Society/ Towarzystwo (1989)
Billy Whitney to nastolatek pochodzący z zamożnej rodziny, elity Beverly Hills. O ile jego krewniacy to urodzeni oligarchowie uwielbiający zaznaczać swoją klasową wyższość o tyle Billy jak najbardziej odstaje od schematu dziecka sukcesu. Boryka się z problemami natury psychicznej objawiającymi się paranoicznymi podejrzeniami wobec swoich rodziców i siostry. Sęk w tym, że to co wydaje się kryzysem emocjonalnym dorastającego chłopaczka zaczyna mieć realne podstawy.
„Towarzystwo” to reżyserski debiut twórcy takich obrazów jak „Dentysta”, czy „Narzeczona Reanimatora”.
Jego nakręcony jeszcze w latach osiemdziesiątych debiut jest solidny przykładem, że da się w jednym filmie połączyć i rozbuchaną formę i niegłupią treść. Mnie osobiście nasunęło się tu skojarzenie z „Substancją„, bo w jednym filmie mamy do czynienia z połączeniem społecznej satyry, ukazującej niefajne ludzkie cechy z estetyką gore, można nawet rzec body horroru, gdzie nie unikniemy widoków nastręczających do wymiotów. Pojawia się tu sporo czarnego humoru, ale też nie można zapomnieć o nastroju tajemnicy, typowym dla dreszczowca z rodzaju paranoid thrillera.
W pierwszej partii filmu poznajemy naszego głównego bohatera, Billy’ego, a także jego rodzinę, wypacykowaną matkę, ulizanego ojca i radosną jak poranek siostrę. Wszyscy oni, idealni do przesady budzą podejrzenia czarnej owcy, czyli Billy’ego. Jak sam mówi swojemu psychoterapeucie: z jego rodziną jest wszystko w porządku po za lekką paranoją i kazirodztwem.
Wkrótce jego podejrzenia potwierdzi nagranie z przyjęcia na cześć siostry i jej towarzyskiego debiutu z którego wynika iż cała familia wraz z lokalną elitą oddają się orgiom. To jednak nie wszytko. Wynaturzenie moralne towarzyszy dziwom fizycznym jakie Billy dostrzega u swoich bliskim i ich znajomym. Sprawa jednak nie jest oczywista, jak najbardziej należy brać tu pod uwagę wersję o obłędzie młodzika.
Punkt kulminacyjny dość jednoznacznie stawia sprawę. Mamy tu spore zaskoczenie jeśli nie powiedzieć szok. Prawda o naturze elitarnego towarzystwa Beverly Hills jest bardziej ohydna niż mogło się wydawać. Ta część filmu to miejsce na popis w stylu body horrorów. Do tej całej obrzydliwości dochodzi krańcowy absurd i wyjątkowo czarny humor. Niektórzy pewnie będą zniesmaczeni, inni będą się przednio bawić.
Jak wspomniałam teść filmu stanowi pewnego rodzaju satyrę na elity społeczne tego świata. Cały chwyt polega na tym by w absurdalnie dosłowny sposób pokazać jak wyższe sfery wykorzystują tych, którzy znajdują się po za nawiasem.
Dla mnie film bardzo oryginalny, dobry miszmasz gatunkowy, ciekawy pomysł dobre wykonanie.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie: 6
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:8
To coś:7
64/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz