprężycie co trzeba możecie w nagrodę kupić sobie markową torebkę i botki. Opisów dóbr materialnych posiadanych przez bohaterkę mamy tu bez liku. Gotowa lista zakupów dla silnej i niezależnej kobiety 😉
Tak, to mnie trochę zniechęciło, ale tak poza tym Lackberg nadal potrafi zapewnić czytelnikowi rozrywkę . Wykorzystuje stare chwyty przeplatając bieżącą akcję retrospekcjami. W tych momentach pochylamy się nad traumatycznym dzieciństwem Faye i ten obraz bardzo autorce wyszedł. Pierwszoosobowa narracja wspomnień to dodatkowy cios w świadomość czytelnika jakby samych opisanych faktów było mało. Jeśli szukacie przyczyn jej buty i nie znaleźliście ich wystarczająco dużo w pierwszym tomie powieści to tu autorka usprawiedliwia cały jad jakim trąci sylwetka Faye.
Oczywiście nie można zapomnieć też o słodkim tu i teraz. Słodkim za sprawą wątku romantycznego, który jest koronnym dowodem na to, że zakochanie potrafi zmienić człowieka. Celowo nie mówię, że miłość, bo w przypadku naszej Faye owo uczucie przybiera postać zaślepienia bardziej adekwatnego do stanu zwanego zakochaniem niż dojrzałej postaci owego uczucia. Będzie to miało stosowne konsekwencję, nie będę Was czarować, bo chyba nikt nie dał się nabrać na to światełko w tunelu. Kwestie związane z waleczną walką o firmę pozostawię Wam do oceny, bo o ekonomii wiem tyle co nic i generalnie jak wspomniałam, mięśnie kegla dają radę.
Przy lekturze bawiłam się całkiem dobrze, tego nie mogę odmówić królowej szwedzkiego kryminału, ale w porównaniu z pierwszym tomem nie może być mowy o podobnym zaangażowaniu z mojej strony. Wolałam Faye w drodze na szczyt niż Faye na szczycie patrzącą na wszystkich z góry.
Moja ocena: 5/10
Dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Dodaj komentarz