Last exorcism/ Ostatni egzorcyzm (2010) &
Last exrcism 2/ Ostatni egzorcyzm 2 (2013)
Wielebny Cotton Marcus nie jest człowiekiem wiary. Mimo to od wielu lat z sukcesem zajmuje się sprawami kościoła, ściślej mówiąc jest egzorcystą. Sam przyznaje, że w XXI wieku opętania mają się całkiem dobrze i można na tym zarobić.
Swój ostatni egzorcyzm przed ’emeryturą’ zamierza odprawić przed kamerami bezlitośnie obnażając naiwność i ciemnotę ludzi, a także własne wyrachowanie w czerpaniu zysków z powyższych przymiotów.
Dostaje zlecenie od pewnego farmera z Luizjany – stanu słynącego z wszelakiego zabobonu – który domniema, że jego szesnastoletnia córka jest opętana przez demona. Źle się zachowuje, 'dokucza’ zwierzętom, na koniec nic z tego nie pamiętając.
Wielebny wraz z ekipą dokumentalistów wyrusza do domu Louisa Sweetzera odstawić swoją szopkę.
Pamiętam, że kiedy cztery lata temu obejrzałam trailer „Ostatniego egzorcyzmu” byłam szalenie na niego napalona. Robił wrażenie. Jak się później okazało, praktycznie wszytko, co było godnego uwagi w tym filmie zostało zawarte w spocie reklamowym. Wiele więcej tam nie mamy.
Początek seansu to krótkie pourywane wywiady, wypowiedzi głównego bohatera, który klaruje widownio to, co większość i tak wie: że wspólnoty religijne oparte są na manipulacji, że mają za zadanie zmniejszyć lęk ludzi przed tym, co nie zbadane dając abstrakcyjne, ale pełne patosu odpowiedzi na pytania dręczące owieczki. Że opętania to pic itp.
Nasz cynik z całym majdanem przekory i ironii wyrusza na swoją ostatnią misje. Po rozmowie z ojcem opętanej odprawia szybkie 'czary mary’, inkasuje okrągłą sumkę i myk do hotelu.
Jego zdziwienie jest przeogromne, gdy wyegzorcyzmowana dziewczyna robi mu nocą wizytę w pokoju. Od tego momentu zaczyna się właściwa akcja filmu. Facet zaczyna mieć wątpliwości. Może z tą młodą jest coś na rzeczy? Może nie chodzi tylko o zwrócenie na siebie uwagi? Może rygoryzm religijny na stałe poprzestawiał jej klepki?
Postać cynika, który będzie musiał zmierzyć się z czymś, co nigdy nie miało miejsca w jego życiu, w jego świadomości, to typowy bohater filmów o opętaniach, czy nawiedzeniach. Twórcy wystawiają takiego, a nie innego protagonistę licząc, że niedowiarkom będzie łatwiej się z nim utożsamić. Że w pewnym momencie seansu z filmem, zaczniemy przeżywać to co on, zaczniemy wierzyć w nadnaturalny charakter zjawiska, co automatycznie przełoży się na wiarygodność całego filmowego przedsięwzięcia. Być może czasem się to sprawdza.
Drugim chwytem jaki stosuje reżyser jest wykorzystanie formuły paradokumentu, ale na to już chyba nikt się nie nabiera:)
Tak, czy inaczej starania twórcy by wymusić w widzu 'kryzys niewiary’ są tęgie.
Z pomocą przychodzi mu także inny bohater, a raczej bohaterka. Nel, świetnie wykreowana przez Ashley Bell. Mała dźwiga na swoich barkach ciężar całego filmu. Ta postać zdecydowanie się udała. Biedne dziewczę, które pierwszy raz widzi na oczy martensy i pała do nich pożądaniem. Wygląda jak zabiedzona pasterka owiec, a jej zachowanie i wypowiedzi świadczą o tym, że religijny tatuś wyprał jej mózg.
Nasz egzorcysta patrzy na nią z politowaniem, ale dopiero w drugiej połowie filmu autentycznie angażuje się w jej sprawę. Dokładnie wtedy, gdy okazuje się, że szesnastolatka żyjąca na bezludziu, odcięta od świata i rówieśników jest w ciąży. Tu mężczyźnie zapala się czerwona lampka. Czyżby religijny wdowiec praktykował w domu Fritzlowski model rodziny?
Sprawy nie ułatwiają kolejne psychiczne odjazdy Nel, którą doprawdy ciężko okiełznać. W tym momencie uświadczymy kilku zgrabnie nakręconych sekwencji ukazujących domniemaną demoniczność Nel. Mordowanie kota mogli sobie darować, ale po za tym wrażenie jest całkiem pozytywne.
No i mamy finał, wyprorokowany w radosnej twórczości małej Nel. Całkiem nieźle to wygląda.
Gdyby skupić się tylko na fabule i aktorstwie mogłabym uznać ten film za całkiem udany, ale… Wszytko pogrzebała realizacja. Jest to jeden z tych paradokumentów, które niemożliwie mnie wkurwiały sposobem kręcenia. Kamera jest totalnie niestabilna, obserwujesz obraz i nie wiesz o co chodzi. Ten film składa się w zasadzie ze zmontowanych migawek, nie ma tu praktycznie dłuższych ujęć.
Nie byłam w stanie czerpać przyjemność ze śledzenia akcji, bo dostawałam oczopląsu. Szkoda, że twórcy zawierzyli konwencji found footage, bo to automatycznie obrzydza ten obraz moich oczach.
Inaczej sprawa ma się z kontynuacją „Ostatnich egzorcyzmów”. Ha, zabawne. „Ostatni egzorcyzm 2”. Brzmi to nieporadnie. Ale kto by się tym przejmował, jeśli w grę wchodzi godziwa gratyfikacja finansowa i praktyczne półdarmowa promocja napędzona popularnym już tytułem?
W trzy lata po premierze „Ostatniego egzorcyzmu” inny reżyser doszedł do wniosku, że ostatni egzorcyzm jednak nie będzie ostatnim.
Jako że ekipa dokumentalistów i wielebny nie przeżyli pozostało skupić się na Nel. Tylko ona i jej ojciec zostali ze starej obsady.
Nowy twórca odwraca się plecami do modnego paradokumentu i klei swój film w klasyczny sposób. Niewiele to daje, jeśli mam być szczera, bo tu z kolei mamy bardzo słaby pomysł na fabułę:
Nel udaje się wydostać z wiochy nawiedzonych sodomitów i trafia do ośrodka dla dziewcząt po przejściach. Tu zaczyna układać sobie życie, ale demon nie daje jej żyć. Bo się w niej zakochał. (hahaha). Rzęsiste brawa, zakochany demon, tego jeszcze nie było.
Litość i trwoga ogarnia mnie na myśl o tym, że ktoś był gotowy wyłożyć kasę na taki pomysł. Ton tej opowieści jest jak najbardziej poważny, choć treść wskazywała by raczej na pastisz. Nawet siła napędowa pierwszej produkcji, czyli odtwórczyni roli Nel porusza się po nowym planie filmowym w lekkim zagubieniu. Jakby zupełnie wypadła z roli, albo nie wiedziała, z której strony ugryźć ten potężny kawał kału, który służy tu za scenariusz.
Szczerze mówiąc, spodziewałam się, że ta kontynuacja będzie nieprzemyślanym skokiem na kasę.
Słowem podsumowania mogę powiedzieć tyle: Pierwszy z dwóch ostatnich egzorcyzmów jest do strawienia. Ma ode mnie plus za fabułę, bardzo typową, ale jest to schemat, który się sprawdza, nie zależnie o tego ile razy będzie się go wałkować. Niestety forma przekazu jest bardzo słabo przyswajalna dla kogoś kto nie ma cierpliwości do latającej kamery – to znacznie obniża ocenę. Druga część to pomyłka i nieporozumienie.
Moja ocena:
Ostatni egzorcyzm: 5+/10
Ostatni egzorcyzm 2: 3-/10
Gość: Dziku, *.telico.pl napisał
Raczej nie przepadam za horrorami o duchach i opętaniach 😀 Bardzo fajny blog i zapraszam na mojego bloga o mało znanych horrorach 🙂
http://www.filmweb.pl/user/Dziku53/blog
ilsa333 napisał
Bardzo fajny blog, Dziku, dużo tytułów, których nie znam, a chętnie się zapoznam. Możesz mi zdradzić źródło, z którego zgarniasz te filmy?
Gość: Izabella, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Mogę prosić o recenzję filmu Zgroza w probówce/Vile (2011)? 🙂
ilsa333 napisał
Ok, film jest całkiem niezły, więc czemu by nie.
Gość: Izabella, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Ilsa, widziałaś już ten film? 🙂
ilsa333 napisał
Tak, jakiś czas temu, ale jakoś nie zebrałam się, żeby o nim napisać.