Deep dark (2015)
Hermann zawsze wiedział, że zostanie wielkim artystą. Jego dorosłe życie wskazywało jednak na to, że jego przekonanie o geniuszu jest mocno przesadzone. Instalacje, które tworzył i które szumnie mianował sztuką nie spotkały się z entuzjazmem krytyczki Devory.
Herman był jednak nieustępliwy toteż postanowił spróbować po raz kolejny. Na długie dwa tygodnie zamknął się w zrujnowanym mieszkaniu i zaczął tworzyć na nowo. Inspiracja przyszła do niego niespodziewanie, prosto z dziury w ścianie.
Hermann ze zdziwieniem odkrył, że za ścianą żyje kobieta. To ona podaje mu specyfik, który sprawia, że jego wena budzi się, a on tworzy coś co zaskarbia mu zachwyt nie tylko Devory ale i innych amatorów sztuki. Jego relacja z dziurą w ścianie wchodzi na coraz to wyższe poziomy, ale talent to brzemię, a noszenie go staje się dla Hermana coraz większym problemem.
„Deep Dark” bardzo mile mnie zaskoczył. Wzięłam się za niego bez większego przekonania, bo uhonorowano go mianem czarnej komedii. Wg. nie ma w nim nic zabawnego. Faktem jest, że jeśli przeczytamy o facecie, który kopuluje z dziurą w ścianie, rozmawia z nią i przyjmuje od niej 'magiczne fasolki’ można się uśmiechnąć, jednak po zapoznaniu się z tą historią perspektywa nieco się zmienia, bo w rzeczywistości mamy tu do czynienia z historią obłędu.
Oczywiście to nie jedyna droga interpretacji, być może ktoś z widzów uzna, że ściana w mieszkaniu Hermana faktycznie posiadała jakieś niezwykłe właściwości i żyła własnym życiem.
Lubię filmy o szaleńcach, o szalonych artystach już w szczególności. Hermann jest przykładem na to, że posiadanie talentu ma swoje skutki uboczne. Życie mężczyzny przed spotkaniem z inspirującą dziurą może nie przypominało sielanki, nie dawało mu spełnienia jednak w chwili, gdy fortuna się do niego uśmiechnęła, nastąpił progres, jego życie zaczęło przypominać sen wariata. Był całkowicie zależy od kaprysu dziury i w żaden sposób nie potrafi wyrwać się z tej matni. Ostatecznie stwierdza, że wcale nie chce się wyrwać. Między nim, a źródłem jego inspiracji tworzy się osobliwa więź.
Dla mnie historia artysty i jego dziury w ścianie była ciekawym doświadczeniem. Jest to bardzo dziwny film i tak naprawdę to nie wróżę mu dużego sukcesu komercyjnego. To coś dla amatorów wariackich tematów.
Nie widziałam żadnego innego filmu Michaela Medaglia więc ciężko mi ocenić jego potencjał. Patrząc tylko na ten jeden film myślę, że facet ma ciekawe pomysły i dobrze radzi sobie z ich realizacją. Do roli Hermana wybrał przekonującego aktora, podobnie zadbał o klimat swojej opowieści tworząc wokół niej aurę mrocznego szaleństwa.
Elementów stricte horrorowych jest mniej więcej tyle co komediowych. Ja ten film określiłabym raczej dramatem psychologicznym z elementami groteski.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:5
Zaskoczenie:5
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
To coś:8
Oryginalność:9
69/100
W skali brutalności: 1/10
Gość: straszna, *.icpnet.pl napisał
Hm, to brzmi trochę jak fabuła „The Cipher” Kathe Koja. Tam też była tajemnicza dziura, zrujnowane mieszkania, niespełnieni artyści i powolne staczanie się w otchłań szaleństwa, tylko elementów komediowych nie było za wiele. Muszę obejrzeć, bo uwielbiam takie ambiwalentne fabuły!