Fotograf (2015)
W Rosji grasuje seryjny morderca nazywany fotografem. Jego zamiłowanie aranżowania miejsc zbrodni na wzór policyjnych fotografii zapewniło mu ten przydomek.
Młoda policjantka, Natasza jako jedyna spotkała fotografa i z owego spotkania wyszła cało. Niestety kobieta nie widziała jego twarzy. Nie może rozpoznać go po głosie bowiem fotograf posiada pewną skazę: Nie ma własnego głosu. Od dziecka, odkąd zaczął mówić potraf jedynie powtarzać i odtwarzać w dodatku głosem identycznym co usłyszany człowiek, i nie ważne, czy jest to śpiew Anny German, czy okrzyki radzieckiego żołnierza.
Fotograf jest inny i ta inność przypieczętowała jego los.
Czekałam na ten film. Jak to bywa w przypadku produkcji, którym dystrybutorzy nie wróżą komercyjnego sukcesu nie był on grany w zbyt wielu kinach. W mojej okolicy w żadnym. Dopiero wydanie na DVD umożliwi tak na dobrą sprawę zapoznanie się z nim szerszej publiczności.
Kiedy usłyszałam zapowiedzi styczniowej premiery umyśliłam sobie, że będzie to produkcja przypominająca „Obywatela X”, czy „Evilenko„, tylko w bardziej europejskim wydaniu. Nie miałam racji, ale czy to źle?
Nie, w zasadzie „Fotograf” poniekąd spełnił moje oczekiwania, bo spodziewałam się thrillera o seryjnym mordercy w bardzo standardowym wydaniu. Dostałam rozciągniętą na ponad czterdzieści lat historię narodzin zła, które samo w sobie złem nigdy nie było.
Dostałam jeden z bardziej niejednoznacznych i złożonych portretów psychologicznych, jakich uświadczymy w thrillerach, historię niebywale przygnębiającą, jedną z tych gdzie widz otrzymuje cały zestaw losów i charakterów, skrzywionych, wypaczonych, skrzywdzonych. Niestety nie jet to historia łatwa w odbiorze. scenariusz często używa skrótów i jeśli widz nie siedzi przed ekranem w pełnym skupieniu może mu to i owo umknąć, a to z kolei zaważy na zrozumieniu istoty całej intrygi.
Film wpędził mnie w emocjonalny dół podając zaledwie skrawki opowieści, bez pointowania czy tłumaczenia, kto jest dobry, kto zły i dlaczego było tak jak było. Polscy twórcy opowiadają tę historię z lekkością, a przy tym pada tyle trafnych i celnych uwag, tyle godnych zapamiętania twierdzeń, choć przyznam z bólem idiotyczne monologi też się zdarzają.
Bardzo podobało mi się fabularne tło. Nie mamy tu bohaterów zawieszonych w próżni, lecz osadzonych w jednym punkcie historii europy, która mało tego, że jest dołująca to jeszcze prawdziwa.
Opowieść zaczyna się w latach ’70 w Legnicy gdzie para wysoko postawionych radzieckich urzędników zostaje 'pokarana’ wybrakowanym dzieckiem. O dzieciństwie przyszłego fotografa można by powiedzieć wiele, ale wolę abyście sami ocenili.
Fotograf jest produkcją polską rosyjską, więc w obsadzie znajdziemy aktorów pochodzących z obydwu krajów. Z polaków godnym reprezentantem jest Tomasz Kot, z rosjan moją uwagę zwrócił Dymitriy Ulyanov, którego pamiętam z „Julenki„.
Tematem filmu, nie da się ukryć, jest śledztwo kryminalne, ale też historia polsko radzieckich waśni.
Bohater posługujący się mimikrą, pozbawiony własnego głosu jest takim symbolem społeczeństwa pozbawionego tożsamości.
Filmowy finał, bardzo niejednoznaczny i niełatwy do interpretacji, jak się okaże gdy poczytać komentarze widzów, zadaje pytanie: kim jest fotograf? Ha. Może być każdym i dosłownie i w przenośni.
SPOILER: Jeśli idzie o dosłowność to moim zdaniem podszył się pod swoją siostrę. KONIEC SPOILERA.
Dla mnie kolejny plus dla polskiego kina za tegoroczne produkcje. Jakiś czas temu mile zaskoczył mnie kryminał „Jeziorak”, a teraz thriller „fotograf”. Nie jest źle 😉
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:6
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Walory techniczne:6
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:6
63/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz