Dorothy Mills/ Egzorcyzmy Dorothy Mills (2008)
Wyjaśnijmy coś sobie na wstępie: W tym filmie NIE MA ŻADNYCH EGZORCYZMÓW. Polscy dystrybutorzy jak zwykle popisali się zaawansowanym debilizmem i do tytułu oryginalnego dorzucili tak pożądane na arenie grozy słowo: Egzorcyzmy.
Spryciarze, za pewne chcieli naprowadzić widza na skojarzenie z „Egzorcyzmami Emilly Rose”. W ten sposób niestety zrobili krzywdę filmowi. Widz nie lubi być w chuja robiony. Jak wybiera się na film o egzorcyzmach, to chce egzorcyzmów i nawet jeśli w efekcie otrzyma całkiem udany psychologiczny dramat z pogranicza horroru to i tak będzie czuł się oszukany.
Mało, że w filmie nie ma żadnego rytuału przeganiania demona z ciała niewinnej dziewczynki, w filmie nie ma nawet demona:) Co zatem jest?
Tytułowa Dorothy mieszka na irlandzkiej wyspie wraz z ciotką. Ciężko określić jej wiek, zaryzykuje określeniem: nastolatka. Pewnego wieczoru jeden z mieszkańców wyspy nakrywa ją, gdy ta usiłuje zamordować jego dziecko, nad którym miała sprawować opiekę.
Wszyscy członkowie małej społeczności są zszokowani. Przywódcą tej zaściankowej trzódki jest oczywiście klecha. Dorothy grozi więzienie, ale sprawa jest na tyle niejasna iż konieczna jest interwencja biegłego lekarza psychiatry.
Jane, straumatyzowana śmiercią dziecka, dziarsko rusza na to odludzie, aby zdiagnozować przypadek Dotothy. Czeka ją tam co niemiara rozrywki. Na dzień dobry ktoś spycha jej samochód z mostu, gdy kobieta wychodzi cało z wypadku staje się z kolei ofiarą żarcików mieszkańców. Jakie to typowe. Kojarzyć się może z milionem innych horrorów, gdzie bogu ducha winny miastowy wkracza na niebezpieczny grunt lokalnych legend, głęboko skrywanych tajemnic, wypaczonej moralności i dziwnego poczucia wspólnoty. Nie zrażonej tym wszystkim Jane w końcu udaje się odkryć o co w tym wszystkim chodzi.
Film jest czymś w rodzaju ghost story, jednak bardziej przypomina przygnębiający dramat, niż horror. Mnie osobiście takie rozwiązanie przypadło do gustu. I nawet nie byłam zniesmaczona cwaniackim chwytem z tłumaczeniem tytułu:)
W filmie należy docenić klimat. Wyspy mają to do siebie, że przez swoje wyizolowane położenie bardzo łatwo mogą stać się przestrzenią grozy i tajemnic. Twórcy z powodzeniem to wykorzystali.
Zakazane mordy mieszkańców dodatkowo podkręcają nastrój zagrożenia, a psikusy, które serwowane są Jane mogą kojarzyć się z halloween’owymi trikami.
Największe brawa należą się jednak za wygrzebanie skądś aktorki wcielającej się w rolę Dorothy. Dziewczyna straszy samym wyglądem, a cała konstrukcja jej postaci z powodzeniem może zrekompensować fakt iż nie została poddana egzorcyzmom;)
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:9
Klimat:9
Aktorstwo:9
Zabawa:8
Dialogi:7
To „coś”:8
Zdjęcia:8
Oryginalność:7
Zaskoczenie:8
76/100
Gość: Asi misz masz, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Mnie ten film się podobał a główna bohaterka jest w stanie wzbudzić nawet sympatię. Szykowałam się na coś znacznie gorszego, ale dobrze ujęłaś to w swojej recenzji, bardziej niż horror to swego rodzaju dramat!