The Vatican Tapes/ Taśmy Watykanu (2015)
Do Watykanu zostaje przesłany materiał z nagraniem pochodzącym ze szpitala psychiatrycznego w Stanach Zjednoczonych. Widać na nim młodą, rzekomo obłąkaną dziewczynę. Słudzy kościoła dopatrują się w jej zachowaniu czegoś zgoła mniej medycznego. W oczach dwudziestoparoletniej dziewczyny widzą demona. Do Stanów zostaje wysłany zaprawiony w egzorcyzmach biskup i to on podejmie próbę wyleczenia opętanej.
Do obrazu Marka Neveldina’a twórcy takich hiciorów jak „Adrenalina”, czy „Gamer” od początku podchodziłam nieufnie. Jak ktoś tak rozmiłowany w komercyjnym kinie akacji może zrobić fajny, nastrojowy horror o egzorcyzmach? Ano nie może;)
Dodatkowo tytuł „Taśmy…” nasunął mi pewne skojarzenia. Po przeczytaniu opisu filmu wiedziałam już, że nie będzie to materiał dotyczący seksualnych wykroczeń państwa kościelnego – serio nie wiedzieć czemu słysząc „Taśmy Watykanu” od razu pomyślałam o dziecięcej pornografii.
Będzie to film o egzorcyzmach. Jednak te taśmy w tytule dalej mi się nie podobały, bo wskazywały na formułę found footage. Jak się okazało film nie wykorzystuje amatorskiej kamery w stopniu, który kazał by go nazwać paradokumentem. Większość obrazu jest kręcona klasycznie więc wszyscy uczuleni na latającą kamerę mogą podejść do tego filmu ze spokojem.
Wspomniałam, że nazwisko reżysera nie przystawało mi do gatunku filmu. Będąc już po seansie stwierdzam, że nie ma lepszego kandydata, który równie doskonale wpisał by się w jałową, toporną i grubymi nićmi szytą hollywoodzką wizję religijności. Tylko ktoś wprawiony w do bólu absurdalnie naciąganym kinie sensacyjnym mógłby zrobić film oparty na tym pomyśle.
Muszę Was jednak uspokoić, nie jest to film tak chujowy żeby go od razu wyautować, ma swoje zalety, o dziwo. W tym momencie skrytykowałam sam pomysł, pointę, przesłanie, pewien sposób myślenia o religii katolickiej, który nachalnie jest nam wciskany każdorazowo, gdy Hollywood zabiera się za film o egzorcyzmach.
Paradoksalnie w tym obrazie jest wiele elementów, które bardzo mi się spodobały, ale cóż z tego skoro zostały wykorzystane na rzecz projektu, który jest przejmująco głupi od korzeni.
Początek obrazu to kilka migawek dotyczących watykańskich archiwów, gdzie gromadzono dowody działania szatana na ziemi. Widzimy dwóch kapłanów, swoją postawą bardziej przypominających komandosów niż księży, którzy zawzięcie dyskutują o wadze misji jaka przed nimi stanęła. Jeden z bożych wojowników wyrusza na zgniły kontynent amerykański by wygonić diabła z drobnej jasnowłosej dziewczyny. Zabawne.
Teraz coś dobrego, czyli watek Angeli Holmes, która pewnego dnia zaczyna się zmieniać. Od niewinnego draśnięcia w czasie krojenia ciasta do wypadku samochodowego, z którego ledwo uchodzi z życiem.
Szalenie podobał mi się pomysł twórcy na ukazanie opętania. Mamy tu gro całkiem nowatorskim pomysłów na objawy i sposób w jaki są prezentowane na ekranie.
Aktorka wcielająca się w postać opętanej wymiata. Jest jednocześnie anielska i diabelska. Jej sposób gry, mimika etc. bardzo przypominał mi kreację głównej bohaterki „Stygmatów„, obie panie są też do siebie fizycznie bardzo podobne.
Sceny w domu dziewczyny, gdy zaczyna jej odwalać i eskalacja diabelskiego działania w szpitalu psychiatrycznym są na medal. Pomysłowe, dobrze zrealizowane, nie przesadzone, nie wyjałowione z klimatu na rzecz efektownych wybuchów.
To co miało być zaledwie wstępem robi największe wrażenie, bo to co dzieje się później… Początek egzorcyzmów jest początkiem końca wszystkiego co dobre w tym filmie.
Pojawia się masa biblijnych, apokaliptycznych przesłanek, banalnych i nieprzemyślanych, wciskanych widzowi w sposób dosłowny i podkreślonych gruba linią żeby czasem widz nie odwrócił swojej twarzy od namiętnej religijności, która wylewa się z ekranu. Jest antychryst, zmartwychwstanie, lewitacja, aj, czego tu nie ma i sztylety w dłoni księdza komandosa, który chyba najbardziej bawił mnie w tym wszystkim.
Nie wspomnę już o całej poincie tego pomysłu. Tu twórca kina akcji mógł rozwinąć skrzydła, mógł wreszcie coś wysadzić i nadać całej sprawie stosownie patetyczny ton- losy świata w rękach jednego człowieka. Pojechał po bandzie, tylko to mogę powiedzieć.
Film na pewno znajdzie entuzjastów, bo dużo tu efektownej i wartkiej akcji, są łamane kości, unoszenie nad ziemią, księża tak silni w swej wierze, że mogliby na rękach ponieść cały kościół boży.
Ja uważam, że to wszytko poszło w złym kierunku. „Taśmy Watykanu” nabawiły się niezdrowo wyniosłego tonu. Ktoś tu za bardzo chciał, a za mało mógł, przez co nie docenił tego co jest na prawdę liczy się w kinie grozy.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:5
53/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz