Contracted (2013)
Samantha idzie na imprezę do swojej przyjaciółki, Alice. Jako że jej dupa, Nicky, olała ją ciepłym moczem Sam upija się i ląduje w samochodzie, kolesia przedstawiającego się jako BJ. Koleś bierze ją praktycznie gwałtem, a nazajutrz Samantha budzi się już we własnym łóżku. Kac morderca nie ma serca. Dziewczyna czuje się wyjątkowo okropnie, jej pohańbiona fallusem pochwa zaczyna krwawić, Sam ma też omamy słuchowe. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Zaczynają wypadać jej zęby, włosy, paznokcie. Nie pomaga fakt, że rodzicielka oskarża ją o ćpanie, a dziewczyna nadal ma ekstremalnie w dupie.
Erick England, z którego twórczością miałam okazję zapoznać się przy seansie z bardzo przeciętnym slasherem „Madison County” mile zaskoczył mnie tym razem.
„Contracted” ciężko wpisać w jakikolwiek podgatunek horroru.
Ewidentnie widzimy, że Sam dopadło jakieś choróbsko, prawdopodobnie sprzedane przez niesławnego BJ’a. Dziewczyna zaczyna wyglądać jak zombie. Może więc zombie movie?
Postęp choroby jest na tyle wolny, żebyśmy mogli przyjrzeć się stopniowemu rozkładowi dziewczyny. Widok jest doprawdy mało apetyczny, ociera się wręcz o estetykę gore.
Fabuła jest zbliżona do meksykańskiego horroru „Halley”, z tym, że bohater owego filmu jest świadom tego, co się z nim dzieje.
Sam nie jest pogodzona ze swoim losem, stara się dowiedzieć co się z nią dzieje, ale słabo jej to wychodzi. Czuje się coraz gorzej, a resztki sił angażuje w ratowani swojego związku i kariery ogrodniczej.
„Contracted” prezentuje ciekawe, a przynajmniej w pewnym stopniu nowatorskie podejście do gnijącego mięsa. W końcu zombie też byli kiedyś ludźmi. Jest raczej oszczędny w formie.
Aktorsko nie wybija się na wyżyny. Nie operuje efektami specjalnymi, jedynym bajerem jest bardzo sprawna charakteryzacja głównej bohaterki. Raczej spokojny film, nie zawróci w głowie tempem akcji, ale nie powinien wydać się nudny. Pamiętajcie jednak, że jest skierowany do widzów gustujących w okropnościach. Po za dobrze zaprezentowanym postępem choroby Sam ze wszelkimi obrzydliwymi detalami- a jest ich trochę- nie ma tu wiele więcej.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Oryginalność:8
To coś:7
Aktorstwo:7
64/100
W skali brutalności:3/10
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Właśnie obejrzałem. Czyli odhaczam kolejny film, po który sięgnąłem po twojej recenzji 🙂 Powiem, że pozytywnie się zaskoczyłem. Spodziewałem się standardowego obrazu o zombie a tu wyszedł całkiem zgrabny film. Niezły pomysł, a trochę niesmacznych elementów dobrze wpłynęło na seans. Może miał pewne nielogiczności (jak na przykład lekarz, który miał podejrzenia co do wirusa i puścił Samanthę do domu) ale nie raziły one jakoś wybitnie. Ciekawe czy policja, która szukała tego kolesia wiedziała, że roznosi on tak tę zarazę i dlatego próbowali dotrzeć do wszystkich uczestników imprezy? Takie niedopowiedzenie zostawia furtkę twórcom na np. część drugą. Tak samo nie wiadomo czy Sam przekazała choróbsko Riley’owi. Jednak nawet bez części drugiej (no bo co można by było pokazać tam nowego? zombieapokalipsę again?) otwarte wątki dają trochę do myślenia i można snuć scenariusze poza filmem. Podobnie miałem po obejrzeniu „Dead girl”.
Od strony technicznej też poprawny i chyba poza klientami lokalu gdzie pracowała Samantha nie mogę się przyczepić do gry aktorskiej. Ci klienci, mówię o tych co znaleźli „wkładkę mięsną” w swojej sałatce, wyglądali jakby ich ściągnęli z planu Mody na sukces. 🙂
Gość: efes, *.net.azartsat.pl napisał
No nie powiem, zaskoczył mnie ten film. Myślałem, że będzie to ckliwa historyjka o lesbijkach, jednak dawno nie widziałem filmu z tak chorym, choć niepozornym i subtelnie budowanym klimatem. Jednak gdybym mógł cofnąć czas to nie oglądnął bym tego filmu…
ilsa333 napisał
Tak, logika nie jest mocną stroną tego filmu. Też zwróciłam uwagę na zachowanie lekarza. Ja osobiście mam nadzieję, że nie zrobią drugiej części, absolutnie nie.
Efes, czemu żałujesz, że oglądnąłeś, skoro film oceniasz in plus?
Gość: efes, *.net.azartsat.pl napisał
Jest to pierwszy film który wywoływał u mnie mdłości, przez większość seansu. Sam nie wiem dlaczego.
ilsa333 napisał
Chyba jestem bardziej uodporniona, bo akurat w jego przypadku nic tego rodzaju mi się nie przytrafiło. Choć nie powiem bywały takie filmy, które wywoływały u mnie zbliżone uczucia.
Gość: Kitty, *.dynamic.chello.pl napisał
Hej, opis trochę budzi skojarzenia z „Thanatomorphose”, choć dla mnie tamten film mimo jednoznacznej obrzydliwości i rozkładu wydawał się jakoś surrealistyczny. Ciągle miałam wrażenie, że to albo symbol duchowego rozkładu albo po prostu albo zespół Cotarda.
ilsa333 napisał
Nie oglądałam „Thanatomorphse”, bo nigdzie nie mogę go znaleźć nie wspominając już o napisach. Co do tego rozkładu duchowego to tego rodzaju metafora jest bardzo czytelna w „Starry eyes”.