The Nymph/ Nimfa (2014)
Dwie turystki ze Stanów, Lucy i Kelly przyjeżdżają na wakacje do kolegi ze studiów, Serba, Alexa. W otoczeniu malowniczej przyrody Czarnogóry przyjdzie im się zmierzyć z legendarnym stworzeniem, syreną zamieszkującą wyspę Mamulę.
Mój pociąg do egzotyki sprawił iż pomimo banalności bijącej z opisu filmu postanowiłam się z nim zapoznać. W końcu nigdy nie oglądałam filmu z Czarnogóry, zaś twórczość Serbów kojarzy mi się jedynie z niesławnym „Srebskim filmem„.
Po cichu liczyłam na klimatyczny straszak z rodzaju tych jakie gwarantowały mi szwajcarskie filmy grozy, jednak Bałkany to co innego i moje nadzieje zderzyły się z twardą rzeczywistością.
Teraz będzie krótki manifest. Recenzując ostatnimi czasy moje, niegdyś, ulubione kino grozy made in Asia zauważyłam niepokojącą prawidłowość:Im nowszy film tym bardziej robiony na modę Amerykańską. Amerykańskie imiona, amerykańskie schematy, amerykańskie spłycenia i amerykańskie efekty. Czemu na rany Chrystusa, wszyscy chcą być tacy amerykańcy? Może i Bollywood jest śmieszny w swoim tańczeniu, ale przynajmniej trzyma się swojej estetyki, nie odwraca się dupą do tego, za co został pokochany przez swoich fanów.
Sięgając po kino z Czarnogóry oczekiwałam kina z Czarnogóry, a nie pseudo amerykańskiego slashera, który tylko skrawkiem zahacza o bałkańskie wierzenia.
Od „Nimfy” oczekiwałam czegoś nowszego, czegoś co może mnie nie zachwyci ale przynajmniej da jakiś obraz kina z tamtych rejonów. Po seansie mogę powiedzieć tylko tyle, że biedny serbski reżyser zagapił się na wspaniały 'holiłud’ i nie pokazał nic co mogłabym skojarzyć z jego pochodzeniem.
Film nagrano oczywiście w języku angielskim, żeby uzasadnić jakoś ten pomysł w scenariuszu pchnięto dwie bohaterki amerykańskiego pochodzenia, o typowo amerykańskich imionach Lucy i Kelly. Na planie pojawi się jeszcze jedna piękność, tym razem z Czarnogóry i jej narzeczony, wspomniany wcześniej Alex. Nie zabranie przybocznego idioty, bo taki też musi pojawić się w slasherze, a żeby było wystarczająco po amerykańsku nazwano go 'Bob’, bo 'Boban’ brzmi źle.
Piękne panie prężą swoje ciała odziane w skąpe stroje, co żeby oko nacieszyć, rzucone zostaje kilka żartów nawiązujący do popkultury amerykańskiej, w tym kina grozy, co byśmy nie zapomnieli o tym jakim tropem podążać ma filmowy scenariusz.
Grupa protagonistów po zakrapianej imprezie, gdzie nie zabraknie niesnasek o podłożu obyczajowym – amerykanka oczywiście musi okazać się puszczalską kurwą – uda się na wyspę przed, którą oczywiście zostaną ostrzeżeni przez sędziwego i podejrzanie wyglądającego mężczyznę. Na wsypie w pełni rozkręci się akcja slasherowa, momentami krwawa, w większości nonsensowna, choć kilka smaczków się pojawi.
Podobała mi się tytułowa Nimfa. Nimfa a w rzeczywistości syrena, czyli mitologiczna postać z rejonów morza śródziemnego słynąca ze swojej półrybiej postaci i morderczych zapędów kierowanych w stronę męskiej populacji. Syrena swym śpiewem wabi mężczyzn po czym ich pożera, chyba że… zakocha się w którymś. Wtedy ten zahipnotyzowany jej śpiewem trwa przy niej po wsze czasy.
Horror nawiązuje do tej legendy, choć postać nimfy, mówiąc szczerze, zepchnięta jest tu na margines na rzecz typowo amerykańskiego mordercy świra, który to będzie głównym antybohaterem i sprawca wszelkiego nieszczęścia.
Moim zdaniem zbyt mało uwagi poświęcono tej kobiecej antybohaterce i całej legendzie z nią związanej, a mogło być fajnie i klimatycznie, zwłaszcza, że sceneria do kręcenia tego filmu była wręcz wymarzona.
Potencjał filmu został zaprzepaszczony na rzecz ślepego podążania za amerykańską modą i amerykańskim sposobem robienia filmów. Niestety.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:4
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Aktorstwo:4
Walory techniczne:5
Oryginalność:4
To coś:3
43/100
W skali brutalności:2/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Oooo, Franco Nero. 😀 Ale już cała reszta mniej zachęcająca. Chociaż trochę erotyzmu w tym czymś było? ;P
ilsa333 napisał
Jeśli lubisz kobiety z płetwami.
zbyszek.noga napisał
Sprawdzę wieczorem ten film. Postaram się napisać swoją opinię, a za Twoją dziękuję.