The Gift/ Dotyk przeznaczenia (2000)
W niewielkim miasteczku w Luizjanie Annie Wilson pełni rolę lokalnej dziwaczki. Nie przeszkadza jej to jednak w gromadzeniu sporej ilości klientów wierzących w jej nadnaturalne moce. Anne wróży z kart. Ma wizje, które pomagają jej w przewidywaniu przyszłości.
Jedną z jej klientek jest ofiara przemocy domowej, Valerie. Wkrótce do Annie zgłasza się funkcjonariusz policji i zrozpaczony ojciec zaginionej kobiety, Jess. Wizje Anne wskazują na to, że facet Valerie może mieć coś wspólnego z zaginięciem, a raczej jak wskazują wizje Anne, śmiercią Jessiki.
„Dotyk przeznaczenia” widziałam już przynajmniej kilkakrotnie. Lubię go. Jego reżyser Sam Rami zaskoczył mnie tą produkcją. W oparciu o scenariusz Thortona i Eppersona nakręcił obraz zupełnie odmienny od estetyki, z której jest znany. „The Gift” nie ma zbyt wiele wspólnego z krwawą maskarą za jaką pokochali jego twórce fani.
To raczej thriller z wątkami obyczajowymi i kryminalnymi. Nie zabraknie też wątku paranormalnego w postaci jasnowidza i jej wizji.
Nie obfituje w sceny brutalne czy też psychodeliczny klimat. Ogląda się go przyjemnie.
Scenariusz jest skonstruowany w nastawieniu na zaskoczenie widza. Już nie pamiętam jak to było w moim przypadku, gdy film widziałam po raz pierwszy. Zaskoczył, czy nie? Faktem jest na pewno, że zagadka śmierci Jessiki, nie jest nie do odgadnięcia. Gdybym jednak dyskwalifikowała wszystkie filmy nacechowane sporą dozą przewidywalności musiałabym być znacznie bardziej bezlitosna w ocenach.
Znakiem rozpoznawczym tej produkcji jest solidna obsada. Na pierwszym planie mamy Cate Blanchett, która jak zawsze wypada równie pięknie, co profesjonalnie. W roli podejrzanego, lokalnego ochleja i damskiego boksera mamy Keanu Reeves, a w roli jego obitej połowicy, Valerie mamy Hilary Swank, która jest dowodem na to, że nie tylko ładna buzia może podbić Hollywood. Ofiarą jest Katie Holmes… długo by wymieniać. W każdym bądź razie zaangażowanie takiej obsady musiało słono nadszarpnąć budżet filmu:)
Realizacji samego pomysłu, jakkolwiek go ocenić, nie można nic zarzucić. Twórcy nie popuszczają zbytnio wodzy fantazji jeśli chodzi o efekty, ale jeśli już coś się pojawi, to będzie to coś godnego uwagi. Mnie przydało do gustu ujęcie ze zwłokami unoszącymi się z gałęziach drzewa jak w wodzie.
Akcja toczy się z wolna, ale nie można powiedzieć żeby było nudno, czy że scenariusz był dziurawy.
Sporo filmowej taśmy poświęcono na rozwój warstwy dramatycznej. Opis sytuacji życiowej Anne, jej dylematów i tego jak postrzega swoje wizje. Tu moją uwagę zwrócił fakt, że w rzeczywistości Anne bliżej było do psychologa niż do wróżki. Widać to w scenach gdy rozmawia z Valerie na temat jej problemów w związku, czy gdy pomaga Buudy’emu w przywołaniu wspomnień z dzieciństwa. Wątek Buudego mimo iż stanowi tu wątek poboczny jest mocnym elementem filmu, a ten przeklęty diament na długo utkwił mi w pamięci.
Film zwrócił wagę producentów z Indii i widzowie doczekali się też wersji z Boolywood.
Nie wiem, czy film spełni wymagania bardziej wybrednego widza, ale ja odbieram go jak najbardziej pozytywnie i spokojnie mogę polecić.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:7
Zabawa:8
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
To coś:7
Oryginalność:5
64/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz