Wdowa – Fiona Barton
Na przedmieściach Londynu zostaje uprowadzona kilkuletnia dziewczynka, Bella. Policja pod wodzą detektywa Boba Sparkes’a robi wszytko by znaleźć jakikolwiek trop prowadzący do dziewczynki i sprawcy uprowadzenia. W ten sposób trafiają na niejakiego Glen’a Taylora, który jak wskazuje zawartość jego komputera lubi małe dziewczynki. Podejrzenia to jednak za mało, dowodów brak. Sprawę pogarsza dodatkowo nagła śmierć oskarżonego. Nici z przyznania się do winy. Czy istnieje ktoś kto mógł znać prawdę o zniknięciu Belli? Ktoś komu Taylor mógł zwierzyć się ze swojej tajemnicy, a może o zgrozo, dzielić chore zainteresowania? W ten sposób oczy wszystkich zainteresowanych kierują się w stronę wdowy po Glenie, cichej Jean.
„Wdowa” jest debiutem literackim dziennikarki Fiony Batron. Jak przyznaje sama autorka do napisania powieści zainspirowały ją setki, a może i tysiące milczących świadków zbrodni. Te wszytki kobiety, matki, żony, kochanki oskarżonych o okrutne czyny mężczyzn. Te kobiety o kamiennych twarzach, nie rzadko trwające u bogu oskarżonych na salach sądowych, zapewniające o niewinności ukochanych.
Fiona, podobnie jak reszta społeczeństwa wielokrotnie zastanawiała się jaka rola przypadła w zbrodni tym niemym świadkom? Gdy prawda wychodzi na jaw, mąż okazuje się bezwzględnym potworem, co z nimi? Ile z nich było współwinnych? Ile z nich faktycznie nic nie wiedziało? Ile milczało ze strachu? Kiedy dotarła do nich prawda? Sama często się nad tym zastanawiałam i nie chciało mi się wierzyć, że dzieląc z kimś życie, w tak intymnej relacji jaką jest małżeństwo można przez trzydzieści lat nie mieć pojęcia kim jest ta druga osoba.
Tego pewnie nigdy się nie dowiemy, ale Fiona Barton w powieści „Wdowa” bardzo stara się przybliżyć nam sylwetkę fikcyjnej żony, której mąż został oskarżony o zbrodnie chyba najokrutniejszą z możliwych, zabicie dziecka.
Tytułowa „Wdowa” jest jedną z narratorek powieści, ale nie myślcie, że w pierwszym zdaniu opowie Wam jak to wszytko było. Nic z tego, nasza Jean sprawia wrażenie pogubionej. Coś wie, ale mam wrażenie, ze nie chce się do tego przyznać nawet przed samą sobą. W finale wszytko stanie się jasne, ale do tej pory, Moi Mili, cierpliwości.
Jean poznajemy stopniowo, jako zahukaną szarą myszkę, tą gorszą połówkę. Glen całkowicie nad nią dominuje i to w taki sposób by zachować pozory szczerej miłości. Nie jest tyranem, on jest opiekuńczy. Wszystkie przesłanki mówiące, że coś z nim nie tak, Jean traktuje jako 'bzdurki’. Jest tego całkiem sporo, tych jego bzdur.
Poznajemy ją już po śmierci męża kiedy inna narratorka powieści przybywa do niej w celu wyłudzenia sensacji. Dziennikarka Katie jest w tym naprawdę dobra. Mimo iż mogłaby się jawić jako bezwzględna hiena żerująca na cudzym nieszczęściu, wcale nie łatwo tak ją ocenić. Tu duży plus dla autorki, nikt nie lubi czarno białych postaci.
Narratorem będzie też detektyw Bob Sparkes, prowadzący sprawę Belli. I jego postać przypadła mi do gustu, co dziwne bo książkowi detektywi przeważnie wypadają niezwykle sztucznie. Widać autorka miała do czynienia z detektywami z krwi i kości, dlatego uniknęła książkowego schematu.
Taka zmienna narracja pozwala poznać sprawę z wielu perspektyw, ale stanowi tez niebezpieczną pułapkę dla autora kryminału, który musi zadbać o element zaskoczenia, nawet jeśli pozornie wszytko jest jasne. I wiecie co, nic tu nie jest jasne 🙂
„Wdowa” mocno wciąga, intryguje, ciekawi. Dziennikarski styp pozwala uniknąć dłużyzn, a dyscyplina nie pozwala na zdradzanie tego co powinno pozostać tajemnicą do końca. Czekam na więcej, Fiono Barton.
Moja ocena: 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca:
Dodaj komentarz