Thelma (2017)
Młoda dziewczyna wychowana konserwatywnej i religijnej rodzinie opuszcza kontrolujących ją rodziców by rozpocząć studia w Oslo. Na miejscu poznaje eteryczną Anję, z która zaprzyjaźnia się a z czasem znajomość ta nabiera innego wymiaru.
W Thelmie budzi się coś nad czym nie potrafi zapanować i nie chodzi tu tylko o dojrzewającą seksualność.
„Thelma” w reżyserii norweskiego reżysera Joachima Triera najczęściej ujmowana jest w kategoriach dramatu, albo filmu fantasy. Osobiście widzę w nim sporo z thrillera czy nawet horroru paranormalnego. W każdej z tych kategorii wypada wyśmienicie.
Fabuła filmu często porównywana jest do francuskiego „Życia Adeli”, ze względu na wątek lesbijski, podobnie francuskiego „Raw” z uwagi na inne podobieństwa fabularne (motyw rodzinnej tajemnicy, z którą bohaterka zderza się po rozpoczęciu studiów), czy amerykańskim „Czarnym Łabędziem” ze względu na psychodeliczne rozwarstwienie świata realnego i urojonego. Sama dorzuciłam bym jeszcze kilka innych tytułów. Mimo tych rozlicznych porównań o jakich zapewne przeczytacie w sieci „Thelma” jest filmem bardzo oryginalnym. W mojej ocenie jednym z lepszych jakie oglądałam w ostatnim czasie, dlatego pomimo bardzo dużych rozbieżności w określaniu gatunku postanowiłam go Wam polecić.
Śledząc początki tej historii nie spodziewałam się takiego końca. Fabuła rozkręca się raczej niespiesznie dzięki czemu możemy lepiej odebrać wszystkie niuanse świata przedstawionego.
Głowna bohaterka, w tej roli nieznana mi dotąd , ale świetna Eli Harboe, jawi się jako ucieleśnienie nie winności. Nie pali, nie pije, nie przeklina, nie bzyka. Z każdego swojego ruchu spowiada się apodyktycznym rodzicom, którzy pod groźbą ognia piekielnego wymuszają na niej absolutne posłuszeństwo. Doprawdy będziecie zaskoczeni, gdy w końcu dowiecie się co kryje się za takim modelem wychowania.
Film Was zaskoczy, nie ma innej opcji. Sama miałam całą masę pomysłów na to co dzieje się z Thelmą i żaden się nie sprawdził.
Stopniowe poznawanie tajemnicy Thelmy poprowadzono po mistrzowsku. Jeśli zaś chodzi o stricte techniczne przełożenie tego pomysłu na efekt końcowy widać, że mamy tu do czynienia z produkcja z wyższej półki. Wszytko od aktorstwa po efekty cechuje się precyzją i dokładnością.
Nie od dziś wiadomo, że Skandynawowie potrafią robić filmy, nie inaczej jest w przypadku „Thelmy”. Gorąco polecam.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:9
klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:8
Zabawa:9
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:9
77/100
W skali brutalności:1/10
orfeus82 napisał
O, ten film jest w sam raz dla mnie !