The Conjuring 2: The Enfield Poltergeist/
Obecność 2 (2016)
W Londyńskiej dzielnicy Enfield przy 284 Green Street jeden z szeregowych domów wynajmowała samotna matka czwórki dzieci, Penny Hodgson. Pewnej nocy jej córka Janet zaczęła doświadczać dziwnych zjawisk. Słyszała głosy, lunatykowała, aż w końcu wraz z siostrą Margaret były tak przerażone, że nie chciały przekroczyć próg własnego pokoju. To co się w nim wyprawiało można uznać za klasyczny przykład nawiedzenia. Przedmioty, nawet ciężkie meble, samoistnie się przesuwały. Przybierając na sile ,emanacje te objęły cały dom, gdzie bez przerwy coś się poruszało, trzeszczało, zgrzytało. Rodzina czuła się zagrożona i desperacko potrzebowała pomocy.
Historię poltergeista z Enfield, który w latach siedemdziesiątych nawiedzał rodzinę Hodgsonów po raz pierwszy poznałam dzięki mini serialowi „The Enfield Haunting” inspirowanym udokumentowanym wydarzeniami. Teraz tę samą historię, po swojemu, z większym przytupem opowiada James Wan.
Film stanowi sequel „Obecności” z 2013 roku i podobnie jak poprzednik skupia się na historii nawiedzonego domu, którego mieszkańcy szukają pomocy u słynnych łowców duchów Ed’a i Lorraine Warren.
Obraz w dużej mierze odwzorowuje wydarzenia w takim kształcie w jakim zostały zapamiętane przez ich świadków. Dopuszcza rodzące się wątpliwości, które pojawiają się za każdym razem, gdy ktoś zaczyna wykrzykiwać że jego dom jest nawiedzony a dziecko opętane.
Te wątpliwości, tak oczywiste, są w przypadku „Obecności 2” dużo bardziej wyeksponowane niż w przypadku 'jedynki’. To chyba taki ukłon w stronę sceptyków. Efekt tego jest taki, że fabula wydaje się bogatsza i mniej jednoznaczna w odbiorze. Oczywiście ostatecznie wszytko sprowadza się do tego, żeby utrzeć sceptykom nosa i pokazać jak to duch się rozszalał, ale nie ma się temu dziwić, bo kogo miałby przerazić fakt, że gówniara chciała zwrócić na siebie uwagę, a jej matka zarobić na całym zamieszaniu. „Obecności” są horrorami, a więc dom musi być nawiedzony.
Wiecie zapewne, bo wcale tego faktu nie ukrywam, że nie należę do grona zachwyconych fanów „Obecności” z 2013 roku. Robiłam chyba ze trzy podejścia do tego filmu i za każdym razem widziałam w nim to samo: jałowość schematu i entuzjazm wobec efektów specjalnych. Owszem film jest dobrze zrobiony, jest wręcz podręcznikowy, ale jakoś zupełnie mnie ta historia nie wciągnęła i nic na to już nie zaradzę. W przypadku 'dwójki’ jest nieco lepiej. Może dlatego, że sama historia, na której oparto fabułę jest bardziej złożona i dzięki temu nie nudzi?
Bardzo przypadła mi do gustu postać Penny Hodgson, która nie była łatwa do ocenienia, sama Janet wypadła blado, ale tak ją skrojono. Jeśli chodzi o fabułę, to cieszy mnie, że pojawił się tu fabularny twist tuż przed finałem, bardzo fajnie przedstawiony i trzeba przyznać, nawet z pomysłem.
Co do tego, co fani Wana cenią najbardziej, czyli straszne momenty to nie było źle. Myślę, że udanych scen było więcej niż w jedynce, ale to gra cieni i świateł jest znakiem firmowym Wana i tu pokazał co potrafi.
Film ogląda się przyjemnie. I tyle. Dla mnie jest to nadal bardzo komercyjne przedsięwzięcie i jego walory nie zaspokajają moich apetytów. Jest zbyt… zwyczajnie.
Druga rzecz, nie lubię takich nachalnych gloryfikacji postaci łowców duchów. Szczerze mówiąc nie mam o nich najlepszego zdania. 'Superwarrenowie’ mnie nie potrafią kupić.
Nie wiem, czemu ale ilekroć staram się polubić tą, chyba już można powiedzieć serię, zawsze przypomina mi się „Lake Mungo„, chyba mój ulubiony współczesny film o duchach – i jest pozamiatane.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabula: 6
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:9
Aktorstwo:7
Oryginalność:4
To coś:5
59/100
W skali brutalności:1/10
Gość: anonse towarzyskie blade i brzydkie, *.multi.internet.cyfrowypolsat.pl napisał
Tego filmu nie widziałem, ale Obecność uwielbiam. Muszę w weekend rzucić okiem i zrobić seans. Takie horrory, które pokazują jak naprawdę zapamiętali to świadkowie są najlepsze. Jak człowiek sobie uświadomi, że to serio się mogło wydarzyć, to aż ciarki są na plecach…
Gość: ciro85, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Mimo, że ani pierwsza ani druga część Obecności nie przypadły Ci do gustu to cieszy, że doceniłaś inne dwa filmy Jamesa Wana Naznaczonego I i II. To jest zbyt utalentowany twórca aby kompletnie zlekceważyć jego dorobek.
ilsa333 napisał
Między podobaniem, a docenianiem też jest różnica. Ja doceniam jego „Obecności”, wiem, że mają wiele walorów godnych pochwały i staram się to zauważać. Inna kwestia, że nie czyni to ich moich oczach interesującymi 🙂
Gość: Cześć, *.dynamic.chello.pl napisał
Niestety mam takie same odczucia jak Ty. Film mnie znudził był zbyt rozwleczony w czasie, nic nowego się nie wydarzyło. Czekałam na jakieś elementy zaskoczenia ale ich też nie było. Szkoda bo byl to bardzo wyczekiwany przeze mnie film. W mojej ocenie poprawny ale przeciętny.