Lightfields (2013) – Odc.1-5
„Lightfields” to kolejny brytyjski serial utrzymany w konwencji ghost story i którego tytuł wskazuje nam miejsce akcji produkcji.
Na pierwszy sezon składa się pięć odcinków. Nie wróżę powstania kolejnych sezonów, bo fabuła została całkowicie domknięta, a wszystkie wątki zostały rozwiązane.
Trafiłam na niego szukając informacji o wcześniej tu wspomnianym „Marchlands„. „Lightfields” do złudzenia go przypomina.
Akcja rozciągnięta jest na przestrzeni ponad pięćdziesięciu lat. Jednocześnie śledzimy losy bohaterów z czasów drugiej wojny światowej, bohaterów żyjących w latach ’70 i bohaterów nam współczesnych. Wszyscy oni mają przyjemność zamieszkiwać na farmie nazywanej Lightfields.
Historia zaczyna się w roku ’44. Trwa wojna, choć jej echa niezbyt często dobiegają na nadmorską prowincję, gdzie mieszka rodzina Felwoodów. Surowy ojciec, opanowana matka i dwoje dzieci, siedemnastoletnia Lucy i jej mały braciszek Pip. Pewnego dnia do rodziny dołącza daleka krewna Eve, która ma pomóc w pracy na farmie. Wraz z nią pojawia się też jej młodsza siostra Vivien, która zaprzyjaźnia się z małym Pipem. Eve poznaje przystojnego amerykańskiego lotnika, ale to nie ona ląduje z nim na sianie w stodole, lecz nieśmiała Lucy. Tej samej nocy stodoła staje w płomieniach, a ukochana córka Felwoodów ginie. Tajemnica jej śmierci przez wiele lat osnuta jest mgłą tajemnicy.
W latach ’70 do Lighfields wprowadza się na okres letni aspirująca pisarka Vivien i jej nastoletnia córka, Clare. Vivien przez lata boryka się z nawracającymi stanami załamania nerwowego. Nie wie, że przyczyna tkwi w jej przeszłości – Lecie ’44 spędzonego wraz z Pipiem w Lightfields.
Czasy współczesne: Barry i jego żona w Lighfields wychowują swojego wnuka Luke’a. Wprowadza się do nich ojciec Barry’ego, sędziwy Pip. To on jako pierwszy zauważa, że duch Lucy próbuje nawiązać kontakt z Lukiem. Pip jest przekonany, że Lucy wróciła szukać zemsty. Zemsty na nim, za to, co zdarzyło się gdy on był dzieckiem.
Cóż mogę powiedzieć? „Lightfields” to kolejna produkcja z pogranicza dramatu i horroru, z przewagą tego pierwszego. Podobnie jak w przypadku „Marchlands” możemy tu mówić o dramacie z elementami paranormalnymi.
Fabuła prowadzona jest wielotorowo. Akcja toczy się w trzech odrębnych czasach, bohaterzy są ze sobą połączeni wspólną przeszłością. Celem całego zamieszania jest poznanie tajemnicy sprzed lat. Tajemnicy pożaru, w którym zginęła młoda dziewczyna.
Tropów, drodzy państwo jest wiele. Przez pierwsze dwa odcinki trochę trudno się w tym wszystkim połapać. Z czasem wyklaruje się najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń, ale i tak rozwiązanie tajemnicy znajduje się gdzie indziej, co mnie cieszy. Finał może się podobać, lub nie, faktem jest, że niewiele wskazywało na taki rozwój wydarzeń. Oczywiście na pewno znajdą się wśród Was geniusze, którzy powiedzą: ale ja od początku wiedziałem. Ok, ja nie wiedziałam;)
Aktorstwo w mojej ocenie stoi nieco niżej niż było to w przypadku „Marchlands”, czy „Tajemnic Crickley Hall”, ale nie ma tragedii. Efektów tu nie uświadczymy, postać ducha nie wyróżnia się z tłumu żywych, co też jest jakimś pomysłem.
Jeśli cenicie sobie takie historie, podobały Wam się wcześniejsze polecane przeze mnie produkcje z tej kategorii to i „Lightfields” powinno przypaść Wam do gustu.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:6
Zaskoczenie:6
Napięcie:6
Zabawa:8
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:7
60/100
W skali brutalności:0/10
opis filmu bardzo mnie zaintrygował chętnie go obejrzę