And soon the darkness/ I zapadła ciemność (1970)
Jane i Cathy, dwie młode angielki spędzają wakacje na wycieczce rowerowej po mało popularnych trasach we Francji. W słoneczny dzień w czasie krótkiego postoju w niewielkim zagajniku przy drodze dochodzi między nimi do kłótni w efekcie czego dziewczyny się rozdzielają. Cathy zostaje na miejscu, a Jane rusza dalej. Po drodze zaniepokojona niejasnym ostrzeżeniem miejscowej kobiety postanawia zawrócić po przyjaciółkę. Tej już jednak nie ma. Wkrótce okazuje się, że odludna trasa już raz była miejscem zbrodni na młodej kobiecie. Sprawcy czynu nie odnaleziono.
„I zapadła ciemność” jest kolejnym filmem poleconym mi przez czytelnika bloga w zakładce „Jaki film polecasz„. Dziękuję Wam za wszystkie filmowe oferty, szczególnie za te tak trafne, jak ta.
Wcześniej nie słyszałam o tym obrazie, choć jak się okazuje, miałam okazję oglądać jego remake z 2010 roku. Remake jako to remake nastawiony był uwspółcześnienie filmu i to też uczyniono.
Tak naprawdę fabularnie obydwa filmy mają ze sobą niewiele wspólnego. Łączy je wątek dwóch dziewcząt samotnie zwiedzających obcy kraj i motyw uprowadzenia. W nowszym filmie nie mieliśmy do czynienia z tajemniczym mordercą, lecz zorganizowaną grupą handlarzy żywym towarem, toteż wydźwięk obydwu produkcji jest całkiem inny. Inne są też środki wyrazu. Robert Fuest postawił na minimalizm, zaś twórcy remake wspierani przez scenarzystę oryginału wytoczyli potężne działa wartkiej akcji. Remake Średnio mi się podobał, ale odniósł dużo większy sukces komercyjny niż oryginał.
Dziś jednak olewam remake i skupiam się na oryginale. Co tu mamy fajnego, po za tym, że wszytko?
Ujmujący jest klimat filmu, angażujący zmysły widza już od pierwszych minut. Pastelowa kolorystyka, jasne słońce i skontrastowana z tym dość mocna ścieżka dźwiękowa dają nam czytelny znak, że powinniśmy zachować czujność, bo jeszcze przed zachodem słońca coś się wydarzy.
I faktycznie tak jest. Sygnały o potencjalnym zagrożeniu czekającym na samotne turystki wysyłane są jeszcze przed punktem kulminacyjnym. Widzimy podejrzanego mężczyznę, który najwyraźniej śledzi nasze śliczne damy.
W końcu przełom, czyli rozstanie dziewczyn. Cathy zostaje sama na pustkowiu. Leżakuje w najlepsze wśród drzew gdy zaczyna być przez kogoś obserwowana. Kamera skrywa się za drzewami sugerując nam, że właśnie patrzymy na ofiarę oczami potencjalnego oprawcy. Chwyt stary jak świat, ale dzięki bardzo racjonalnie stopniowanemu napięciu działa tu jak należy, a nawet lepiej. Druga część filmu to potyczki Jane. Dziewczyna wraca po przyjaciółkę, ale jej nie zastaje. Wie, że nie pojechała dalej, bo spotkałyby się po drodze.
Na plan wkracza wcześniej wspomniany samotny mężczyzna. Oferuje Jane pomoc w odszukaniu koleżanki i tak dowiadują się, że kobieta nie zawróciła także do pobliskiego miasteczka. Wyparowała.
Po za Jane i Paulem mamy tu jeszcze kilku innych bohaterów, ale przestrzeń wydarzeń jest niewielka niewielu jest też potencjalny sprawców okrutnego czynu uprowadzenia Cathy, ale to spokojnie wystarcza.
Scenariusz jest na tyle sprany, że bez wysiłku potrafi zaintrygować. Tak, to w sumie prosta historia, ale opowiedziana w tak by zadowolić miłośników opowieści o seryjnych mordercach.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:8
Zaskoczenie:5
Zabawa:8
Walory techniczne: 8
Aktorstwo:7
Oryginalność: 7
To coś:8
70/100
W skali brutalności: 1/10
Gość: , *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Akcja tego filmu dzieje się w Argentynie, a nie we Francji…:-)
ilsa333 napisał
Masz złą informację. Akcja oryginału, czyli tego filmu o którym tu piszę dzieje się we Francji. To nieszczęsny remake rozgrywa się w Argentynie.