What lies beneath/ Co kryje prawda (2000)
Clarie i Norman to szczęśliwe małżeństw w średnim wieku. On robi karierę jako inżynier genetyk, ona zajmuje się ich pięknym domem położonym nad jeziorem. Kiedy ich córka wyjeżdża na studia Clarie przechodzi załamanie – tak przynajmniej sądzi jej mąż. A może dziwne zdarzenia jakich doświadcza kobieta to coś innego, niż zwiastun problemów psychicznych? Może faktycznie sąsiad państwa Spencerów zabił swoją żonę, której duch nawiedza teraz Clarie? A może prawda kryje coś zupełnie innego?
Robert Zemeckis, reżyser filmu jest prawdziwym człowiekiem sukcesu. To on nakręcił „Foresta Gumpa” i mój ulubiony „Cast away”. Obracał się też w gatunkach komediowych, ale nie przypominam sobie żadnego horroru tego reżysera. Po za „Co kryje prawda”.
„What lies beneath” to obraz pogranicza dramatu, ghost story i thrillera psychologicznego. Twórca żongluje najpopularniejszymi motywami obecnymi w kinie grozy: Choroba psychiczna, morderstwo, nawiedzenie przez ducha.
Wszystko to znajdziemy w tym filmie. W zależności od tego, co aktualnie sugeruje nam scenariusz zmienia się przynależność gatunkowa.
Zaczyna się od wątku rodem z Hitchcockowskiego „Okna na podwórze„. Clarie wierzy, że jej sąsiad zabił swoja małżonkę. Przyznam, że jej podejrzenia nie są wzięte z kosmosu. Pojawia się duch grasujący po domu Clarie i Normana. Mąż ma dość wymysłów żony i najchętniej ululał by ją porządną porcjom valium.
Wtedy pojawia się kolejny wątek tym razem związany z wypadkiem samochodowym, w którym uczestniczyła przed rokiem Clarie. Dlaczego do niego doszło? Oto jest kolejne pytanie.
Dalszej ścieżki wzdłuż, której będą biec filmowe wydarzenia nie mogę Wam już zdradzić.
Po za „Oknem na podwórze”, Zemeckis korzysta również z „Psychozy” ogniskując wszelkie złe wydarzenia wokół łazienki, nadając swojemu bohaterowi na imię Norman i oczywiście tworząc swoją bohaterkę, Clarie, na wzór i podobieństwo blondynek Alfreda.
Ważnym elementem tego filmu jest zaskoczenie. Duża ilość twistów fabularnych ma zapewnić widzowi mocne wrażenia, a usilne naśladowanie elementów Hitchcockowskich obrazów ma kojarzyć się z klasycznie budowany suspensem.
Efekt tych zabiegów jest udany, choć nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ten film 'skrojony jest na miarę’. Nie ma w nim miejsca na nieprzemyślane ruchy, choćby cień spontaniczności wszystko jest sztywne jak dykta, jak zoperowana twarz Michelle Pfeiffer 🙂
Gwiazdorska obada, sprawdzone motywy, odwołanie do klasyki. Gotowy przepis na sukces.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:8
Klimat:7
Zaskoczenie:8
Zabawa:8
Napięcie:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:8
Walory techniczne:9
77/100
W skali brutalności: 1/10
janemary25 napisał
Na prawdę dobry thiller z elemntami paranormalnymi. Trochę przewidywalny ale i tak dobry 🙂