The Cloverfield Paradox/ Paradoks Cloverfield (2018)
Kryzys energetyczny na Ziemi zmusza międzynarodową grupę astronautów do wyruszenia w przestrzeń kosmiczną celem pozyskania nowych zasobów energii. Muszą trafić na stację kosmiczną Cloverfield, gdzie ich zadaniem będzie uruchomienie urządzenia, które zgromadzi niewyczerpaną energię. Przed dłuższy czas próby uruchomienia akceleratora cząstek nie przynosi żadnych efektów jednakże tuż przed całkowitym upadkiem morali załogi udaje się. Sęk w tym, że wytworzenie wiązki energii poskutkowało przeciążeniem systemu na stacji, a jak wskazywali naukowcy ostrzegający przed tą misją może to przynieść nieoczekiwane rezultaty. Pierwszym z niecodziennych odkryć grupy, jest brak ich rodzimej planety na horyzoncie.
Utrzymany w konwencji found footage „Cloverfield”/”Projekt:Monster” wyprodukowany przed dziesięcioma laty należał raczej do zapomnianych produkcji. Sama nie byłam nim szczególnie zachwycona, ale tytuł zwrócił uwagę kogo trzeba i tak powstał nie sequel, nie prequel a „duchowy następca” „Cloverfield” czyli „Cloverfield Lane 10„ tratujący o dwójce ludzi ukrywających się w podziemnym schronie po globalnej katastrofie.
W rok później platforma Netflix ogłosiła, że pociżgnie temat i tak powstał, można rzec „Duchowy poprzednik” pierwszego „Cloverfield”, „Cloverfield Paradox”
Wielu widzów nie dostrzega żadnych związków pomiędzy tymi trzema produkcjami, a i twórcy wypowiadają się na ten temat dość ostrożnie. Ja jednak jestem wstanie dostrzec pewien związek przyczynowo skutkowy. Mamy tu bowiem kosmiczną przygodę w „Cloverfield Paradox”, która skutkuje pojawieniem się nadnaturalnych zjawisk, które obserwujemy w „Cloverfield”/”Projekt Monser”, by później śledzić losy ocalałych w „Cloverfield lane 10”. Jest to chyba najprostsze wyjaśnienie.
Sęk w tym, że cała ta seria, czy antologia, jak zwał tak zwał, powstała z 'pozbieranych resztek” po projektach filmowych, które miały być samodzielnymi dziełami, a zostały wcielone do projektu z pod szyldu „Cloverfield”.
Stąd też mamy tak duży rozrzut form i styli pozwalający na traktowanie wszystkich trzech produkcji jako oddzielnych historii.
Dziś jednak powinnam skupić się na samym „Cloverfield Paradox”, który w przeciwieństwie do poprzednika, czyli ubiegłorocznego „Cloverfield Lane 10” nie zebrał zbyt entuzjastycznych recenzji. Czemu?
Nie mogę mówić za innych, ale z mojej strony zabrakło tu dobrze zbudowanego napięcia, nastroju tajemnicy i dobrego wykorzystania wątków obyczajowych, bez których nie obejdzie się żadna fabuła niezależnie od przynależności gatunkowej. Podobał mi się natomiast epilog, w zasadzie jedna scena epilogowa, która wiele nam mówi na temat przynależności tego obrazu do serii „Cloverfield”.
W międzyczasie troszkę się znudziłam. Znudzili mnie przede wszystkim bohaterowie, tak sztampowi płascy jak tylko było to możliwe. Nie wzbudzili we mnie żadnych emocji swoimi małymi i dużymi historiami.
Pochwalić mogę natomiast dobre wykorzystanie nowinek technicznych, co skutkuje całkiem zgrabnymi efektami.
Nie mniej jednak jak na film traktujący o zagrożeniu globalną katastrofą i heroicznej walce o jej zapobiegnięcie jest bardzo mało dramatyczny. W zasadzie wzbudził we mnie główni obojętność, co początkowo chciałam zrzuć na swoje zmęczenie, ale po dłuższym przemyśleniu sprawy doszłam jednak do wniosku, że gotowa byłam wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu, gdybym tylko dostała ku temu dobry powód. Nie dostałam go jednak i muszę zgodzić się z większością widzów.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:8
Aktorstwo:5
Oryginalność:5
To coś:4
46/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Jaca, *.dynamic.chello.pl napisał
Niestety bardzo slaby