The Haunted/ Nawiedzony dom (1991)
Rodzina Smurl wprowadza się do nowego domu po tym, jak ich poprzednie lokum zostało zniszczone w wyniku kataklizmu. Kupują tani duplex do remontu w dzielnicy pełnej serdecznych i pomocnych ludzki.
Pierwsze dwa lata upływają im w spokoju, jednak pewnego dnia dochodzi do nieprzyjemnego incydentu, który staje się początkiem serii ciągnących się latami typowych problemów lokatorów nawiedzonego domu.
Bardzo dziękuję za polecenie mi tego filmu. Był to, w przeciwieństwie do większości recenzowanych tu obrazów jeden z nielicznych filmów, którego nie oglądałam nigdy wcześniej. Nie zachwycił mnie w jakiś szczególny sposób, ale kolejna historia nawiedzonego domu do kolekcji jet zawsze mile widziana.
Nie mogłam oprzeć się wrażeniu podobieństwa historii rodzimy Smurl do perypetii Perronów w „Obecności„. Szczególnie, gdy na arenę wkroczyło małżeństwo Warrenów, których nazywam naczelnymi duchologami Ameryki. Jeśli ktoś oszalał z zachwytu za ubiegłorocznym obrazem to „Nawiedzony dom” z 1991 roku powinien przypaść mu do gustu.
Podobno jest to historia autentyczna. Podobnie jak „Amityville„, „Udręczeni„,”Entity” czy właśnie „Obecność”- ile jest faktycznie tej autentyczności we wspomnianych filmach wolę nie wnikać;)
Cały obraz składa się z blisko dwugodzinnych sekwencji scen kolejnych nawiedzeń. Faworytem w tym zestawie jest gwałt męża przez demonicznego sukuba- który wygląda jak posunięty w latach transwestyta;)
Podobnie molestowana jest małżonka, a z dokumentu, który czytałam na temat tejże familii, ofiarą demona padła także jedna z córek, ale tego już w filmie nie pokazano. Rodzina Smurl, w przeciwieństwie do Perronów, była wybitnie rozmodlona toteż duży przyrost gwałtów na liczbę lokatorów nastręcza mi podejrzeń, że nadmierny rygoryzm religijny równoznaczny z wytłumianiem bardziej ekstrawaganckich potrzeb seksualnych mógł w tych wizjach odgrywać dużą rolę;)
Tak na serio, to najbardziej podobało mi się pierwsze i ostatnie nawiedzenie. Bardzo skromne, ograniczające się do wzywania imienia Pani Smurl. Mała rzecz, a cieszy.
Ciekawych scen jest sporo, ale użyte efekty mogą co poniektórych rozczarować – to dość stara produkcja w dodatku nie kinowa lecz telewizyjna.
Aktorstwo również nie zachwyca, ale może to kwestia tego, że świętojebliwa rodzinka była ogólnie z samego pomysły bardzo mało ciekawa.
Film ma mocny klimat, a wysiłki włożone w przestraszenie widza jak najbardziej mogę docenić. Dobre, stare kino, choć przebieg całego nawiedzenia baaardzo schematyczny.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:6
klimat:8
Napięcie:8
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Zaskoczenie:6
Oryginalność:5
To coś:8
69/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz