X Files/ Z Archiwum X (1993-2002) – Sezony od 1-9
Tak, moi drodzy, przebrnęłam przez dziewięć sezonów paranormalnego serialu wszechczasów. Oglądałam go w dzieciństwie, ale żeby móc Wam coś konkretnego przedstawić musiałam spiąć dupę i obejrzeć te '9 lat’ w trzy miesiące żeby cokolwiek z tego zapamiętać;P Ma pamięć krótka i zawodna.
„Archiwum X” zostało stworzone przez Chrisa Cartera, w którego powodzenie nikt szczególnie nie wierzył. W tym samym czasie emitowano kolejny świeżutki serial, który jeszcze przed pilotem uznany został za murowanego faworyta.
Archiwum powstało z połączenia tęsknoty za starymi serialami grozy i fascynacji „Milczeniem owiec„. Chyba nikomu nie muszę unaoczniać podobieństwa Starling do Scully:) Może Fox nie jest szczególnie podobny do Lectera, ale łączy ich pewien rodzaj szaleństwa i obsesja na punkcie przeszłości (siostra).
Mulder jest z wykształcenia psychologiem i zanim przydzielono go do Archiwum X, czyli specjalnej jednostki FBI zajmującej się tym, co niewyjaśnione, zajmował się profilowaniem szczególnie brutalnych przestępców. Sukcesy zawodowe pomogły mu wreszcie zając się tym, co go od zawsze fascynowało: Kosmici. Fox Mulder jako mały chłopiec doświadczył niezwykłego. Na jego oczach alieni uprowadzili jego młodszą siostrę Samathe. Jedyne co go interesuje to prawda, a „Prawda gdzieś tam jest”.
Scully miała być lekarzem, jednak ostatecznie trafiła do FBI, by kroić zwłoki i wyjaśniać zagadki śmierci. Jako, że ktoś z góry uznał, iż jako kobieta będzie łatwa do wykorzystania i zmanipulowania napuszczoną ją na Mulder by jako jego partnerka śledziła jego poczynania i donosiła władzom na temat uchybień w jego działaniu. Przy okazji miała stopować już wtedy rodzące się w jego głowie teorie spiskowe. Stało się inaczej. Scully choć przez cały czas, mam tu na myśli pełne 9 sezonów, pozostaje racjonalistką, staje obok Muldera i wiernie trwa przy nim, gdy ten pogrąża się w swojej niebezpiecznej misji.
Wątkiem przewodnim całego serialu są teorie na temat kolonizacji ziemi przez istoty z kosmosu przy jednoczesnej współpracy rządu, tak zwanego Syndykatu. Po za nieuczciwymi władzami agenci borykają się także z samymi kosmitami, którzy z sezonu na sezon coraz śmielej poczynają sobie na ziemi.
Historia jest, delikatnie mówiąc, porąbana na potęgę. W związku z UFO i z tym, jak zniknęła Samatha mamy milion teorii, które pozornie wzajemnie sobie zaprzeczają. Wytrwały fan teorii spiskowej na pewno się w tym odnajdzie, mnie to w pewnym momencie zaczęło nudzić.
Dużo większą frajdą było dla mnie oglądanie odcinków nie skoligaconych z obcymi. Typu motylica wątrobowa żyjąca w kanałach, farma kazirodczych sodomitów, historia palacza, który tak naprawdę chciał być pisarzem – mimo iż skurwysyn z niego straszny polubiłam go po tym odcinku – i tym podobne odjechane sprawy.
Odcinki niezwiązane z wątkiem przewodnim często miały różnych scenarzystów, w śród nich znalazł się sam Stepehen King, który uraczył nas historią nawiedzonej lalki. Fan kina z pogranicza sci- fi i horroru odnajdzie w „Archiwum X” wiele naleciałości produkcji pełnometrażowych, np. jeden z odcinków łudząco przypominał „Coś” Carpentera.
Tak jak wspomniałam bohaterka Milczenia Owiec była prototypem Scully. Urodziwa, choć swoją urodę uporczywie skrywająca pod bezkształtnymi garsonkami, zachowawczą fryzurą i makijażem.
Odtwórczyni jej roli przygodę z „Archiwum X” zaczęła ledwo po dwudziestym roku życia, Gillian Anderson prywatnie w niczym nie przypominała Scully. Młoda gniewna, niewyedukowana ex wokalistka kapeli punkowej, latająca w negliżu i wchodząca w związki z połowę od siebie starszymi facetami. To jak w serialu przemieniła się w trzydziestoletnią, poważną, skupioną na pracy panią agent dowodzi dużym zdolnościom aktorskim.
Co do Davida Duchovnego, to nie miał tak burzliwej przeszłości, grzecznie ukończył studia, bodajże literaturę angielską i nawet przymierzał się do doktoratu.W pewnym stopniu obydwoje zagrali tu swoje przeciwieństwa:)
Obraz relacji dwójki agentów wyróżnia się dużą niestandardowością. Łączy ich wielka przyjaźń, wzajemne przywiązanie, jakiś platoniczny flirt, ale przez osiem sezonów obydwoje żyli w celibacie (!) Kiedy wreszcie do czegoś między nimi dochodzi jest to spory szok dla widza. Dla mnie był:)
Wielką zaletą serialu jest właśnie ten brak prostoty w ich stosunkach. Mulder dogryza Scully, która często za nim nie nadąża, z powodu ze szczególną lubością wyśmiewanych przez Foxa krótkich nóżek i z powodu niemal chorobliwej racjonalności. Fox zaciekle walczy o jej zaufanie, o to by wyszła ze swojej medycznej skorupy i spojrzała na świat jego oczyma. Tak to już z nimi jest:)
Pod koniec emisji serialu, chyba właśnie w 8 sezonie do obsady dołącza kolejnych dwoje agentów, Monica i John. Odtwórcę roli agenta Doggetta możecie kojarzyć chociażby z roli w „Terminatorze”. Jego postać wniosła tu nieco świeżej krwi, natomiast Monica wydała mi się lekko zbyteczna.
Przebrnięcie przez wszystkie sezony nie należało do najprzyjemniejszych czynności, kosmici to zdecydowanie nie moja bajka. Warto jednak było ze względu na odcinki nie kosmiczne i świetnie skonstruowane postaci głównych bohaterów.
W dzieciństwie strasznie bałam się tego serialu, sama muzyka z „Archiwum X” stworzona przez Marka Snow’a budziła grozę, pewnie nie tylko we mnie.
Co się tyczy pełnometrażowych filmów o agentach z „Archiwum X” to „Pokonać przeszłość” z 1998 znudziło mnie dokumentnie- wiadomo, wątek obcych, natomiast nowszy film „Chcę wierzyć” bardzo przypadł mi do gustu więc polecam.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:8
Zaskoczenie:8
Zabawa:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:10
To coś:9
Walory techniczne:7
81/100
W skali brutalności:5/10
Moge prosić o recenzje Seven Below (2012) i Paranormal Xperience 3D (2011) ? 🙂
Da się zrobić;)
No cóż. Ja akurat w kwestii kinowych filmów z uniwersum „X files” mam zdecydowanie odwrotne zdanie (Tzn. wyreżyserowana przez Roba Bowmana „Jedynka” podobała mi się zdecydowanie bardziej i chętniej do niej wracam niż stworzone przez Chris Cartera „Chcę Wierzyć) ale to pewnie dlatego, że od czasu wczesnej młodości jestem wręcz zafascynowany podobnymi klimatami i pochłonąłem masę książek na ten temat (m.in. Ericha von Daenikena, „Bogów Edenu” Williama Bramleya czy serię publikacji „Goście z Kosmosu” Lucjana Znicza. Ba! Nawet sam próbowałem pisać poświęcone takim sprawom opowiadania, które niestety „nie wytrzymały próby czasu